rozdział 37

4.8K 86 0
                                    

6 miesięcy później...

- Ała Russell obudź się ała...płacze coś dzieje się z moim dzieckiem.
- słońce, kochanie co się dzieje ?
- nie wiem Russell boli.
Russell ubiera się w ekspresowym tempie, bierze mnie na ręce i znosi ze schodów. Boże jak to boli, zaciskam pięści i zęby żeby nie krzyczeć. Diego podstawił auto, żeby wsiąść do niego Russell mnie puszcza, siada ze mną z tyłu szepcząc do ucha, że wszytko jest ok, że zaraz zobaczymy nasze dziecko. Jedziemy do szpitala nie zważając na znaki drogowe, płacze to tak cholernie boli, kobiety są silne i dają radę więc i ja dam, ale boże jak to boli czuję jakby rozrywało mnie od środka, a to dopiero początek, co będzie później. Dojeżdżamy pod prywatny szpital, mój mężczyzna powiedział, że nie będę rodzić w żadnym publicznym gdzie kobiety nie mają dobrej opieki, jego żona i matka jego dziecka będzie miała najlepszą możliwą opiekę. Bierze mnie na ręce i idzie ze mną na izbę przyjęć, a tam miła pielegniarka karze posadzić mnie na wózku inwalidzkim i wiezie na oddział. Sala jest zielona, całkiem ładna, skromna z łazienką i dwoma łóżkami jedno dla mnie, a drugie dla ojca dziecka gdyby chciał nocować i pomóc, to fajne, że pomyśleli o tym. Nie każda matka zaraz po urodzeniu dziecka ma siłę podchodzić do niego za każdym razem gdy płacze w końcu dopiero co wypluła z siebie trzy kilogramowe dziecko albo i większe. Leżę w łóżku szpitalnym podpięta pod różne sprzęty monitorujące nasz stan. Lekarz mówił, że wszytko jest dobrze i żebym się nie martwiła, muszę jeszcze poczekać bo rozwarcie narazie jest na cztery palce. Chcieli mi dać coś przeciwbólowego, ale się nie zgodziłam, nie chce żeby moje dziecko było naćpane, choć lekarz twierdził że to niemożliwe to i tak się nie dałam namówić, wolę pocierpieć. Russell trzyma mnie cały czas za rękę, a kiedy mam bolesny skurcz to zgniatam mu ją, chce żeby cierpiał ze mną. Po kilku dobrych godzinach pielęgniarka wchodzi i bada na ile palców mam rozwarcie. Osiem powinno być dziesięć, ale doktor nie chce dłużej czekać mówi, że dam radę urodzić więc jadę na salę porodową pełna optymizmu, a Russell pewnie teraz rwał by sobie włosy z głowy gdyby je miał, martwi się, w tej chwili nic nie zależy od niego. To mu się nie podoba.
Boli koszmarnie boli, kazali mi przeć kiedy mam skurcz i tak też robię, słucham się bo nie chce żeby mojemu dziecku stało się coś przez moją niefrasobliwość. Prę jak najmocniej, jestem zmęczona, chciałabym zobaczyć moją kruszynkę. Boli jakby mi łamali żebra. Po nie wiadomo ilu minutach, parciach i bolesnych skurczach moje dziecko wychodzi w końcu ze mnie, a ja mogę odpocząć. Jestem szczęśliwa, ale też koszmarnie wymęczona. Chciałabym pójść spać. Lekarz coś mówi, ale nie słucham wpatruje się w najpiękniejsze dziecko na świecie, moje i Russella.
- gratuluje ma pani śliczną córeczkę
- dziewczynka...
- dziewczynka mamy córkę...
- tak słyszałam Russell
Lekarz kładzie mi małą na piersiach, a ja głaszcze ją przytulona do mojego mężczyzny, mam rodzinę. W końcu po tylu latach i tułaczce mam rodzinę prawdziwą, swoją. Zrobię wszystko by ich nie stracić, już zawsze będę żyć dla kogoś, a nie tylko egzystować bezsensownie.

...

Odpoczęłam, wyspałam się Russell zajmował się małą, słyszałam jak zmienia jej pieluchy i mówi, że to bardzo cuchnąca sprawa, a on jest wielkim gangsterem i żeby nikomu nie mówiła bo będą się z niego śmiać, że zabija ludzi, a brzydzi go kupa. Śmieszne.
- jak ją nazwiemy ?
- Sandra
- Sandra Annabell
- mhm pięknie. Kupię jej masę różowych ciuszków.
- tak, a za rok spłodzimy następne bobo takie samo słodkie tym razem chłopca.
- dobrze panie Connor.
Wróciliśmy do domu po czterech dobach, Russell w między czasie kazał Diego i Johnowi kupić wszystko co potrzebne dla dzieci w tym łóżeczko, złożyć rzecz jasna i pomalować pokój na różowo, przykleić wysoko wiele motyli i różnych dupereli i zrobić zdjęcie, tak więc wracamy na gotowe. Może to i lepiej Russell nie ma tyle cierpliwości do składania mebli. Jestem szczęśliwa, że obyło się bez komplikacji. Wiele czytałam na ich temat, choć Russell mówił żebym przestała, to chciałam wiedzieć wszystko. Nie było to najlepsze rozwiązanie ponieważ później bałam się jeszcze bardziej o swoje dziecko. Moja córka to teraz najważniejsza istota pod słońcem. Kocham mojego męża, ale to inna miłość. Miłość do dziecka to coś fascynującego, to coś niewyobrażalnego.
- Russell kochanie, potrzymaj ją przez chwilę. Nie chcę spać.
- nie chce, bo wie, że tatuś chciałby jeszcze przez moment z nią pobyć zanim będzie musiał wyjść do pracy.
- to niech tatuś ją teraz uśpi a ja sobie odpocznę.
- tatuś będzie ją usypiał codziennie. Choćbym nie wiem co...
- jest słodka prawda?
- słodka po mamusi i waleczna, ale podobna do mnie.
- ta jasne. A mowią, że do mnie.
- kto tak mówi?
- Diego na przykład?
- tak? On jest ślepy. Nie widzi podobieństwa do mnie. Ale mówię ci żono, że moja córka to cały ja.
- ach tak?
- tak. Oddaj mi ją i idź do roboty. Poradzimy sobie we dwie.
- na pewno? Mogę zawołać pomoc.
- na pewno.
Też mi coś, przecież widać, że moja córka jest do mnie podobna. To cała ja. Russell nie wie co mówi. Chciałby żeby była taka jak on ale nie jest. Położyłam ją do łóżeczka kiedy już trochę przysnęła, ręce mnie bolą od noszenia jej, ale nie chce pomocy kogoś z zewnątrz, ani nikogo w ogóle. Poradzę sobie sama z moim dzieckiem. Muszę sobie radzić. Zadzwoniła do mnie Marie z gratulacjami. Mówiła, że teraz to będę dopiero miała przesrane. Ja i mój mąż oczywiście.  Bo dziewczynka to co innego niż chłopiec, ale hej! Nie pozwolę żeby Russell stłamsił naszą córkę lub co gorsze wystraszył jej pierwszego chłopaka tak jak mówiła Marie. Mój mąż jest może lekko odklejony, ale nie pogoniłby żadnego dzieciaka i nie groziłby bronią prawda? Jestem pewna co do niego. Marie się śmiała kiedy opowiadała jak jej syn znalazł robala i włożył pewnej dziewczynce do majtek. Byłam zszokowana, że takie są dzieci. Popatrzyłam na swoją śpiącą córkę i powiedziałam do niej, że nie pozwolę żadnemu chłopcu, nie ważne ile będzie miał lat. Żeby wkładał jej robaki w majtki. Prędzej sama go pogonię.

RUSSELL CONNOROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz