10.

4.9K 273 4
                                    

Resztę piątku spędziłam rozmyślając na temat prośby Justina. Biłam się z myślami, rozważałam za i przeciw, ale nadal nie wiedziałam co powinnam zrobić. W sobotę nie miałam na to dużo czasu. Byłam zbyt zajęta nauką i pomaganiem mamie w kawiarni, ale i tak każda cząstka mojego ciała na wspomnienie rozmowy z Clarkiem wołała „NIE". Nie mogłam mu w tym pomagać. Nie wiedziałam do końca o co chodzi, mogłam się tylko domyślać, ale mimo tego wszystkiego bałam się powiedzieć mu prawdę. Ciągle zastanawiałam się jak delikatnie mu odmówić. Jestem osobą, która zawsze pomaga innym, dlatego odmowa była dla mnie czymś trudnym. Miałam już tego serdecznie dość. W momencie, kiedy ja powoli wyrzucałam Justina z głowy, on musiał wyskoczyć z takim czymś i znowu zaprzątał moje myśli. Na szczęście dzisiaj miałam się spotkać z dziewczynami, które na pewno poprawią mi humor.

Siedziałam na kanapie w salonie i oglądałam z rodzicami jakąś komedię. Tato śmiał się wniebogłosy, a mama tylko lekko chichotała mamrocząc pod nosem tak by jej nie usłyszał jaki to głupi film. Uwielbiam ich. Zawsze bardzo się wspierają. Mama wytrzymuje oglądanie z tatą wszystkiego od głupich komedii po nudną politykę i wyroby mebli oraz maszyn. Właśnie tym się zajmował robił meble i miał swój sklep meblarski. To od zawsze było jego wielka pasją, a ona mu w tym pomagała i spokojnie znosiła. Choć myślę, że niektóre programy nawet jej się podobały. Tato zaś znosił kanały kulinarne i targi sprzętu do gotowania i pieczenia, na które musiał z nią jeździć, a przede wszystkim był jej królikiem doświadczalnym, kiedy kształciła się na baristę i gdy wymyślała nowe potrawy. Moja rodzicielka świetnie gotowała, ale kto by się nie bał na przykład mieszanki meksykańskich dań z kuchnią orientalną.

Właśnie na ekranie pojawiła się całująca para w lesie, kiedy tato wyrwał mnie z zadumy.

-Ojj... coś się będzie działo Alexi, słońce lepiej nie patrz.- nabijał się, za to mama szybko chwyciła pilot ze stolika i starała się przełączyć film, co jej nie wychodziło, bo pilot się zaciął.

-Oj kochanie nie wysilaj się. Myślę, że ona nie jedno już widziała.- śmiał się nadal mój rodziciel. Jeszcze chwilę temu mnie to bawiło, ale po tych słowach razem z mamą obróciłyśmy się w jego stronę. Mama była zła, a ja zawstydzona.

-Tato! Stephen!- krzyknęłyśmy praktycznie jednocześnie.

-No co?- spojrzał na nas ze zdziwieniem.- Mari my też byliśmy w jej wieku- tłumaczył patrząc na mamę

-hm.. idę dokroić ciasta.- powiedziałam i wzięłam prawie pusty talerz ze stolika i czym prędzej wyszłam z salonu. W drzwiach kuchni usłyszałam jak tato wymamrotał coś do mamy, po czym zaczęła chichotać. Nawet nie chce wiedzieć co takiego jej powiedział, że tak zareagowała. Kiedy wyciągałam blaszkę z lodówki w domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka, a następnie otwieranych i zamykanych drzwi.

-Dzień dobry!!- usłyszałam krzyk Jess z przedpokoju. Zawsze tak robiła pukała lub dzwoniła do drzwi, a potem wchodziła do domu nie czekając na to by ktoś jej otworzył. To samo robiłam ja, gdy przychodziłam do niej.

Oczywiście pierwsze co zrobiła moja przyjaciółka to skierowała się do kuchni.

-Cześć. Ooo... co masz dobrego?- przywitała się ze mną, a na widok słodkości zaświeciły się jej oczy.

-Hej- uśmiechnęłam się – Ciasto truskawkowe. Chcesz?- spytałam, choć to było głupie pytanie retoryczne.

-Jeszcze się pytasz.- prychnęła. Usiadła na stołku przy wyspie kuchennej i z wielkim bananem na twarzy czekała, aż dostanie jedzenie. Wzięłam nóż  i wbiłam go w placek, a następnie starałam się ukroić równe kawałki. Ciasto było miękkie, więc nie okazało się to łatwym zadaniem. Zawsze staram się robić wszystko idealnie, choć wiem, że zwykle pewnie mi to nie wychodzi, ale się staram. Z mojego skupienia wyrwał mnie głos przyjaciółki.

Cinderella... ?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz