Fale szczerych zdań (20)

29 2 0
                                    

Z perspektywy Jonathana:

Delikatnie odczuwałem na swoich powiekach wrażenie ,że powoli się otwierają. Oczy zaczęły rozpoznawać nasycenie światła w pomieszczeniu, w którym się znajdowałem a umysł wracał do stanu przytomności.
Etapowo starałem zdać sobie sprawę, że gdzie jestem i co mi jest. Zostałem pozbawiony swojego służbowego munduru wraz z koszulą i czarnym krawatem. Na miejsce dużej rany na ramieniu owinięty został biały bandaż, tak jak na nodze. Byłem w skarpetkach i spodniach od kompletu munduru policyjnego. Mój tors również został przyozdobiony bandażem, by lepiej zaczepić materiał w ranne miejsca.
Aktualnie leżałem w małym jednoosobowym pokoju z zwymalką i małą ubikacją. Na ścianie wywieszone zostały różne plakaty o tematyce medycznej i farmaceutycznej. Nad drzwiami kwadratowy obraz krajobrazu w wielkości około pół metra. Tapeta pomieszczenia była koloru szaro-niebieskiego z dominacją drugiej barwy oraz jedno okno, które przepuszczało delikatne promienie słońca w biały pochmurny dzień.
Leżałem na łóżku, ale nie byle jakim, a szpitalnym.
Jestem w szpitalu. Pewnie Maximilian tak samo. Ah! Maximilian!
Z pół otwartych oczu rozszerzyły się one na ogromne zaskoczone gały w zaledwie sekundę, kiedy tylko uświadomiłem w pełni co się stało. Kiedy już odkryłem od siebie cienki materiał koca, po drugiej stronie pokoju rozniósł się stanowczy a jednocześnie delikatnie brzmiący żeński głos. Głos pielęgniarki zatrzymał mój energiczny zryw.

-Radzę ci zostać w łóżku, sierżancie. Jeszcze nie skończyłam.

Spojrzałem na sylwetkę kobiety, która szukała coś w półce na leki a kiedy się odwróciła do mnie ,od razu poznałem kim dokładnie jest owa osoba. To Emma. Moja przyjaciółka - studentka na wydziale pielęgniarstwa.

-Emma? C-co...Co ty tu robisz?

-Mam praktyki studenckie. Nie mówiłam ci?

-Ja...Eh...Już sam nie pamiętam...

-Nieważne...Jak się czujesz?

-W sumie dobrze, ale...Co się dzieje z Maxem? Znaleźli go w ogóle? Gdzie on jest? Jest w tym szpitalu? Mu-

Zadawałem to kolejne zmartwione pytania w tempie karabinu maszynowego. Emma zmarszczyła brwi i uniosła ręce zatrzymująco, po czym powiedziała

-Ej, ej. Zwolnij trochę, Jonathan...
Tak, znaleźli go. Jest w tym szpitalu. Ale po drugiej stronie oddziału.

-Muszę się z nim widzieć

Zmierzyłem w nią zdecydowanym wzrokiem, jakby był gotów do jakiegoś heroiczngo poświęcenia, za to ona ubrała niewzruszony wyraz twarzy, gasząc moją determinację.

-Nie ma mowy. Maximilian narazie odpoczywa i nikt oprócz lekarzy czy pielęgniarek nie może tam wchodzić.

-Em, proszę...

-Wybacz, Jonathan. Ale jeśli złamię jakikolwiek protokół szpitala to zostanę wywalona z praktyk.

-A możesz przynajmniej mi powiedzieć co mu jest? W jakim był stanie a jest teraz?

Podeszła parę kroków w moją stronę i usiadła na krańcu białego łoża. Posłała mi zatroskany wyraz twarzy, który miał na celu dodać mi otuchy.

-Kiedy do nas przyjechał, miał złamaną lewą rękę , złamane żebro i sporo siniaków na plecach i brzuchu. Na twarzy kilka zadrapań i otarć.

-A jak go znaleźli?

-To już musisz się zapytać kogoś z twoich kolegów. Nie mam pojęcia.

-Hm...Okej....A kiedy będę mógł się z nim zobaczyć?

-Jak się obudzi, to dam ci znać i wtedy będziesz mógł go odwiedzić. Co ci tak zależy, co?

-To mój partner. Martwię się o niego.

Skazani na zaufanie [BL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz