15.

4.4K 254 5
                                    

Do domu wróciłam smutna, wkurzona i wykończona. Do tego wszystkiego miałam wrażenie, że mój brzuch zaraz wybuchnie, tak bardzo mnie bolał. Weszłam do kuchni, miałam ochotę na coś słodkiego. Nie. Ja musiałam zjeść coś słodkiego.

-Dzień dobry.- wymamrotałam widząc rodziców w kuchni.

-Cześć słoneczko.- powiedziała mama szykując obiad.

-Cześć księżniczko.- odezwał się tato podnosząc zmrok zza rozwiązywanych krzyżówek.

-Są lody?- spytałam mamrocząc średnio przyjaznym głosem.

-Ooj....- tato popatrzył na mamę przestraszonym wzrokiem.- czerwony alarm, ja się wycofuję.- dodał i wyszedł z pomieszczenia.

-Tak, słońce powinny być.- moja rodzicielka sięgnęła do zamrażarki.

-Muszą być.- jęknęłam robiąc grymas.

-Są.- krzyknęła uradowana.- proszę.- podała mi z uśmiechem pudełko.

-Dziękuję.- wyszeptałam biorąc łyżeczkę.- będę u siebie.- dodałam i poczłapałam na górę.

W pokoju położyłam się z lodami na łózko, ale nie mogłam znaleźć wygodnej pozycji by nie bolał mnie brzuch i... serce. Nagle usłyszała dźwięk mojego telefonu. Zwlekłam się z łóżka i wyciągnęłam komórkę z torebki. Dzwoniła Jess. Masując swój obolały brzuch odebrałam połączenie.

-Halo...-wyjęczałam słabym głosem.

-Alex? Wszystko oky? Dziwnie brzmisz. Zbieraj się za niedługo przyjadę po ciebie na tańce.-powiedziała szybko nie dając mi możliwości by odpowiedzieć.

-Yyy...nie, dzisiaj nie dam rady, umieram...-zwijałam się z bólu.

-Morze czerwone.- stwierdziła raczej niż spytała ze współczuciem w głosie.- Ojj... jak już nie dajesz rady iść na zajęcia, to na prawdę jest źle.

-Yhy...

-To co nie idziemy?- spytała tak jakby rozmawiała z małym dzieckiem.

-Yhy...

-Mam przyjść?

-Yhy....

-Przynieść coś dobrego?

-Yhy...

-I pooglądamy film?

-Yhy...

-Co za inteligentne odpowiedzi Panno White.- zaśmiała się.-za niedługo będę

-Kofana jesteś.- powiedziałam słabym głosikiem.

-Wiem.- zachichotała.- będę jak najszybciej.- cmoknęła do słuchawki i rozłączyła się.

Kiedy odłożyłam telefon na biurko usłyszałam głos mamy.

-Kochanie przyniosłam ci obiadek.- moja rodzicielka weszła do pokoju trzymając w rękach tackę z posiłkiem.

-Oo.. dziękuję.

-Nie ma za co.- uśmiechnęła się pocieszająco.- Zapiekanka.- podała mi danie, a ja położyłam je na niedużym stoliku obok fotela.

-Zrobiłaś trochę więcej?- spytałam

-A co..?- popatrzyłam na mnie pytająco.

-Jess przyjdzie.

-Aha.- zachichotała.- znajdzie się i dla niej.

-To dobrze.- uśmiechnęłam się, ale raczej wyszedł mi nieokreślony grymas.

Cinderella... ?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz