ROZDZIAŁ 9.3

10.6K 859 52
                                    

Zanim którekolwiek z nas zdążyło zareagować, ten drugi, z kapturem na głowie, ruszył w stronę Dantego z kajdankami, które na kilometr śmierdziały srebrem. Natychmiast oprzytomniałam i wyciągnęłam rękę w geście protestu, mówiąc:

– Myślę, że to nie będzie konieczne.

– Przykro mi, ale...

– Powiedziałam, że nie będzie konieczne – warknęłam, patrząc na niego spod byka.

Ten spojrzał na swojego partnera, który westchnął i niemal niezauważalnie kiwnął głową, chowając kajdanki wewnątrz czarnego płaszcza.

A żeby cię to cholerstwo poparzyło– pomyślałam, starając się utrzymać ich od nas na dystans.

– Charlotte, kim oni są?

– Umm... To taka wampirza policja – mruknęłam. – Wyjątkowo uparte typy.

– Panienko Drauffen – odchrząknął ten z kapturem na głowie. – Musimy zabrać pana Lawrence...

– Wiem. Nie jestem blondynką.

– Zwariowałaś? Mam tak po prostu z nimi pójść? – syknął mi do ucha Dante.

Wzruszyłam ramionami.

– Może i są uparci, ale nie mamy z nimi szans. Ich się szkoli przez całe życie do roli psa gończego.

– Panienko Drauffen! – zagrzmiał ponownie. – Obraża pani...

– Tak, tak, wiem. To gdzie jedziemy?

– Mamy nakaz zabrania wyłącznie pana Lawrence.

Wywróciłam oczami. Boże, jak ja ich nie lubiłam! Takie wyjątkowo uparte wrzody na dupie, trzymające się zasad jak jakieś świętości.

– Przykro mi, jestem w pakiecie.

Widząc, że nie mam zamiaru ustąpić, kazali nam iść do czarnego samochodu, zaparkowanego na parkingu przy plaży. Czułam się osaczona, gdy jeden szedł na przodzie, a drugi niemal deptał mi po piętach. Miałam niewyobrażalną ochotę zwolnić i nadeptać temu z tyłu na nogę, ale nie chciałam nas pogrążać. Tak czy siak zawlekliby nas tam, gdzie mają nas zawlec. Nie czekając na polecenie, otworzyłam drzwi od samochodu z przyciemnianymi szybami i oklapnęłam na siedzenia, czekając na łowcę. Zatrzasnął drzwi i spojrzał na mnie z obawą.

– Dante, nie panikuj. Wyciągnę nas z tego.

– Jak? – zapytał oschle.

– A nawet jeśli nie to i tak siedzimy w tym razem.

– Char, do cholery, to ja jej rozszarpałem gardło i oderwałem głowę.

– Tylko i wyłącznie w mojej obronie. Gdyby mnie nie zaatakowała...

– A kto ci w to uwierzy?

Wzruszyłam ramionami.

– Pozwolę im zajrzeć w moje wspomnienia.

Patrzył na mnie jeszcze przez chwilę, po czym odwrócił głowę w drugą stronę. Zacisnęłam usta, spoglądając czy szyba oddzielająca nas od przedniej części samochodu jest zamknięta. Gdy już się upewniłam, przysunęłam się do Dantego, szturchając go nogą w kolano.

– Nie panikuj, nie pozwolę im rozciągnąć twojego ciała dopóki nie pękniesz na cztery części.

– No teraz to już mnie uspokoiłaś.

We're dead coupleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz