~90~

1.1K 84 48
                                    

Miałem dość.
Tak bardzo miałem wszystkiego dość, że ledwo oddychałem. Bogum postanowił, że zacznie odwiedzać mnie jeszcze częściej, co jak zawsze kończyło się na wyżywaniu na mnie - tym psychicznym jak i fizycznym.
Nie pamiętam kiedy ostatnio wstawałem z tej brudnej, piwnicznej podłogi. I myślę, że to dobrze, iż z pewnością skończyłbym łamiąc się w pół. Miałem wrażenie, jakby do moich nóg przywiązane były metalowe, niewidzialne kule.
Było to strasznie uprzykrzające.

Changkyun również miał dość.
Starał się pomagać mi najbardziej jak potrafi i byłem mu okropnie za to wdzięczny, mógłbym go nawet nazwać moim przyjacielem, nie zastanawiając się nad tym.
Nie mógł jednakże być przy mnie za każdym razem, więc przywykłem do tego, że musiałem siedzieć z świeżymi ranami, dopóki nie wda się tam jakaś infekcja.

Małym plusem było to, że kiedy pojawiał się Park, on również schodził do piwnicy, zawsze biorąc ze sobą coś do picia i jakieś jedzenie abym nie umarł z głodu, chociaż taka opcja wydawała się kusząca, zważając na to w jakim stanie się znajdowałem.
Nie umiałem przeżuwać jedzenia które mi dawał, mimo, że było naprawdę dobre.
Moje ciało odpychało jakiekolwiek posiłki, a jedyne czym się żywiłem, to była woda.
Pewnie to ona jeszcze przetrzymywała mnie przy życiu.
No i może złudna nadzieją na zobaczenie moich przyjaciół.

Zastanawiałem się tylko, jakim cudem nie mam złamanych jeszcze żeber, lub innej kończyny.
Moje ciało było tak chude, że ze spokojem dało się policzyć każde żebro i inne kości.
Chyba nigdy w moim życiu nie wyglądałem tak marnie.

— Ajaj, trzeba się ciebie pozbyć niedługo, bo z takim marnym ciałkiem na nic mi się nie przydasz — zacmokał Park. Kątem oka dostrzegłem jak Kyun zaciska pięści ze złości — nie chce mi się dziś wyładowywać na tobie złości, więc przepraszam, pewnie bardzo to polubiłeś — zaśmiał się mierzwiąc moje sklejone ze sobą włosy. Masz rację, moje siniaki i przecięcia na ciele kurewsko to polubiły — jest twój Changkyunie.

Gdy tylko drzwi piwniczne zatrzasnęły się, Im odrazu przykucnął obok odwieszając sznur wokół moich nadgarstków i dał mi wodę, którą drżącymi dłońmi odkręciłem, upijając kilka łyków.

— Lix, błagam cię zjedz coś. Wyglądasz naprawdę źle, nie możesz się tak zaniedbywać — odparł z przejęciem.

— Wszystko mi jedno, bo i tak nie umiem nic przełknąć.

— Spróbuj chociaż te ciastka zjeść. Dosłownie cukru nie zawierają i są mega delikatne — wyciągnął z torby woreczek, w którym znajdowały się ciasteczka pachnące wanilią. Uwielbiam ten zapach... kojarzą mi się z dniem w którym wraz z Hyunjinem, Jeonginem i Seungminem piekliśmy ciasta.
Cudownie wspominam tamten okres — zanim coś powiesz, sam je robiłem.

Niechętnie wziąłem przekąskę do ręki i ugryzłem kawałek. Byłem gotowy na jakiś nagły zwrot w moim organizmie, ale nic takiego nie nastąpiło, więc postanowiłem zjeść przygotowane przez niego ciastka.

— Bogum chyba ma rację.

— Co masz na myśli?

— Na nic się już nie przydam, więc lepiej odrazu skrócić moje życie. Mógłbyś zrobić mi przysługę i przynieść mi nóż kuchenny? Najlepiej taki długi.

— Nawet tak nie mów, Felix — zirytował się, samemu częstując się ciastkiem — nie wszystko jeszcze stracone, uwierz mi! Rozmawiałem z twoimi przyjaciółmi, uratują cię.

— Tak tak... chwila co zrobiłeś? Widziałeś się z nimi? — spytałem będąc w lekkim szoku.

— Mhm... Chan i ja jesteśmy głowami operacji pod nazwą "ratowanie słoneczka" — uśmiechnął się pod nosem — wiem żałośnie to brzmi, ale to nie my wymyślaliśmy nazwę tylko Hyunjin, jeśli dobrze jego imię pamiętam.

To był ten moment, w którym uśmiech po raz pierwszy od dawna, znów zawitał na moich ustach. Nie poddawali się, wciąż mają nadzieję na odnalezienie mnie, a sama ta wiadomość podnosiła mnie na duchu.
Ledwo wiązałem koniec z końcem, a i tak jeszcze żyłem. Z nimi dzień był weselszy, pełen kolorów i radości, a bez? Wszystko wydawało się puste, pozbawione sensu.
Nigdy bym tego nie powiedział, ale zacząłem nawet tęsknić za narzekaniem Changbina, albo żartami Seungmina, który zawsze starał się wszystkim poprawiać humor.

— Jesteś silny, Lix. Przeszedłeś katusze, więc dasz radę do samego końca. Nie poddawaj się teraz, bo szczęście jest bliżej niż myślisz.
Pamiętasz jak mówiłeś, że pójdziemy razem do kina, ugotujemy coś, lub bliżej zapoznasz mnie z twoimi znajomymi? — przytaknąłem — już wkrótce to wszystko się wydarzy.
Musisz mi jedyne zaufać i być cierpliwym.

Everything is a lie - HyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz