rozdział 27

4.8K 98 1
                                    

6 miesięcy później...

Wstałam radosna jak skowronek, w końcu udało mi się coś zrobić ze swoim życiem, zrobiłam drugi krok do przodu jestem bliżej mety. Umówiłam się z prawdziwym artystą tatuażu, chciałam pogadać, żeby obejrzał moje blizny na plecach i zadecydował czy da się je jakoś zamaskować, nie teraz, ale może za pół roku. Wybrałam już nawet tatuaż który chciałabym mieć.
Zmierzam do salonu tatuażu cała w nerwach, to pierwszy raz, nie licząc doktorka i Russella komu pokaże moje ciało z bliznami. Wiem jak one wyglądają są okropne, ciemne długie pregi, widzę je w lustrze codziennie i nie chce na nie patrzeć. Stresuje się, bo może okazać się, że nic z tego nie wyjdzie, to najlepszy tatuator który robi tatuaże na bliznach. Oglądałam jego prace w internecie i bardzo mi się podobały. Mam już wizję rysunku który chciałabym stworzyć.
Wchodzę do salonu gdzie przy ladzie stoi dziewczyna z fioletowymi włosami i kolczykami tak wieloma, że trudno je zliczyć i cała pokryta tatuażami. Mimo tego wygląda fantastycznie. Witam się lekkim uśmiechem po czym siadam na fotelu i czekam na tatuatora. Po chwili podchodzi do mnie młody chłopak, blondyn o szarych oczach. O dziwo nie ma na sobie żadnego malunku. Zaprasza mnie do pokoju wypełnionego po brzegi rysunkami. Patrzę na to wszystko podekscytowana.

- chciałabym zrobić tatuaż na bliznach. Cóż dużego na całe plecy.
- ok ok. Może pokażesz te blizny. Muszę je obejrzeć żeby wiedzieć jaki tatuaż stworzyć.
- mhm

Niepewnie zdejmuje bluzkę i odwracam się, słyszę jak przestaje oddychać, jak wstaje, pewnie jest zszokowany widokiem, nie codziennie się widzi taką miazge na plecach. Odchrząkuje i pyta wprost.

- co ci się stało to wygląda jak...
- Tak. Czy da się cóż z tym zrobić.
- Tak da się, jasne że się da..
- to dobrze. Chciałabym mieć tam anioła ze skrzydłami, chce żeby się wnosił do nieba.
- przygotuje rysunek i wtedy to obgadamy. Potrzebuję kilku dni. Chcesz żeby był w kolorze?
- nie wiem może zróbmy dwie wersje, a ja wtedy podejmę decyzję.
- ok. Nie ma sprawy. Zadzwonię gdy projekt będzie gotowy.
Dobrze w takim razie do zobaczenia.

Kolejny problem załatwiony, uśmiecham się do siebie i wychodzę żeby przejść się do zoo. Zawsze chciałam zobaczyć żyrafy i słonie te zwierzęta wydają się takie majestatyczne. Płace, odbieram bilecik i wchodzę aby zwiedzać, idę od jednej alejki do drugiej i nie mogę się nadziwić jakie te zwierzęta są piękne szkoda, że człowiek to największy szkodnik ludzkości, zabijać takie cudowne zwierzęta i po co? Żeby tylko zdobyć futra albo inne części ciała. Rozumiem, że trzeba zabić żeby zjeść, ale robić to tylko dlatego, żeby zarobić to okrucieństwo. Oglądam wszystkie zwierzęta dwa razy I robię im zdjęcia po czym zmęczona, z bolącymi nogami wychodzę i wracam do domu. Obiecałam Marie, że zajmę się jej dziećmi w nocy, żeby mogła w końcu zaprosić męża na randkę, zwierzała się, że Eduardo tyle pracuje, że zaniedbuje ją również seksualnie, czego akurat nie chciałam widzieć. Nigdy nie lubiłam plotkować, wydawało mi się, że opowiadanie o swoim życiu także tym seksualnym jest nie na miejscu, a może to ja jestem dziwna i tyle. W każdym razie zabiera go do restauracji, a później do hotelu. Jak to powiedziała ,, nie wypuszczę go z łóżka przez całą noc,, nie wiem czy chłop tyle wytrzyma, wydaje się, że Marie to taka spokojna kobieta, a tu proszę to istny huragan.
Wchodzę po schodach, Marie już na mnie czeka ze swoimi chłopcami czteroletnim Marcelem i ośmioletnim Xavierem. Witam się z nimi miło i zapraszam do środka, nie mam tu za wiele miejsca, ale jakoś się pomieścimy. Dzieci są grzeczne, Marie się żegna i idzie tanecznym krokiem adorować swojego męża, a ja gram w gry planszowe i karciane, rysuje, koloruje, a potem kładę te dwa wampirki do swojego łóżka, a sama leżę w salonie. Patrzę w gwiazdy i rozmyślam, czy byłabym dobrą matką, czy miałabym córkę czy syna? Chyba wolałabym mieć dziewczynkę chociaż pewnie najważniejsze żeby było zdrowe.
Czy moje dziecko miałoby moje oczy czy Russella? Ja mam zwykłe szare, a on ma nieziemskie jak dwa kolorowe kamienie. Tęsknie za nim. Minęło już tyle odbudowałam się na tyle, że nie długo mogłabym wrócić, ale czy on nadal czeka. Może już dawno spotkał kobietę którą pokochał bardziej niż mnie. Zresztą nie wiem czy wtedy jego wyznanie było prawdziwe, jak można pokochać kogoś po paru spotkaniach, to nie realne. Może mu się wydawało, czasem wydaje nam się, że coś czujemy do drugiej osoby, a później okazuje się, że to była fascynacja, podniecenie, chęć zdobycia. Wszystko pryska jak bańka gdy zdobędziemy to na czym nam zależy. Rozłąka może być dla nas zbawienna, oboje przekonamy się czy to uczucie jest prawdziwe, a jeśli nie to znów będę musiała zamknąć się w swoim świecie gdzie nie ma miejsca na żadnego mężczyznę.

...

Dwa miesiące później byłam gotowa na swój pierwszy tatuaż. Leżałam na brzuchu z osłoniętymi piersiami i czekałam podekscytowana aż mój tatuator zacznie swój taniec na mojej skórze pokrytej obrzydliwymi pręgami. Czułam się lekka jak piórko, to zamknięcie pewnego etapu, pomoże odbudować moją wartość. Nie chcę zakrywać się za rysunkami, chce się odkryć w końcu, by móc żyć normalnie tak jak każda młoda osoba. Przeżyłam coś strasznego, to na zawsze zostawi blizny w moim umyśle, ale nie każdy musi o tym wiedzieć. Chce zostawić to za sobą i cieszyć się każdą chwilą nawet to najdrobniejszą jaką jest na przykład kawa o zachodzie słońca na plaży. Chce cieszyć się z małych rzeczy i malutkich kroczków które robię. To uzdrawiające.
Mój artysta wbija się pod skórę gdzie rozprowadza tusz. Maluje arcydzieło na nie idealnej skórze, ale ten malunek będzie idealny, już zawsze ze mną na wieki. Pokochałam go odkąd ujrzałam co stworzył. To najpiekniejszy tatuaż jaki mogłam wymarzyć. Anioł wzbijający się w powietrze zostawiajacy za sobą okowy jakim jest cierń którym był związany. Zostawił za sobą ból, smutek, cierpienie i wybił się w księżyc.
Przyznam, że boli jak cholera, nie spodziewałam się tego, to jakby ktoś cię powoli rozcinał, niesamowity ból połączony z łaskotaniem, ale jednak mało przyjemny. Najbardziej ból odczuwam na bliznach. Wkładam pięść w usta żeby nie krzyczeć, wbijam paznokcie w kanapę. Boli, ale nie zamieniłabym tego odczucia na żadne inne. Jestem szczęśliwa, że daje rade, że będę miała tatuaż jeszcze tylko muszę trochę wytrzymać i będę mogła się cieszyć i patrzeć na niego każdego dnia. Pokaże go wszystkim.
Po ośmiu godzinach i dwóch przerwach mój wzór jest praktycznie gotowy, nie wielkie poprawki to tak naprawdę kosmetyka. Oglądam plecy w lustrze i widzę cóż pięknego. Ten rysunek na skórze wygląda jeszcze lepiej niż na papierze. To cudo a moim mistrzem od dziś jest Samuel artysta sam w sobie. Dziękuję mu we łzach i wychodzę oddychać świeżym, ciepłym powietrzem Miami. Do domu docieram wieczorem, musiałam coś po drodze zjeść, umierałam z głodu. Kupiłam hamburgera który wprost rozpływał się w buzi. Pochłonęłam go bardzo szybko do tego kawa i pączki z adwokatem. Gdy wchodziłam do swojej chatki na drodze stanęła mi Marie która koniecznie chciała zobaczyć tatuaż. Niestety nie mogłam jej pokazać gdyż przez kilka dni mam mieć go zasłonięty i smarować bepanthenem żeby wszystko ładnie się wygoiło.
Chciala iść ze mną na imprezę, ale odmówiłam. Po ostatniej imprezce o mało nie zostałam zgwałcona i cóż może nie pamiętam tego zbyt dobrze bo walnęłam się w łeb to jednak wierzę Russellowi, że tak było. Nie zamierzam kusić losu. Poszła niezadowolona do domu, cóż nie muszę robić wszystkiego żeby zadowolać innych. Ważne żebym ja się czuła dobrze.

RUSSELL CONNOROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz