rozdział 21. Russell

5.2K 99 0
                                    

Nie odzywała się od kilku dni zastanawiałem się co robi, pisałem, a potem dzwoniłem, ale nie odpisała ani razu. Nie powiem trochę mnie to zmartwiło, zawsze się odzywała, odpisywała.
Pojechałem więc do tej kawiarni w której pracuje, ale nie było jej. Koleżanka powiedziała, że Julia wzięła wolne bo źle się czuła. Nie uspokoiło mnie to w ogóle. Źle się czuła, co to znaczy, że nie mogła się ruszać bo była chora, dlatego nie odpisała na żadnego smsa wysłanego przeze mnie. Czy po prostu nie chciała mnie widzieć, może stwierdziła, że jestem za stary dla niej, ale nie wiedziała jak mi to powiedzieć i zaczęła mnie unikać.
Jeśli tak faktycznie jest, będzie musiała mi to powiedzieć prosto w twarz. Nie dam robić się w chuja żadnej lasce.
Pojechałem pod jej kamienice, w oknie nie paliły się żadne światła, jakby w mieszkaniu nie było nikogo.
Zadzwoniłem do sąsiada żeby otworzył mi drzwi, nie miałem klucza. Musiałem się gęsto tłumaczyć dlaczego chce wejść i że nie jestem żadnym mordercą, co akurat nie jest prawdą, ale staruszek nie musi o tym wiedzieć. Jeszcze dostanie zawału i będę miał go na sumieniu. A sumienie mam czyste i nie potrzebny mi żaden karb na plecach.
Wjeżdżam na szóste piętro, Julia chodzi zawsze piechotą, ale ja nie jestem taki cierpliwy. Pukam do drzwi jej mieszkania, ale odpowiada mi tylko głucha cisza. Hmm... a jak zemdlała tam i leży nieprzytomna. To mi daje trochę do myślenia, postanawiam po cichu otworzyć drzwi, wytrychem. Jestem w tym dobry. Po chwili drzwi puszczają, a ja zadowolony z siebie wchodzę do środka. Wita mnie kot, głaszcze go i pytam gdzie jest jego pani. Spoglądam pobierznie na wnętrze i stwierdzam, że coś jest mocno nie tak. Mieszkanie jest czyste, na półce leży jej torebka, a przy łóżku znajduje się telefon. Coś jest zdecydowanie nie tak. Dzwonie do Diego chce żeby rzucił oko na to miejsce. Diego był w służbach specjalnych, pomoże. Biorę kota na ręce i sypie mu trochę jedzonka, jest bardzo głodny co już mi mówi, że chyba dawno nie jadł. A Julia nie zostawiła by go tak po prostu.

Czekam na Diego który po chwili wchodzi do mieszkania, streszczam mu to czego się dowiedziałem. A on przegląda wszystkie pomieszczenia jeszcze raz po czym mówi, że to nie wygląda dobrze ,,tyle to i ja wiem kurwa,, myślę.

- może ktoś coś widział, może gdzieś wychodziła naprzyklad do sklepu. Na ogół ludzie idący na chwilę nie biorą telefonu.
- masz rację. Chodźmy popytać w okolicznych sklepach. Jest wieczór, zaraz będą zamykać.
- a co Kotem. Pyta się Diego.
- bierzemy.

Biorę kota na ręce i chowam go do swojego auta. Jak podrapie karoserie to mu odetnę jaja grożę siersciuchowi.
Idę do sklepów które mieszczą się jak najbliżej domu Julii. Rozdzielamy się, ja idę do mięsnego, a Diego do piekarni, a następnie udajemy się do warzywniaka. Nikt nic nie widzial albo nie chciał widzieć. W Nowym Jorku jest tyle ludzi, że nikt nie zawraca sobie głowy innymi.
Z kamienicy nie daleko warzywniaka wychodzi chłopiec na oko ośmioletni, podchodzę do niego i pytam się czy widział dziewczynę pokazując mu zdjęcie Julii, tak zrobiłem jej jedną fotkę na jachcie, gdy spała. A on kiwa głową i mówi, że widział ją jakiś czas temu wchodziła do warzywniaka gdy podjechał jakiś wóz, nie wie jaki i wciągnął ją do auta. Chciał iść z tym na policję, ale mama mu zabroniła mówiąc, że to nie ich sprawa. Cieszę się, w końcu wiem coś co pomoże mi rozwikłać te zagadkę. Ktoś porwał moją małą, kto był taki głupi i bezczelny żeby zabrać samemu Russellowi Connorowi jego dziewczynkę. Ten ktoś chyba nie wie z kim ma do czynienia. Bo jak znajde tego kogoś to zrobie mu jesień średniowiecza.
Daje chłopcu kilkaset dolarów i mówię żeby nie dawał matce tylko kupić sobie coś fajnego. Teraz muszę skupić się aby odnaleźć moja małą, ktoś ją porwał, a ja nie wiem kto i po co.

- jak myślisz Diego kto to mógł być? Pytam się, Diego ma chłodną głowę i pomyśli zanim coś zrobi. Ja czasem robię, a potem myślę.
- nie wiem szefie, może to ta Emma.
- nie ona by tego nie zrobiła.
- Trzeba znaleźć tego faceta. Skoro było to przed tym warzywniakiem to sprawdźmy kamery.
- racja Diego. Racja.

Idziemy do warzywniaka i grzecznie prosimy o płytkę z nagraniem z monitoringu pani ekspedientki, ale nie chce dać, a ja nie mam czasu grzecznie prosić. Więc po prostu wyciągam broń i mówię jej, że jak nie da mi tej pieprzonej płytki to źle skończy. W tym momencie nie obchodzi mnie, że jest kobietą. W tej chwili są ważniejsze rzeczy. Muszę odnaleźć tego skurwysyna który śmiał tknąć to co moje.
A żeby go znaleźć muszę wiedzieć jak wygląda i znać markę auta i blachy.

Dojeżdżamy do mojego domu. Mark, John,Diego, kot i ja zbieramy się w gabinecie.
Odpalam kompa, wkładam płytkę i puszczam filmik na którym widać moją małą kruszynkę jak idzie do warzywniaka, ale jakiś gnojek zachodzi ją od tyłu, praktycznie od razu podjeżdża auto, niczym się nie wyróżnia, czarny sedan. Julia ma przyknietą do ust i nosa szmate pewnie czymś nasączoną bo po chwili opada bezwładnie w ramiona tego skurwiela. Wpycha ją na tylne siedzenie i odjeżdżają powoli nie zbudzając podejrzeń. Nikt nawet nie spojrzał w ich stronę. Nikogo to nie zainteresowało. Żyjemy w bezdusznym świecie.
Odtwarzam to ponownie, a potem znów włączam replay i nie mam słów żeby opisać to co w tej chwili czuję. Jeśli ich znajdę to mają przejebane.
Kto to mógł być? Komu tak zalazłem za skórę, że mści się na niewinnej dziewczynie? Ze wszystkimi staram się mieć dobre kontakty. Nie walczę aktualnie z nikim i nikt mi też nie groził.
- jak myślicie chłopaki, kto to był.? Myślę na głos.
- sprawdźcie blachy, ale raczej nic nam to nie da. Prawda. Pewnie kradzione.
Chyba, że są aż tak głupi.
- szefie.. Mówi John. Sprawdźmy te całą Emmę. Nikogo nie można wykluczyć z grona podejrzanych póki się wszystkich nie sprawdzi, a umówmy się ona jest stuknięta na szefa punkcie.
- masz rację John, znajdźcie ją, śledźcie, zobaczymy co robi na codzień. W międzyczasie ty Mark popytaj na mieście, może ktoś ma za długi język.
- dobrze.
- znajdziemy ją szefie.

Tak wiem, że ją znajdziemy tylko kiedy, minęło tyle czasu. Może być wszędzie. Ktoś mógł ją wypatrzeć, a ponieważ nie ma rodziny jest łatwym kąskiem. Debile lubią takie laski, mogą je łatwo wywieźć do burdelu i nikt nie będzie szukać.

Biorę na ręce kota i idę do swojej sypialni. Lepiej dla niego żeby spał ze mną, mój pies nie przepada za kotami i może źle skończyć. A tego Julia mi nie wybaczy.
Zresztą jeśli to przeze mnie to czy mi w ogóle wybaczy. Sam nie umiem pojąć jak to się mogło stać. Kto mógł podnieść na nią rękę. Jakoś wątpię, że to przypadek.
Może to faktycznie Emma, zachowywała się ostatnio jakby nie brała leków, a wydawało mi się, że jest normalna. Jak widać nie dostrzegłem, że coś z nią nie tak.

...

Nie mogłem spać choć kot mruczał zadowolony, że nie jest sam, to myślałem o jego pani. Boję się o nią, pierwszy raz w życiu boję się o kogoś, bo na kimś mi w końcu zależy.
Diego nic nie znalazł, samochód był kradziony, blachy doczepione, tak myślałem.
Mark też nic nie znalazł, został jeszcze John oby on miał lepsze wieści. Bo rozjebie cały Nowy Jork żeby odszukać moją kobietę.

RUSSELL CONNOROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz