Ostrożności nigdy za wiele (21)

23 1 0
                                    

Z perspektywy Maximiliana:

Po kolejnej godzinie, do mojej sali przyszedł lekarz i poinformował mnie ,że mogę już iść. Badania zostały wykonane, jestem zdrowy, mam nosić gips a za parę dni dostanę ortezę na swoją złamaną rękę.
Ucieszyłem się mocno, sierżant w sumie zareagował tak samo jak ja. Widziałem po jego zachowaniu , że martwił się o mnie i nie było obojętne co się ze mną dzieje.

-Chodź... Musisz wrócić na dołek i tam odpocząć. Skoro nie musisz tu dłużej siedzieć

Odpowiedział zachęcająco młody stróż prawa.

-Racja, chodźmy...

-Pomoc ci wstać?

Spytał z troską, w chwili, gdy starałem się postawić swoje ciało na równe nogi. Moja prawa noga, na którą nieco utykałem odmówiła posłuszeństwa i czułem jak upadam.

-Nie trze-

Z uczuciem słabości na ową kończynę, prawie poleciałem do przodu. Nie potrafiłem się niczego przytrzymać, niemal bym trafił głową o kant szafki. Z wielkim refleksem czarnowłosy podtrzymał mnie za tors i pomógł ponownie zasiąść na łóżku.

-Może jednak przyda ci się pomoc, hm? No dawaj, powoli. Pomogę ci. Obejmij mnie za ramię.

-Już mi się to podoba~

Uśmiechnąłem się zalotnie, błyskawicznie zapominając jak przed chwilą życie przeleciało mi przed oczami.
Bez reakcji na mój tekst, młody mężczyzna schylił się w moją stronę, ułatwiając mi objęcie go prawą ręką.
Bez pośpiechu wstałem z łoża a on odparł patrząc na mnie z delikatnym wyrazem.

-A teraz powoli do drzwi

-Dobra, przestań do mnie gadać jak do staruszka co nie potrafi chodzić. Jakbym umiał to zrobiłbym tu salto z zamkniętymi oczami.

Zaśmiał się pod nosem i szedł razem ze mną do drzwi. Kiedy usłyszałem jego melodyjny śmiech, momentalnie moja twarz pokryła się rumieńcem. Czy pierwszy raz słyszę jak śmieje się z moich odzywek? I tym razem najwidoczniej to on poddenerwował mnie. Zabawna sytuacja. Zwykle to ja jestem burzą a on osobą bez parasola.
Jonathan otworzył drzwi pokoju, po czym skierowaliśmy się do głównego wyjścia, mając na celu udać się na komisariat.

Parędziesiąt minut później
Komisariat

Z perspektywy Jonathana

Znajdowaliśmy się już w głównym korytarzu komisariatu policji. Prowadziłem bez przerwy mojego niedoświadczonego partnera do jego celu. Postanowiłem na dzisiaj dać mu odpocząć i dopiero zajrzeć do niego następnego dnia.
Po wędrówce przez długi korytarz i schody trafiliśmy pod drzwi jego pokoju. Znalazłem klucze, otworzyłem je a Maximilian w międzyczasie złapał się za moje ramię, by móc złapać równowagę.
Po chwili oboje znaleźliśmy się w środku, ja stałem przed nim a on siedział na swoim łóżku. Na ścianach miał wywieszone plakaty z zespołami rockowymi i kalendarz w kotki.

-Wszystko okej?

Spytałem asekuracyjnie. Chłopak skinął głową i odparł:

-Ta, jest spoko.

-Cóż, jakbyś miał jakiekolwiek pytania, to gadaj albo prośbę czy coś takiego to od razu mi mów.

Jego wyraz nabrał nieznajomej mi dotąd nieśmiałości i wycofania.

-Jest taka jedna rzecz...

-Tak?

-Jeśli będziecie kiedyś z Greyem gadać o mnie, to nie uwierz w te jego bzdury. Za każdym razem wszystko przekręca i robi ze mnie idiotę.

Skazani na zaufanie [BL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz