~52~

1.4K 81 89
                                    

— Hyung, dlaczego ty ostatnio zrobiłeś się taki trochę oschły? — spytałem, podczas gdy Chan szedł obok mnie.

Tak nagle zaproponował mi wyjście do galerii, więc chętnie się zgodziłem nie mając powodów do odmówienia mu. Dawno nie spędziliśmy czasu na osobności, a kiedyś mieliśmy w zwyczaju robić to prawie codziennie.

— Co masz na myśli? — zaskoczony takim pytaniem, spojrzał w moją stronę.

— Za każdym razem jak ktoś wspomni coś o miłości, stajesz się inny, jakbyś nie był sobą.

— Nie mam pojęcia o czym mówisz — wzruszył ramionami, specjalnie nagle unikając kontaktu wzrokowego ze mną. Mógł mówić prawdę, ale wiedziałem też, że coś jest na rzeczy.

Jak tylko wyszliśmy z kina, zachowywał się dziwnie. Przez cały czas komentował sceny w których działo się coś między głównymi bohaterami, z racji iż była to komedia romantyczna.
Jakiegoś typa nawet wyzywał od idioty, że jak mógł się zakochać w osobie tej samej płci.
Zacząłem się zastanawiać, czy nie jest "anty homo", ale tak to by ze mną nie przebywał. Wszyscy z naszej grupki wiedzą, że jestem innej orientacji.
Noo możliwe, że prócz Hyunjina, ale on pewnie się domyślił.

Była na to tylko jedna odpowiedź.

— Hyung... czy ty się zakochałeś? — wyrzuciłem to z siebie by tylko przerwać niezręczną ciszę.

Chan potknął się o własne nogi i prawdopodobnie gdyby nie moja szybka reakcja, skończyłby na sklepowej podłodze.
Był ode mnie starszy o aż 4 lata, a mimo to potrafił zachowywać się jak uczeń gimnazjum lub i gorzej, jak dziecko.
Temat miłości nigdy mu nie przeszkadzał, bardziej to ja miałem z tym problem, dlatego nie było innego wytłumaczenia na jego zachowanie.

— Felix o czym ty mówisz? Czemu miałbym się zakochać?

— No nie wiem, jesteś już w sumie dorosły i to raczej normalne. A poza tym twój sposób zachowywania się na to wskazuje.

Nastała cisza. Pewnie myślał nad tym, co mi może odpowiedzieć. Ja już nie byłem taki głupi i przebywanie z Hyunjinem mi się udzielało. Potrafiłem mniej więcej rozpoznać kiedy ktoś zmyśla, a kiedy mówi prawdę.
Tutaj ewidentnie ktoś wpadł mu w oko.

— Jest taka pewna osoba — odezwał się po czasie, jak weszliśmy do jednego ze sklepów z ubraniami — ale i tak nie ma szans aby coś z tego wyszło. On pewnie nawet nie jest gejem, a jest między nami też spora różnica wieku.

— Chan, wiek nie ma zbytnio zna- chwila co? Jesteś gejem?! — krzyknąłem chyba trochę zbyt głośno, bo kilka osób zwróciło swoją uwagę na nas.

— Tak, głośniej to powiedz, niech całe miasto cię usłyszy. Dopowiedz jeszcze moje dane osobowe i kakaotalk — prychnął, a ja odrazu go przeprosiłem. Nie chciałem go denerwować, bo zły Chris momentami był przerażający.

— Wybacz, wymsknęło mi się. Ugh dlaczego to zawsze ja jestem tym, który doradza w takich sprawach — westchnąłem — nie znam się na miłości, raczej dobrze o tym wiesz, ale czemu do niego nie zagadasz? Może coś by z tego wyszło, a spróbować nie zaszkodzi.

— Lix, ty nic nie rozumiesz — pokręcił głową niedowierzając.

— To mi proszę wytłumacz — spojrzałem na niego przez chwile, podczas gdy przeglądałem asortyment sklepu. Mieli tu całkiem ładne ubrania, przydałoby mi się coś kupić.

— Nie mogę być z tą osobą, tylko bym zniszczył naszą przyjaźń.

— Oh, czyli się znacie? Kto to taki? Ja też go znam? — dopytywałem go. Nie chciałem być nachalny, jednak ciekawość rozwalała mnie od środka i było to silniejsze ode mnie.

— Zapomnij i tak powiedziałem ci za dużo — wyminął mnie, kierując się w głąb sklepu.

— Channieee powiedz mi proszeee — przeciągnąłem, szybko idąc za nim — nie ufasz mi? — złapałem się teatralnie za serce.

24-latek zatrzymał się, odwracając w moją stronę. Zastanawiało mnie, czy kiedyś miał mnie dość, bo potrafiłem być serio nieznośny.
W jego oczach dostrzegłem lęk.
Chan bał się? Ale czego?

— Ufam ci, po prostu to wszystko nie ma totalnie sensu — poszedł dalej, oglądając jakieś bluzy.

— Pewnie obydwoje skończymy jak samotne geje... albo dobierzemy się razem i będziemy chodzić na mało romantyczne randki — powiedziałem tak nagle, nie zdając sobie sprawy, że nie były to moje myśli.
Brunet roześmiał się, co mnie poniekąd ucieszyło. Wychodzi na to, że udało mi się poprawić mu chociaż odrobinę humor — sorry, nie miałem tego powiedzieć na głos. Nie bierz tego do siebie, to tylko żarty.

— Wybacz, że ostatnio oddaliłem się od ciebie. Wiem, że twój stan psychiczny niezbyt się poprawił, a powinienem cię wspierać. Pewnie źle się czujesz...

— Niee, w porządku jest — kolejne kłamstwo. Nie chciałem go ponownie martwić a gdybym powiedział, że coraz bardziej mam dość, to by się okropnie tym przejął. Dlatego w tej sytuacji udawanie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, było najlepszym rozwiązaniem.

— My spikniemy cię z Hyunjinem, fajna parka z was będzie — ponownie się zaśmiał, a ja o mało co się nie zapowietrzyłem.

— Co? Dlaczego akurat z nim? Czemu wszyscy cały czas gadacie o nas jako o parze?

— Nie bierz tego do siebie — przedrzeźniał mnie — ale wasz związek byłby świetny, pomyśl tylko.

— Dzięki, wolę nie.

Prychnąłem. Irytowało mnie już to, że każdy widział nas jako parę. To było chore, zważając na to, że jesteśmy jedynie przyjaciółmi.
Nigdy nie pomyślałem o tym, by spojrzeć na niego w inny sposób niż czysto przyjacielski.
Reszta sobie wyobrażała niewiadomo co.

~~~

— Wracając do tego o czym rozmawialiśmy wcześniej... — upiłem kilka łyków mojego americano i wziąłem kawałek sernika do ust.

Z Chanem siedzieliśmy w kawiarence, która mieściła się blisko jego mieszkania.
Kiedyś często tutaj bywaliśmy i przyznam, że było to nasze ulubione miejsce.
Teraz wspomnienia do mnie powracały.

— Co tym razem? — odchylił głowę do tylu.

— Kto ci się w końcu podoba? — ciągnąłem dalej ten sam temat. Jeśli nie chce mi powiedzieć, musze to usłyszeć prosto w moją twarz, bo inaczej nie dam mu spokoju.
Jestem strasznie niecierpliwy.

— Nie odpuścisz, prawda? — również upił trochę kawy, w jego przypadku cappuccino.

— Raczej nie.

Ponownie cisza.
Brunet zmarszczył czoło, więc pewnie myślał nad odpowiedzią. Tylko co tu było do myślenia? Podobało mu się kilka osób czy jak?

— To jest... ktoś bardzo bliski nam obojgu.

Czyli ja też go znam.

— Po prostu powiedz kto to, nie będę cię oceniał hyung — wymusiłem trochę uśmiech, nie byłem zbytnio w dobrym humorze.

Jeongin... — wyszeptał tak cicho, że wcale go nie usłyszałem.

— Kto?

— Jeongin! To Jeongin!

— Że co?!






























— Że co?!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Everything is a lie - HyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz