rozdział 25

4.7K 94 4
                                    

Przyjechałam do Miami miesiąc temu i przez cały czas albo siedzę w domu albo chodzę na plażę i rozmyślam nad swoim marnym życiem. Oglądam zachody i wschody słońca i nie wiem co dalej. Nie wiem co ze mną będzie. To co przeżyłam jest straszne ale przeżyłam...
Tęsknie za Russellem, chciałam do niego napisać, ale jakoś nie moge, nie chce mu zawracać głowy, nie chce się narzucać. Nigdy nie byłam laską wzdychającą do faceta, a teraz brakuje mi przytulenia i jego głosu. Brakuje mi jego całego. Wiem, że on też się smuci, widziałam w jego oczach głębie rozpaczy ale nie mogłam postąpić inaczej i zostać.
Czułam, że siedząc na tej plaży i nie robiąc nic, zupełnie nic popadam w marazm, w depresję. Moje ciało goi się, blizny są czerwone, ale doktorek mówił, że mogę spróbować metodę laserową.
Siedząc na tej plaży dzień w dzień poznałam Marie, ma dwadzieścia pięć lat i męża Eduarda, jest pół włoszķą. I jest strasznie roztrzepana. Poznałyśmy się trzy dni temu kiedy szukała dzieci które zgubiła, prawda jest jednak taka, że po prostu zapomniała gdzie je zostawiła. Plaża wszędzie jest taka sama mówiła kiedy śmiałam się po cichu. Naszczeście dzieci się odnalazły.
Od tej pory czasem wpada do mnie przynosząc zawsze coś słodkiego, mówi bez przerwy, o swoich dzieciach, o mężu, pracy. Ja nie mam o czym opowiadać. Nie mam nic, a to co mam zostawiłam w Nowym Jorku. Tam jest moja bezpieczna przystań, w ramionach Russella. I bóg mi świadkiem, że wrócę do niego jeśli jeszcze będzie mnie chciał.
Za radą Marie zaczęłam wychodzić do ludzi, choć nadal ostrożnie stąpam. Boję się.. martwię się. Wiem, że zamykanie się nie sprawi iż uzdrowię to co jest chore. Chciałabym móc powiedzieć, że moje życie będzie wspaniałe, kiedy wrócę do niego, ale dopóki się nie uzdrowię psychicznie, fizycznie nie będę w stanie być szczęśliwa z nim.
Przechodzę więc alejkami wzdłuż sklepów z pamiątkami, a jest ich tu od groma i podziwiam całą sztukaterie, ręcznie robione lalki, kosze czy biżuterię oraz restauracje, bary, zamknięte puby, kluby, sklepy z odzieżą. Przechodzę ulicą Saint Thomas i wchodzę do kawiarni gdzie podobno mają najlepszy sernik z płatkami dzikiej róży, i kolejny raz łapie się na tym, że myślę czy Russellowi by smakował on przecież uwielbia ciasta, ciasteczka i inne słodycze. Wychodząc z kubkiem kawy z mlekiem i z ciastem siadam na ławeczce w parku podziwiając kwiaty i zaciągając się ich zapachem. Widzę dzieci które bawią się ze swoimi  zwierzakami, rzucają frisbee a psy biegają, podskakują i uciekają i myślę o moim kocie. Zostawiłam go, nie mogłam go zabrać a to pierwszy raz kiedy go przy mnie nie ma. Pewnie jest obrażony.
Zmęczona wieczorem wracam do domku i sprawdzam jak codzień czy nikt nie dzwonił albo nie pisał i smutno mi. Myślałam, że Russell odezwie się, ale kolejny raz przekonuje się, że ten człowiek jeśli coś obiecuje to dotrzymuje słowa. Robię herbatę z myślą, że jutro czeka mnie kolejny piekny dzień i nic już mi więcej nie zagrozi. Mój anioł stróż czuwa nade mną. Jutro pójdę pozwiedzać drugą część wyspy, a potem zjem pyszny obiad w tej knajpce co ją dziś upatrzyłam. Mają tam świetne owoce morza. Jestem silna Max mnie nie złamał, nawet gdy krzyczałam, nawet gdy wzrokiem rozkazywał mi błagać, nie dałam mu się. Życie jest kruche, zacznę je doceniać, będę lepiej żyła. Nie przejmowała się błahostkami. Mogłam je stracić, ale ktoś chciał żebym przeżyła. A kiedy wrócę do Nowego Jorku będę inna osobą, będę odważniejsza, znajdę inną pracę i mam nadzieję, że Russell bedzie wciąż mój, chciałabym dać nam szanse. On mnie kocha, ale czy jeśli minie jeszcze kilka miesięcy to nadal będzie cierpliwie czekał. To się okaże... ktoś by zapytał, ale jak to nie przeszkadza Ci czym on się zajmuje? Nie jestem zadowolona, że jest tym kim jest, ale może właśnie dlatego, znalazł mnie zanim moje życie skończyło się raz na zawsze. Bo prawie się skończyło, a jednak żyje i jestem tutaj. Jestem choć nie powinno mnie tutaj być. Przegoniłam diabła i znalazłam się w ramionach anioła. Russell jest moim aniołem stróżem.

...

Dziś spędzam czas w drugiej części miasta tam gdzie jest zdecydowanie mniej ludzi. Jest tam plaża o której mówiła Marie więc chciałam ją sprawdzić. Mam zamiar ubrać kostium kąpielowy, nie chce żeby wścibskie oczy patrzyły na mnie jak na dziwoląga. Chce położyć się na plaży i opalać się jak każda młoda dziewczyna, do tej pory nie miałam śmiałości żeby chodzić w krótkich spodenkach i koszulkach. Nie chciałam żeby mi współczuli pytając co ci się stało. Dziś będę żyć, a nie wspominać to co mnie spotkało. Dziś nie myślę o tym, zanurzam się w płytkiej wodzie bo wciąż nie nauczyłam się pływać. Jeszcze za wcześnie, może za kilka miesięcy odważę się pokazać swoje ciało komuś obcemu.
Woda jest gorąca, cudowna czuję jak spływają ze mnie wszystkie troski i cały smutek. To moje katharsis którego potrzebowałam. Zaczynam się uzdrawiać psychicznie. Czuje w głowie pustkę której tak potrzebowałam, jestem wolna jak ptak, cieszę się, że postanowiłam tu przyjechać może kiedyś przyjade tu z Russellem, pokaże mu to miejsce. Stwierdzam nawet, że skoro nikogo tutaj nie ma to właściwie mogę opalać się nago. Kto mnie zobaczy? Nikt. No właśnie. Opalam się, słońce grzeje mnie w plecy. Jest cudownie. Nikt mi nie przeszkadza. Wiem, że będę tu zaglądać co jakiś czas, to miejsce jest ciche i spokojne. Właśnie tego potrzebowałam. Siedzę na plaży do wieczora, ciemność daje znak, że czas wracać do domu. Powoli zbieram swoje rzeczy i niechętnie wstaje w gorącego piasku. Od rana nic nie jadłam zaobsorbowana plażą i lenistwem ale teraz zaczynam odczuwać głód więc po drodze zachaczam o restauracje w której serwują dania rybne. Biorę na wynos pysznie wyglądającą zapiekankę z owocami morza i wracam do swojego maleńkiego domku żeby w spokoju zjeść posiłek. Jestem zmęczona całodzienną wyprawą. Po pysznej kolacji idę wziąć długą rozluźniającą kąpiel, wmasowuje krem na oparzenia i blizny. Potem zatapiam się w łóżku w chłodnej pościeli i zasypiam zadowolona z siebie. Pierwszy krok ku normalności postawiony. Następne będą łatwiejsze aż w końcu zacznę oddychać spokojniej.

RUSSELL CONNOROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz