ROZDZIAŁ 9.2

10.3K 905 52
                                    

–Słucham? – spytałam, wcale nie dlatego, że nie dosłyszałam, tylko nie wierzyłam, że wybrał akurat to miejsce.

– Pojedź ze mną na plażę – powtórzył spokojnie.

– Po co?

– Żebym mógł cię przywiązać do molo i poczekać na świt. Potem popatrzę sobie na wschodzące słońce i jednocześnie żywą pochodnie, która będzie wić się w konwulsjach.

– Dupek – skwitowałam, wychodząc z kuchni.

– No przecież żartuję!

– No to sobie pożartuj z kimś innym!

– O co ci chodzi? Okres masz?

– O mój Boże! Jaki ty jesteś bezczelny!!!

– O mój Boże! Jakaś ty uparta!

Odwróciłam się na pięcie, patrząc na niego wściekle.

– Przedrzeźniasz mnie?

– Przedrzeźniasz mnie?

– Dobrze się bawisz? – Widziałam, jak otwiera buzie, więc dodałam szybko: – Powtórz to, a będziesz spał na wycieraczce pod drzwiami.

Westchnął, przestępując z nogi na nogę.

– Chcę tylko gdzieś wyjść. Będziemy tu siedzieć i patrzeć sobie w oczy? Nie chcesz się trochę rozerwać?

– A od kiedy zacząłeś dbać o moją rozrywkę? – zapytałam podejrzliwie.

– Od zawsze, tylko nie zdawałaś sobie z tego sprawy – mruknął, puszczając mi oczko i łapiąc za nadgarstek, pociągnął w kierunku korytarza. – Zobaczysz, będzie fajnie. Nauczę cię czegoś.

Wywróciłam oczami i założyłam swoje botki, po czym wyszłam za Dantem. Zamknął mieszkanie i skierował się do okna na korytarzu. Zmarszczyłam brwi, patrząc, jak je otwiera.

– Co ty wyprawiasz?

– Zejdziemy tędy. Albo raczej zeskoczymy.

– Zdrowo cię pogięło.

– Może – powiedział, wzruszając ramionami i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, jego już nie było.

Wyrwałam się do okna i wychyliłam przez nie, patrząc, jak Dante z gracją ląduje na dole, w jakimś zaułku. Kręcąc głową i uśmiechając się, przerzuciłam najpierw jedną, a potem drugą nogę. Poczułam, jak wiatr zapiera mi dech w piersi i spojrzałam na dół. Piąte piętro to trochę wysoko. Powoli wzbierała się we mnie adrenalina i zanim zdrowy rozsądek zdążył mi podsunąć kilka możliwości mojej śmierci, ugięłam nogi i skoczyłam, jednocześnie zamykając oczy. Nie trwało to długo, może kilka sekund albo i jeszcze krócej, kiedy na ugiętych nogach wylądowałam na ziemi. Wyprostowałam się, odgarnęłam rozwiane włosy i spojrzałam na Dantego, pytając:

– Po co ten cały cyrk z oknem?

– A nie podobało ci się?

– Nie o to chodzi.

– Po prostu wyluzuj – odparł i ruszył w stronę ulicy, a ja zaraz za nim.

Przeszliśmy na drugą stronę ulicy i minęliśmy samochód łowcy, chociaż ja się przy nim zatrzymałam, pewna, że to nim pojedziemy na plaże. Ale Dante przeszedł koło niego obojętnie, kierując się... O mój...

We're dead coupleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz