9.

4.8K 338 9
                                    

Pierwszy tydzień szkoły szybko zleciał. Nim się obejrzałam, a był już piątek. Właśnie siedziałam na ostatniej lekcji, a mianowicie na matematyce i rozwiązywałam zadania z trygonometrii, które na szczęście tak mnie pochłonęły, że nie miałam nawet czasu spojrzeć na Justina, który siedział po mojej lewej stronie dwie ławki dalej. Tak jak wspominałam ma ze mną sporo zajęć. Przez cały tydzień więc starała się być opanowana. Nie chciałam być wredna, pałać nienawiścią, a tym bardziej nie chciałam do niego wzdychać. Musiałam to wszystko zoptymalizować, czyli traktować go i myśleć o nim tak jak wcześniej, przed tym całym balem. Wydawało mi się, że jest już nawet lepiej. No dobra. Może trochę wyolbrzymiam z tym  lepiej. Po prostu unikam go jak tylko mogę, choć nie jest to łatwe jeśli mam z nim tak wiele lekcji. Na szczęście nie było jeszcze żadnych zawodów sportowych, konkursów itp., bo on na pewno by na nich był, a ja robiłabym zdjęcia. Z moich rozmyślań wyrywa mnie dźwięk dzwonka. Nie czekając długo pakuję swoje rzeczy do torby i wychodzę z klasy żegnając się przy tym z paroma znajomymi. Bardzo się cieszę, że jest już piątek, ale liczyłam, że spędzę go w towarzystwie dziewczyn, choć chwilę. Jednak one miały na dzisiaj inne plany. Otóż Sean chce spędzić z Kate romantyczny wieczór, więc zabiera ją od razu po szkole na randkę. Chloe idzie na basen, gdzie oczywiście będzie Ethan, a Jess zostaje dzisiaj odwieziona do domu przez Harrego i nie mam pojęcia co potem. Dlatego postanowiłam, że ja spędzę czas w szkolnej sali przeznaczonej dla gazetki i kroniki szkolnej. Poukładam sobie zdjęcia, odświeżę informację, może przyjdą mi do głowy nowe pomysły, a jak będę miała jeszcze czas i siły to pojadę do mojej szkoły tańca i sobie potańczę. Zadowolona ze swojego pomysłu weszłam do właściwej klasy, zrobiłam sobie tam zielonej herbaty z malinami, nałożyłam słuchawki na uszy, puściłam muzykę i całkowicie już gotowa wzięłam się do pracy. Przy porządkowaniu wszystkiego dobrze się bawiłam. Przeglądałam właśnie kroniki z wcześniejszych lat i słuchałam muzyki ruszając przy tym biodrami do rytmu. Miałam wiele pomysłów, ale nie chciałam by coś się powtórzyło. Nagle moje słuchawki zostały mi zdjęte, a w uszach nie słyszałam już głosu Beyonce śpiewającej Crazy in love, tylko męski, lekko zachrypnięty, głęboki, ale w jakiś sposób delikatny głos, a do moich nozdrzy dostaję się wspaniały zapach cytrusów i męskich perfum.

-Mogę zająć ci chwilkę?- szepcze mi do ucha. Czy ja do jasnej ciasnej mam jakieś pierdzielone deja vu??? Moje serce zatrzymuje się na chwilę by zaraz bić jak oszalałe, a po moim ciele przechodzą dreszcze. Nie mogę nic na to poradzić, że moje ciało tak na niego reaguje. Wzięłam głęboki wdech i wydech i powoli odwróciłam się do bruneta przodem. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jego hipnotyzujące czekoladowe tęczówki i to jak dobrze wygląda w tak zwyczajnych ciuchach jak ciemne spodnie i czarny T-shirt. Przez cały dzień, a właściwie tydzień starałam się go unikać i na niego nie patrzeć, ale jak już sam tutaj przyszedł. No właśnie. Co on tutaj robi?

-Yyy... Justin coś się stało? Co ty tutaj robisz?- spytałam nie ukrywając zdziwienia.

-Mam do ciebie sprawę. Możemy pogadać?- potarł kark w niepewności.

Jestem pewna, że moje oczy w tym momencie były wielkości spodków. O czym on chce ze mną porozmawiać? – No nie wiem. W ogóle nie macie o czy rozmawiać.- ironizował głos w mojej głowie. Momentalnie się spięłam i zestresowałam.

-Dobrze.- wzdychnęłam.- O czym chcesz porozmawiać?- wyszeptałam, a Justin odwrócił się i przyciągnął sobie jedno z krzeseł, poczym usiadł na nim na przeciwko mnie. Opadłam na swoje siedzenie i dziwiłam się, że moje serce jeszcze nie wypadło mi z klatki piersiowej. Niepewnie spojrzałam na bruneta, który bawił się swoimi palcami nie wiedząc jak zacząć.

-Słuchaj Alex.- oparł ręce na kolanach i przytrzymał sobie nimi brodę.- jesteś w ekipie, która prowadzi gazetkę i tworzy kronikę szkolną prawda?

Cinderella... ?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz