ROZDZIAŁ 5.2

11.2K 939 42
                                    

– To on.

– Jaki on?

– Nie czujesz?

Wzięłam głęboki wdech. Zmarszczyłam nos, gdy ostro – słodki zapach podrażnił moje nozdrza.

– Dziwne. Tak jakby wilkołak i wampir w jednym. Woń jest zmieszana.

– Wierzysz mi teraz?

Pokiwałam głową.

– I co teraz? – szepnęłam, idąc za Dantem, który powoli kierował się ku głównym ulicom.

– Złapiemy sukinsyna – warknął z determinacją.

Niespodziewanie poczułam chęć złapania tego gościa i po wyciągnięciu od niego wszystkich potrzebnych informacji, wypruć mu flaki i rozwiesić na pobliskiej latarni. Nie wiedziałam skąd ta nagła żądza krwi, ale im szybciej biegłam za Dantem, tym bardziej się to we mnie pogłębiało. W końcu obraz przed moimi oczami zaszedł czerwienią, a zmysły wyostrzyły się na tyle mocno, że woń tego typa była nie do zniesienia. Gdyby nie Dante, od razu wparowałabym na dziedziniec i rozszarpała chuderlawego chłopaka, który powoli wykańczał swoją ofiarę.

– Charlotte, wszystko w porządku?

– Wyśmienicie. Łapiemy go czy nie? – syknęłam, wysuwając kły.

– Jeśli jesteś w stanie...

Spojrzałam na niego wymownie i coś, co zobaczył w moich oczach, utwierdziło go w przekonaniu, że lepiej ze mną teraz nie dyskutować. Szukając czegoś w kieszeniach, objaśniał mi plan działania:

– Podejdziesz do niego i odwrócisz jego uwagę. Ja zajdę go od tyłu i postaram się unieruchomić, jasne?

– Jak słońce – powiedziałam, posyłając mu promienny uśmiech i powolnym krokiem weszłam na ogromny plac z dwoma fontannami, z których wysoko w górę tryskała woda. Miliony myśli przelatywały mi przez głowę, gdy w tle słyszałam szum wody, ostatnie pojękiwania ofiary i odgłos wysysanej krwi. Zdeterminowana i chętna do poznania odpowiedzi, dlaczego jego zapach był wilczo – wampirzy, i dlaczego działało to na mnie jak płachta na byka, szybko skróciłam dzielący nas dystans i stanęłam za jego plecami, pukając go palcem w ramię. Wystraszony, upuścił zakrwawioną i bladą kobietę, która z łoskotem upadła na ziemię. Była martwa. Chłopak patrzył na mnie przez chwilę zszokowany, lecz na jego twarz szybko wpłynął cwaniacki uśmiech. Otarł ręką krew z ust, jakby właśnie wypił butelkę wody mineralnej, a nie pięć litrów ciepłej krwi.

– Dobry wieczór – przywitałam się, robiąc krok w jego stronę, jednocześnie ukazując swoje kły. – Wspaniała noc na zabijanie bezbronnych kobiet, nieprawdaż?

– Proszę, proszę...Wampir z klanu Katherine w północnej części. Cóż za nietypowy widok. – Zagwizdał i cofnął się krok w tył. – A gdzie zgubiłaś swojego wiernego czworonoga? Czyżby się już tobą znudził?

– Dante? Skądże. Właśnie za tobą stoi.

– Blefujesz – zaśmiał się nerwowo, powstrzymując się od zerknięcia za siebie.

Podeszłam do niego i szepnęłam na ucho:

– Skarbie, ja nigdy nie blefuję.

Gdy zrozumiał, że mówię prawdę, natychmiast rzucił się do ucieczki. Na szczęście zareagowałam szybciej i popchnęłam go na Dantego, który zamknął go w żelaznym uścisku. Pomimo tego, że łowca trzymał chłopaka naprawdę mocno, ten ciągle się szamotał i próbował wyrwać. Poirytowana zamachnęłam się i otwartą dłonią uderzyłam go w prawy policzek, tworząc czerwony ślad i cztery długie zadrapania, z których powoli zaczynała sączyć się krew.

We're dead coupleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz