Przełamać pierwsze lodowce (cz.2) (25)

32 2 0
                                    

Z perspektywy Maximiliana:

-Zaraz przyjdę

Odparłem cicho i zostawiłem czarnowłosego samego z własnym natłokiem myśli. Głowę schylił w dół i złapał się za kark z wypiekami na policzkach.
Podszedłem do barmana, który witał mnie już z ,,otwartymi ramionami" i serdecznym wyrazem. Był to wyższego wzrostu brunet o siwych oczach i krótko obciętych włosach. Nosił imię Justin. Był moim dobrym znajomym z klubu, zawsze dobrze radzącym sobie w każdym towarzystwie. Z natury bardzo zaradny i ambitny człowiek.

-Max, Max, Max! No proszę! Nasz gwiazda sceny!

-Nie wiedziałem, że bicie w talerze jest uważanie za gwiazdowanie na scenie

Odpowiedziałem z zadziornym uśmiechem na twarzy i pewnością w postawie.

-Pff! Nic się nie zmieniłeś!

-Co tam u ciebie, Justin?

-A wiesz...Praca jak praca...Podaję drinki, użeram się z pijanymi typami i przy okazji pilnuję by nikt niczego nie wsypywał do czyiś drinków

-Dobry barman z ciebie

-Wiadomo. Bezpieczeństwo zawsze na poziomie. Dobry barman to i dobra atmosfera...

Po chwili jego głowa odwróciła się w bok, mierząc wzrok w jego lewą stronę. Między innymi na Jonathana, który siedział właśnie w tamtym miejscu.

-Ty to masz branie. Już sobie nowego kolegę znalazłeś?

Oczami wskazał na owego mężczyznę, po czym barman uśmiechnął się do mnie zadziornie.

-Że Jonathana?

-Aaa, Jonathan. To tak ma na imię! No! To opowiadaj co to za jeden! Fajna z was parka

-A daj spokój. On jest hetero

-Hetero? Najpierw widzę jak prawie się pocałowaliście a teraz mi gadasz ,że On nie jest gejem? Max, z jakiej choinki żeś się urwał?

-Czyli widziałeś?

-No ba, z tej perspektywy widzę większość co kto robi przy ladzie, więc...

Spuściłem wzrok z wyrzutem i podrapałem się po karku. Justin zmierzył mnie poufnym wyrazem, podnosząc brew pytająco.

-To skomplikowane...

-Max...Ty się chyba w nim zakochałeś... Widać po tobie, że coś jest na rzeczy...

-Chyba jednak się troche zmieniłem, co?

Spytałem z sarkastycznym tonem głosu.
On schylił się nieco w moją stronę i dopowiedział z wyrozumieniem:

-Cóż...To żaden grzech ,że jakiś facet zaprząta ci głowę

-Myślisz ,że ma przeze mnie kryzys?

Spytałem ni z gruchy ni z pietruchy, na co barman mruknął parę razy zaskoczony, nie w pełni wiedząc o co mi chodzi.

-Kryzys, w sensie... Homo kryzys?

-No...

-Nie za bardzo jestem w temacie. Możesz rozwinąć?

-Wiesz...Przez ostatni czas, kiedy dochodziło do nas do jakiegokolwiek zbliżenia, czy to z mojej inicjatywy czy z przypadku, on nigdy mnie jakoś nie odtrącił...Nie reagował jakoś mega źle...

-Na przykład?

-Na przykład, kiedy raz pocałowałem go w policzek, oczywiście zawstydził się ale tylko nazajutrz powiedział mi, żebym nikomu o tym nie gadał. Żadnego obrzydzenia ani nic...

Skazani na zaufanie [BL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz