ROZDZIAŁ 10.2

10K 885 86
                                    

Stałam tak jeszcze przez chwilę, czując, że mój mózg ma problem z przyswojeniem takiej informacji. Zamrugałam szybciej, odsuwając się od Shane'a, który bacznie mnie obserwował. Uśmiechnęłam się szeroko, patrząc gdzieś w dal.

– Kurwa, co to za cyrk! – zawołałam, wyrzucając ręce w górę. Obróciłam się kilkukrotnie wokół własnej osi, łapiąc się za głowę i śpiewając jednocześnie do jakiejś wymyślonej melodii: – Mój ojciec to największy patafian w mieście, a ja jestem jego córką. – Zatrzymałam się w miejscu. – Shane, jedziemy tam.

– Gdzie?

– Do mojego tatusia – odparłam przesadnie wesoła. – Zawieziesz mnie, prawda? No chyba wolno ci mnie wozić?

– Nie, tak, to znaczy... Nie wydajesz się być załamana.

– Płacz nic tu nie pomoże – powiedziałam, wzruszając ramionami. Kierując się do wyjścia, ciągnęłam: – Poza tym, jeśli ty nie możesz mi odpowiedzieć na pytania, może on to zrobi. Chcę wiedzieć, skąd znał moją mamę. Czy była wampirem, a może człowiekiem... Widzisz, właśnie okazało się, że w ogóle nic o niej nie wiedziałam.

Kiedy wsiadłam do auta i zapięłam pas bezpieczeństwa, moja radość trochę przygasła, bo tak naprawdę nie było mi do śmiechu. Co czułam? Irytację, złość, zaskoczenie, niedowierzanie i wiele innych negatywnych emocji, którym nie pozwalałam wyjść na wierzch. Uśmiech był moją obroną na to całe gówno, w które wdepnęłam. Moja matka z przywódcą krwiożerczych, brutalnych i chorych psychicznie wampirów. Co ona w nim, do cholery, widziała? Zresztą mało mnie obchodziło, dlaczego zdawała się z Roderickiem. Najbardziej bolało mnie to, że tak naprawdę w ogóle jej nie znałam. Do tej pory była kochającą matką, która urodziła dwójkę dzieci, miała męża i zmarła śmiercią tragiczną. Kimś, za kim cholernie tęskniłam. Kimś, kogo kochałam. Powstrzymując grymas bólu, który za wszelką cenę chciał wypłynąć na moją twarz, spojrzałam na Shane'a spokojnie prowadzącego samochód. A co jeśli i on jest kimś całkowicie innym, niż mi się wydaje? Kolejna osoba, z którą byłam blisko, okaże się fałszywa? Co ja o nim wiedziałam, prócz tego, że należy do klanu Katherine i ma swoją firmę?

– Shane?

– Tak?

– Czym zajmuje się twoja firma?

Skręcił w główną ulicę, kierując się do Północnej części. Zmieniając bieg, oderwał na chwilę wzrok od jezdni, zerkając na mnie uważnie.

– Dlaczego o to pytasz?

– Z ciekawości.

– Przestajesz mi ufać – rzekł z nutą zawodu w głosie.

Nagle atmosfera zrobiła się jakaś dziwna i napięta. Splotłam palce u rąk, próbując jakoś wybrnąć.

– Nie wiem, może. Znamy się pięć lat, a ja nic o tobie nie wiem.

– Nigdy nie pytałaś.

Zacisnęłam usta. Punkt dla niego.

– Dlatego pytam cię teraz.

Westchnął, zatrzymując samochód pod wysokim budynkiem. Zgasił silnik i obrócił się w moją stronę, pytając:

– Za chwilę pójdziesz rozmawiać z Roderickiem i koniecznie teraz chcesz dowiedzieć się czegoś o mojej firmie? – Kiwnęłam potwierdzająco głową. – A więc oficjalnie jest to kancelaria prawnicza.

– A nieoficjalnie?

– Też. Za dnia pracują tam ludzie, których klienci również nimi są. W nocy kancelaria służy także wampirom, którzy mają jakiś konflikt z prawem. Współpracujemy również z policją...

We're dead coupleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz