ROZDZIAŁ 11.3

10.2K 776 30
                                    

Po widzeniu z Dantem wróciłam z Georgiem do kancelarii. Wampir stwierdził, że skoro tak bardzo chcę pomóc mu ze sprawą wilkołaka, to mogę zacząć od razu. W sumie siedzenie w papierach z prawnikiem było lepsze niż perspektywa zaszycia się w mieszkaniu Dantego i rozdrapywania na nowo dzisiejszego dnia.

Wysiadłam z samochodu i zaraz po przekroczeniu progu szklanych drzwi wejściowych, sekretarka kancelarii wydarła się:

– Charlotte!!! Jak miło cię znowu widzieć!

– Ciebie też, Cornelio – powiedziałam, uśmiechając się niepewnie. Dziewczyna była tak naładowana energią, że bałam się podejść bliżej.

– Przerzuciłaś się na Georgiego? – zapytała, puszczając do mnie oczko. – Uważaj, bo straszny z niego biurowiec, wyciągnąć go na drinka to nie lada wyczyn.

– Cornelio, ja tu jestem – odkrząknął prawnik, podchodząc do recepcji. – Były jakieś telefony?

– Tylko od tej nowej kochanki – powiedziała ze śmiertelną powagą, po czym wybuchła niekontrolowanym śmiechem. Sama zaczęłam chichotać, widząc zmieszany wyraz twarzy Georgiego. – Żartowałam Panie Wiecznie Pracujący, proszę nie robić kwaśnej miny.

– Nie mam pojęcia, dlaczego ty tu jeszcze pracujesz – burknął pod nosem, sięgając przez ladę po jakieś papiery.

– Bo jestem mega seksi – szepnęła, nachylając się do ucha Georgiego, na co ten zerknął na nią z uniesionymi brwiami.

Cornelia opadła na fotel, znów chichocząc pod nosem. Zlustrowałam ją od pasa w górę, bo resztę zasłaniało biurko i rzeczywiście była seksowna. I kolorowa. Miała burzę blond loków, które próbowała okiełznać, co jakiś czas zakładając je za uszy. Duże, błękitne oczy podkreślone czarną kredką i różowa szminka na ustach ładnie podkreślały jej jasną cerę. Jednak największą uwagę przykuwał spory naszyjnik z kryształów, które błyszczały chyba wszystkimi, możliwymi kolorami. Ach, no i jeszcze jej wściekle żółta bluzka z materiału, który dziwnie mienił się w świetle. Ale wygląd to nie to, co zszokowało mnie najbardziej. Była człowiekiem.

– Gdyby ktoś mnie szukał, jestem u siebie w biurze – powiedział w końcu Georgie, odkładając papiery i odszedł w stronę windy. – Charlotte, idziesz?

Kiwnęłam głową, odrywając wzrok od sekretarki, która zajęła się wpisywaniem czegoś do komputera. Zrobiłam może ze dwa kroki, gdy usłyszałam za sobą jej radosny głos:

– Sposób na randki Georgiego? Zabrać ją do biura i zanudzić na śmierć.

Odwróciłam się przez ramię, uśmiechając się do niej. Cóż, tej dziewczyny nie dało się nie lubić.

– Wszystko słyszałem! – zagrzmiał Georgie, gdy wsiadłam już do windy. Cornelia pokazała mu język i wróciła do swoich zajęć. – Nie cierpię tej małej kreatury – sapnął, naciskając guzik z odpowiednim piętrem.

– Lubisz ją.

– Nieprawda.

– Prawda. Jest zabawna.

– Raczej denerwująca.

– To dlaczego tak długo przeglądałeś papiery?

Georgie spojrzał na mnie z ukosa, wychodząc z windy, na co uśmiechnęłam się podstępnie. Przejrzałam go. Tak naprawdę on też lubił zabawny charakter sekretarki, pomimo tego, że nie dawał po sobie tego poznać.

We're dead coupleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz