ROZDZIAŁ 1.1

36.5K 1.2K 160
                                    

Pierwszy oddech nocnego powietrza dostał się do moich płuc, budząc mnie ze śmiertelnego snu wraz z ostatnimi promieniami słońca na szarym niebie. Serce zaczęło wybijać regularny rytm, rozprowadzając po całym organizmie krew z wczorajszego posiłku, po którym czułam teraz tylko metaliczny posmak w ustach. Kiedy rozciągnęłam się na granatowej, aksamitnej pościeli, wydałam z siebie ciche mruknięcie, które miało odegnać ostatnie ślady snu na mojej twarzy. Codzienna myśl przemknęła mi przez głowę – co by było, gdyby tamtej nocy nie znalazłabym się w tamtym miejscu, o tamtej godzinie...

Zaraz potem odgoniłam tę myśl, przebierając się w skórzane spodnie, botki i czarną bluzkę na ramiączka. Włosy związałam w koński ogon i pomalowałam usta szminką na ślepo. Pomimo tej krótkiej myśli gdybania, lubiłam siebie w bladej skórze, chociaż kiedyś była lekko brązowawa i opalona. Intensywnie błękitne oczy, jakby skute lodem, zamiast zwykłych, niebieskich i przeciętnych. W gruncie rzeczy byłam pogodzona ze swoją naturą bycia wampirem.

Kochanie, zejdź do mnie do salonu...

Ciepły, ale stanowczy i władczy głos rozbrzmiał w mojej głowie. Z początku piszczałam i podskakiwałam ze strachu, gdy się we mnie odzywał. Teraz uśmiechnęłam się do siebie i z zadowoleniem wyszłam ze swojego pokoju, kierując się na dół krętymi schodami, następnie w prawo do ogromnego salonu. Zasłonięte okna grubymi, czerwonymi zasłonami dawały przyjemną poświatę w pomieszczeniu, chociaż wolałam, gdy do domu wpadały ostatnie, nieszkodliwe promienie słońca. Podchodząc, odsłoniłam duże, szklane okna, z widokiem na lazurowy ocean. Zapatrzyłam się na ten piękny widok. Czasem brakowało mi tych kilku godzin dziennie spędzonych na plaży.

– Charlotte?

Odwróciłam się w kierunku pięknej kobiety siedzącej w czarnym fotelu ze złotymi zdobieniami. Sączyła szkarłatny płyn z kieliszka, a szczupłe palce z czerwonymi paznokciami owijały się na szklanej nóżce niczym sidła. Miała takie same oczy jak ja – przewiercały duszę na wylot, ale nie robiło to już na mnie wrażenia. Może kiedyś... Była wysoka, z lekko szpiczastym nosem i wysokimi kościami policzkowymi. Małe, ale pełne usta, lśniące, czarne włosy. Jak zwykle, ikona mody i klasy w swojej czarnej sukience i złotym wisiorkiem na szyi. Czysta elegancja. Arystokracja. Opanowana i niewzruszona. Najbliższa mi osoba od czasu przemiany.

– Witaj, mamo – posłałam jej uśmiech, na co jej oczy na chwile stopniały. Usiadłam naprzeciwko w identycznym fotelu, biorąc drugi kieliszek i zamoczyłam w nim usta. Skrzywiłam się, na co roześmiała się dźwięcznym głosem. Odstawiłam kieliszek, pytając: – Jak możesz wciąż pić wino?

– Stara słabość... – mruknęła biorąc malutki łyk.

Wzruszyłam ramionami. Ja wolałam żywsze posiłki.

– Stało się coś? Zazwyczaj nie wołasz mnie od razu po przebudzeniu.

– I tak, i nie. Może po prostu chciałam sobie na ciebie popatrzeć? Tak szybko stałaś się niezależna z mocnym charakterem...

– Charlotte? Niezależna? Od pięciu lat mieszka razem z tobą i szaleje po mieście, jak nastolatka – powiedział donośny, męski głos.

Shane był drugim dzieckiem Katherine, który traktował ją jak swoją matkę, a ona na to pozwalała. Poza nami nie było już nikogo takiego. Reszta zwracała się do niej po imieniu, bądź „pani". Na oficjalnych spotkaniach z innymi przywódcami my też nie nazywaliśmy ją matką, ale wielu zazdrościło nam takich stosunków ze swoim przywódcą klanu.

– Zazdrościsz – fuknęłam, gdy całował mnie w policzek na powitanie, a potem matkę. Traktowałam go jak starszego brata, a on mnie jak młodszą siostrę. Znajomi często myśleli, że jesteśmy spokrewnieni, a w rzeczywistości pochodziliśmy z dwóch różnych rodzin. Ja mam zaledwie metr sześćdziesiąt pięć – on ponad metr osiemdziesiąt. Może przypominaliśmy rodzeństwo przez nasze wieczne, dosłownie, sprzeczki? W każdym razie spłodziły nas dwie inne kobiety i dwóch innych mężczyzn, ponieważ Katherine także nie była naszą biologiczną matką. Po prostu byliśmy jej wampirzymi dziećmi, opiekowała się nami po przemianie i otaczała miłością, chociaż nie była wylewna w uczuciach.

We're dead coupleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz