Leżałam na brudnym materacu, nie zdolna do żadnego ruchu ani głębszego oddechu. Całe ciało miałam we krwi, Max przychodził codziennie by katować je, a to pasem, kablem, pałką teleskopową, kijem, który się na mnie złamał. Używał nawet obcęg do wyrywania paznokci co było zdecydowanie najboleśniejsze. Czułam jak pęka mi nadgarstek, słyszałam chrzest łamanej kości. I nie czułam nic....byłam daleko w ramionach Russella. Byłam w pięknym domu z cudownym ogrodem z mnóstwem kwiatów i drzew owocowych. Czułam się tam bezpiecznie w swoim małym kokonie. Ale to tylko sen, tylko marzenie, które się już nie ziści. Bo Russell o mnie zapomniał. I mial do tego prawo, nie znaliśmy się przecież długo. Może pomyślał, że wyjechałam albo coś. Nie mam mu za złe. Leżałam na brudnym materacu, w jakieś norze gdzieś, nie wiadomo gdzie zapomniana przez świat i czekam... Codziennie czekałam na to co będzie dalej. Co tym razem wymyśli mój kat. Płace za marzenia, płace za chęć bycia odważną Julią, głupia zapragnęłam kogoś, przy kim będę szczęśliwa. Nawet szczury uciekły, znalazły sobie jakąś dziurę i poszły zamieszkać gdzie indziej, daleko od mojej niedoli. Krzyczałam wiele razy w samotności, nigdy wtedy kiedy byłam katowana co nie podobało się Maxowi. Nie czuł wtedy tego haju. Leżałam długo a potem Max przyszedł znów, patrzył na swoje dzieło, wydaje mi się, że jego to kręci, pewnie mu nie staje i tylko tak sprawia sobie przyjemność.
Złapał mnie za więzy i przeciągnął jak szmacianą lalkę po betonie. Bolało. Rany ocierały się o podłogę.
Leżałam na środku piwnicy, nie zdatna do niczego. Przypiął moje dłonie do kajdan, złamany nadgarstek zabolał tak mocno aż się wzdrygnełam, zwisałam przypięta, a on poszedł gdzieś, słyszałam go za plecami ale nie moglam odwrocić się by sprawdzić co tym razem dla mnie przygotował, wrocił z z wiadrem. Oblał moje i tak zziębnięte ciało lodowatą wodą... jeknełam, w szoku zaczęłam nie kontrolowanie drżeć, tylko patrzył i uśmiechał się jak psychol. Potem wziął jakiś przedmiot, nie patrzyłam się nawet, słyszałam tylko jak włączał i wyłączał bawiąc się i śmiejąc w głos. Następnie dotknął mnie, prąd przechodził przeze mnie długo. Drżałam, czułam wszystkie mieśnie, czułam ból i swąd palonych włosków na ręce. Nie przestawał dopóki nie straciłam przytomności, nie wiem ile to trwało, wracał jeszcze dwa razy i za każdym razem bawił się mną tak samo.
Wisiałam przypięta w okowy, w moim więzieniu i czułam, że to nie potrwa długo. Nie wytrzymam tego. Bolą mnie płuca. W ustach nie miałam nic od wielu dni. Zimno mi, a rany sączą się nie dając w nocy spać. Śmierdzę wymiocinami, moczem, krwią. Teraz rozumiem co znaczy piekło, właśnie się w nim znalazłam i nie ma dobrego rozwiązania które mogłabym wymyślić żeby się stąd wydostać....
Nie wiem czy to dzień czy noc, zlewa mi się wszystko. Włosy posklejane od zaschniętej krwi, ciuchy poszarpane przez baty, które dostawałam. Wiszę, ręce odmawiają posłuszeństwa, nóg nie czuje już od bardzo dawna, nie wiem czy wciąż je mam, nie płacze, łzy wyschły. Max ciągle oblewa mnie zimną wodą, czuję się chora. Gorączka nie ustaje, robi mi się na przemian zimno i ciepło. Nie mogę w pełni odetchnąć, kiedy kaszle wypluwam krew. Bolą mnie żebra. Nikt mnie raczej nie znajdzie, chyba zdaję sobie w końcu z tego sprawę. Nikt mnie pewnie nawet nie szuka. Bo kto miałby mnie szukać, gdy nie man nikogo bliskiego.
Max nigdy się nie odzywa, wchodzi, robi co chce i wychodzi. Dziś już był, włożył mi do ust piłeczkę i odczekał chwilę a potem zdarł strzępy bluzki odsłaniając plecy by smagać mnie biczem. Śmiał się przy tym, aż ciarki przechodziły, a ja wyłam z bólu. Krzyczałam bo moje ciało i umysł poddały się, już nie mają ochoty na walkę. Ja już nie chce walczyć. Już nie mogę dłużej. Tak mocno chciałabym umrzeć. Ile można wytrzymać. Zemdlałam.
Chciałabym żeby ktoś zrobił mu to samo, co on robi mi. Żeby poczuł jak to jest. Karma to suka i mam szczerą nadzieję, że dosięgnie go kiedyś kara....
Wchodzi zadowolony z siebie przynosząc świece.. nie wiem co będzie robił. Mój wzrok co chwilę ucieka w głąb czaszki. Zapala świece i przypala sobie ramię, oczy mu się skrzą jakby doszedł. A potem podchodzi, powoli, leniwie trzymając świece w lewej ręce i przypieka mi skórę. Zaciągam się stęchłym powietrzem, a potem świat zaczyna wirować, a ja spadam głową w dół. Max wypuszcza mnie z kajdan i lecę bezwładna na ziemię, na której od teraz będę leżeć, nie ma szans żebym doczołgała się na materac. Już nawet mnie nie związuje, wie, że i tak nigdzie nie ucieknę. Wiem, że jutro też przyjdzie i znów mój koszmar zacznie się od nowa. A potem znów i znów aż umrę.
- babciu tak bardzo bym chciała żeby albo ktoś mi pomógł albo żebym umarła. Polubiłam go, naprawdę całym sercem ale to nie wystarczy bo życie to suka. Pewnie teraz jest z inną. Mam nadzieję, że nie wrócił do tej czarownicy to by było okropne. Mogę cierpieć za jego szczęście byle nie wracał do niej. Babciu nawet szczury odeszły jakby nie chciały robić mi krzywdy. Nie wiem gdzie są? Chyba w drugiej piwnicy. Czy tam też jest jakaś dziewczyna która cierpi jak ja? Czy ta czarownica zrobiła to pierwszy raz? Boże babciu to tak koszmarnie boli.
Leżę na podłodze, smutna i zła. Nie ogarniam. Nie ogarniam tego wszystkiego co się dzieje. Mam mętlik w głowie. Gdybym poszła na policję to nic by się nie stało, gdybym powiedziała Russellowi może by mi zapewnił ochronę. Taki facet jak on na pewno ma wielu ochroniarzy, może pożyczyłby mi jednego. Ale nie ja to zbagatelizowałam no i teraz umieram w samotności na brudnej podłodze, sama. Nawet łzy nie chcą lecieć bo jestem zbyt odwodniona. Niech to wszystko szlag trafi, nie sądziłam, że tak skończę. Myślałam, że odejdę ze starości, najlepiej w swoim łóżku z ukochanym mężem przy boku. A tu cóż życie jest perfidne i wybrało dla mnie inny los. Okrutniejszy. Czym sobie zasłużyłam, zawsze byłam miła dla wszystkich którzy na to zasługiwali. Nawet dla tych co nie okazywali mi za nadto szacunku też starałam się być dobra.
CZYTASZ
RUSSELL CONNOR
RomanceOn... prawie 40 letni biznesmen który ma także ciemną stronę. Ona... 22 letnia dziewczyna która wraca z pracy i widzi coś, czego nie powinna. On...podąża jej tropem, chce sie dowiedzieć czy coś widziała.. później nie jest w stanie zapomnieć szarych...