rozdział 35 Russell

4.8K 100 3
                                    

Siedzę w pracy, chciałbym być z Julią w łóżku, ale nie mogę odkładać wszystkiego na później i tak mam już tyle papierów do podpisania, że będę śleczał nad nimi kilka godzin, za nim je podpisze muszę dokładnie wszystko przeczytać, kartka po kartce, nie wolno podpisywać bez czytania. Diego miał pojechać z moją julią do sklepu zoologicznego chciała koniecznie kupić tym małym potworkom jakieś zabawki, zęby im wychodzą, ciągle coś gryzą. Jak tak dalej pójdzie będę musiał zmienić wystrój domu. Nie chcę tylu psów w posiadłości to nie jest zoo ani schronisko, ale widzę jak moja mała patrzy na mnie kiedy o nich mówi, ma takie dobre serce, między innymi za to ją pokochałem. Nigdy nikomu nie odmówi pomocy, nie wiem co zrobić z jednej strony chciałbym ją uszczęśliwić, a z drugiej nie wyobrażam sobie czternastu psów i kota choć mam duży dom to wydaje mi się, że to lekka przesada. Myślę nad tym gdy do biura wchodzi Mark z jakimś gościem.
- dzień dobry. Mówię grzecznie, nie lubię jak się mi przeszkadza w pracy, lepiej żeby miał coś ważnego.
- dzień dobry Panie Connor.
Siada, widzę człowieka trzęsącego się z braku narkotyków i alkoholu, włosy tłuste, oczy uciekają w różne strony, chudy jak patyk. Ciekawi mnie o co może prosić taki nikt.
- o co chodzi? W czym mogę pomóc?
- chciałbym prosić o pożyczkę. Oddam za miesiąc.
- pożyczkę ty, przecież widać że nie stać cię na koks, to jak oddasz.
- oddam na pewno.
- to że oddasz to pewne, pytanie w jaki sposób. Przykro mi nie pożyczam kasy byle komu. Idź do kogoś innego.
- ale proszę naprawdę potrzebuje.
- widzę ale nic z tego zabieraj się stąd. Nie mam czasu. Mark zajmij się nim.
- ale proszę panie Connor. Krzyczy wyprowadzany za rękę przez Marka.
Czy ja wyglądam jak bankomat, każdy sądzi że będę pożyczał byle jakiemu łachudrze, nie ma tak dobrze.
Mark wraca po chwili.
- Mark co ty odpierdalasz, po co przyprowadzasz tu takiego dzbana naprutego koksem i alkoholem.
- sorry szefie ale chciał koniecznie się z szefem widzieć. Nie chciał słuchać więc przyprowadziłem go żeby usłyszał na własne uszy, że nie dostanie kasy.
- ok ok. Mam dużo roboty jeszcze, te papiery mnie wykończą.
Po trzech godzinach i czterech kawach w końcu ogarnąłem najpilniejsze sprawy i mogłem pojechać do domu. Tęskniłem za Julią, chciałem ją już zobaczyć. W klubie nic się nie działo więc pojechałem do domu. Wszedłem, przywitałem się z Miami, Cezarem i Spikem, ciekawe gdzie jest ta psia zgraja. Co dziś rozwalili biegając za własnymi ogonami. Poszedłem na górę gdzie w łóżku leżała moja dziewczynka, nie spała a było już późno.
- nie śpisz mała. Czemu?
- czekałam na ciebie
Znowu się zaczyna przekonywanie mnie, że psiaki muszą tu zostać, jestem dziś zbyt zmęczony na to. Ale nagle słyszę słowo ,,ciąża,, i moje serce staje na moment by za chwilę zacząć bić z nową siłą szybciej. W ciąży, będę ojcem. Nie uważałem z Julią, nie myślałem o konsekwencjach, podoba mi się myśl że zostanę tatą, jestem przed czterdziestką to najwyższy czas na założenie rodziny. Rozbieram się i kładę do łóżka, patrze na usg mojego dziecka może to chłopiec. przytulam się do mojej kobiety i zapadam w spokojny sen.

Rano wstaje wypoczęty, idę do garderoby gdzie zakładam garnitur, dziś otwarcie mojego kolejnego klubu, ale nie znajduje praktycznie ani jednej pary butów, więc wychodzę z pomieszczenia ubrany w trzy częściowy garnitur i skarpetki i pytam się mojej dziewczyny gdzie są moje drogie buty które kosztowały fortunę, a ona z miną niewiniątka i diabelskim wzrokiem mówi, że nie wie. Kłamie widzę to i chyba już wiem co się z nimi stało, a raczej kto je przeżuł i wypluł. Zabije te stwory.
- Russell proszę kochanie. Zrobię wszystko pozwól im tu zostać. Nie rób im krzywdy to tylko buty.
- tylko buty, wiesz ile one kosztowały, w czym mam teraz iść, w klapkach. Choć lubię zwierzęta to te wypatrosze.
- Russell proszę.
Mówi to płacząc, a mnie od razu mięknie serce, robię się pantoflarzem.
- zrobisz wszytko jeśli pozwolę im tu zostać?
- Tak
- w porządku zatem wyjdziesz za mnie.
- ale jak to.? A gdzie romantyzm i kwiaty i pierścionek.
- no cóż mogłabyś się nie zgodzić a tak nie masz już wyboru.
- dobrze. Ale pozwolisz im tu zostać
- tak słonko ale trzeba je będzie wysterylizować rozumiesz prawda
- tak kochanie. Dziękuję.
Na otwarcie klubu nie dojechałem przez wzgląd na to czego się dowiedziałem nie miałem ochoty zostawiać swojej ciężarnej żony, a nie chce żeby szła ze mną i oglądała tyle gołych panienek, bo to klub ze striptizem dla facetów wiem, że byłaby o mnie zazdrosna, a teraz musi oszczędzać się i nie mogę przysparzać jej stresu. Pójdzie na otwarcie następnego. Kocham te czarownice. Tylko jak ja sobie poradzę z noworodkiem w domu. Zawsze chciałem mieć dzieci, po to chyba się bierze ślub. W pewnym wieku po prostu o tym myślisz, ale jak już to się dzieje i ten mały człowiek rośnie w twojej kobiecie, to w pewnym momencie zaczynasz odczuwać strach. Teraz będę musiał myśleć o tej małej istotce, i modlę się żeby to był chłopak, ponieważ jeśli urodzi się dziewczynka będę musiał znaleźć jej najbrzydszych ochroniarzy na całej półkuli ziemskiej, a i tak będę musiał pilnować ją na każdym kroku. Nie mówiąc już o tym, że jeśli zacznie przyprowadzać do domu chłopców będę musiał stać na straży jej cnoty przynajmniej do piedziesiątki. Osiwiałbym gdybym miał włosy. Chłopcy są prostsi w obsłudze. I nie będę musiał odganiać od nich dziewiąt. Ech... Mam wątpliwości ale na to już nieco za późno. Stało się i nie odstanie. Nie byłem gotowy na dziecko, jeszcze nie teraz. Przecież nie jesteśmy małżeństwem długo. Ale damy rady. Moja żona mi pomoże, a ja będę pomagał jej i troszczył się tak jak potrafię najlepiej, czyli przesadnie. A póki nie urodzi to nigdzie się nie ruszy.
- wiesz, że od tej pory zostananie ci przydzielonych conajmnidj czterech ochroniarzy.
- nie przesadzaj.
- właśnie nie przesadzam, bo gdybym przesadzał dałbym Ci dziesięciu, więc jak widzisz jestem jeszcze rozsądny.
- czyli zamierzasz mnie pilnować dopóki nie urodze?
- zamierzam cię pilnować już zawsze. Dziecko niczego nie zmieni, wręcz przeciwnie oszaleje jeszcze bardziej.

RUSSELL CONNOROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz