~114~

1K 61 43
                                    

Od kilku dni siedziałem w domu do nikogo się nie odzywając. Odkąd ostatnim razem byłem u Hyunjina i spotkałem tam Xiaojuna, czułem się jakoś dziwnie, nie potrafiłem tego nawet opisać. W mgnieniu oka wspomnienia z przeszłości do mnie powróciły i to nie były te dobre. Wystarczył jego wzrok przepełniony jadem, kiedy spojrzał w moją stronę, a ja poczułem jak wszystkie organy mi się ze sobą skręcają. Co prawda, nie rozstaliśmy się w zgodzie, iż nasz związek zakończył się kłótnią, a następnego dnia doszła do mnie wiadomość, że wyleciał on do swojego rodzinnego miasta, od tak zostawiając mnie bez słowa.
Z początku bolało jak cholera bo mimo, że nie traktował mnie najlepiej, to ja i tak miałem małą nadzieję, że ten związek się uda uratować i Jun zmieni się na lepsze. Niestety los chciał inaczej i ponownie zawiodłem się na kimś, kto był mi bliski.

Czułem się podle, ignorując również telefony jak i wiadomości od Hyunjina.
Wiedziałem, że się martwi a ja i tak potrafiłem go zbywać tylko przez to, że jego kuzyn okazał się być moim toksycznym ex, a do mnie powróciły wspomnienia.
Czasem się zastanawiałem, czy nie lepiej byłoby zakończyć ten związek. Kochałem go i to bardzo, ale przez moje humory bywałem bardzo nieznośny i traktowałem go jak nikogo ważnego, a był on dla mnie bardzo ważny.

Słysząc dzwonek do drzwi, podniosłem się niechętnie chcąc sprawdzić kto to.
Dawno nikt do tych drzwi nie pukał więc byłem odrobinę zdziwiony.
Spoglądając przez wizjer nie sądziłem jednak, że zobaczę po drugiej stronie Hwanga.
Fakt ignorowałem go, więc miał prawo tu przyjść, ale już bardziej spodziewałbym się Xiaojuna po drugiej stronie niż jego.

— Lix, otwórz te drzwi! Wiem, że jesteś w środku bo słyszałem jak podchodzisz — westchnąłem, przekręcając zamek i po chwili wpuściłem go do środka.
Wyglądał na podenerwowanego, zmartwionego i przerażonego jednocześnie i aż sam zacząłem się obawiać.

— Twoje włosy są... inne — dostrzegłem, kiedy przekroczył próg domu. Pierwszego dnia farbowania, były naprawdę ciemne niebieskie, teraz mógłbym stwierdzić, że ten kolor podchodzi nawet pod szary.

— Same mi tak wyblakły, ale to nie ważne, nie zmieniaj tematu. Dlaczego się nie odzywasz? Nie dawałeś żadnych oznak życia od sześciu dni, myślisz, że się nie martwiłem? Mogłeś chociaż otworzyć jak wcześniej pukałem — złapał mnie za ramiona, patrząc mi prosto w oczy.
Ja to mam talent do martwienia innych.

— Wybacz, nie chciałem żeby tak wyszło.
Musiałem odpocząć i sobie wszystko przemyśleć — oparłem się o ścianę, wzrok utrzymując wbity w podłogę, jakby znajdowało się tam coś niesamowicie interesującego.

— Chodzi o Xiaojuna? — spytał, a ja momentalnie spojrzałem na niego zaskoczony — nie jestem taki głupi Lix, zauważyłem zmianę w twoim zachowaniu jak się pojawił, a wymówka o pomocy twojej mamie nie była zbyt wiarygodna... bynajmniej nie dla mnie.

Hyunjin zdecydowanie należał do tej mądrzejszej części ludzkiej populacji.
Nie było go łatwo okłamać, lub nabrać, co czasem działało na moją niekorzyść.
To wcale nie tak, że nie chciałem mu mówić prawdy, po prostu ciężko było mi o niej rozmawiać.

— Tak, chodzi o niego, zadowolony? — wzruszyłem rękoma, nie umiejąc już utrzymać buzi na kłódkę. W tym jedynym przypadku prawda sama mi się wyrywała z ust, chcąc poznać smak wolności.

— Więc o co z nim chodzi? — zdjął z siebie kurtkę odwieszając ją na wieszak, co międzyinnymi świadczyło o tym, że nie uda mi się go pozbyć z domu, bez powiedzenia wszystkiego o czym nie wiedział.
Był to dla mnie trudny temat a nie chciałem też, że od dowiedzenia się prawdy zepsułaby się jego relacja z kuzynem. To co było między nami to już przeszłość, a ja zawsze musiałem wyolbrzymiać.

Ale cóż mogłem poradzić? Zawsze byłem nastawiony na porażkę i nie liczyłem na dobro w moim życiu, a to wszystko się zmieniło gdy poznałem Hyunjina.
Nawyki z przeszłości sprawiły, że teraz wciąż po mojej głowie chodzą myśli typu: „co jak on mnie tak naprawdę nie kocha?" lub „może jest mu mnie po prostu żal?". Nie chce traktować go jak kogoś nic nie wartego, ale nie umiem też w 100% ukazać mu swoich uczuć.
Fakt, że on wytrzymuje ze mną w związku i tak był zaskakujący.

— Pamiętasz jak ci opowiadałem historię z... moim ex? — spytałem, patrząc na niego niepewnie, z nadzieją, że zaprzeczy.
Jednakże jako, że byłem chodzącym nieszczęściem i porażką, przytaknął.

— Tego głupiego idiotę co cię skrzywdził? Ugh przysięgam, że jak kiedyś spotkam tego chuja to mu nie daruje tego — zdenerwował się, a ja słysząc słowa które wypowiedział, już nie wiedziałem czy mam się śmiać, czy płakać.
A może oba na raz? — no dobra ale co ma z tym wspólnego Xiaojun?

— Hyunjin... — patrzyłem prosto w jego oczy i w pewnym momencie źrenice diametralnie się zmieniły, zmniejszając się, a Jinnie z powrotem ubrał kurtkę wybiegając z mojego domu.
Patrząc w nie, aż się zlękłem, bo nie na codzień miałem okazje ujrzeć w nich złość, zazwyczaj było to zmartwienie i te urocze iskierki które tańcowały radośnie. Sam również wybiegłem przed dom, w piżamie, cienkim sweterku i futrzanych kapciach, które i tak nie ogrzewały w tym momencie moich nóg, gdy stąpałem po małej ilości śniegu, jaki zdążył ostatnio spaść — gdzie ty biegniesz?!

— Załatwić sprawy rodzinne z moim ukochanym kuzynem! — odkrzyknął, znikając za jakimiś budynkami po skręceniu w lewo.
Stresowałem się, że pod wpływem złości coś zrobi Junowi, ale starałem się być dobrych myśli. Z resztą po co miałby pobić się ze swoim kuzynem z tego powodu? To za nic nie miało sensu.

Cały przemarznięty wróciłem do domu, odrazu zabierając się za zrobienie gorącej czekolady z piankami, która w tym momencie była dla mnie jak ostateczna deska ratunku na ten nieznośny, przedgrudniowy mróz.
I czekałem. Czekałem na jakąkolwiek wiadomość od Hyunjina, która by mnie zapewniła o tym, że nie zabił swojego kuzyna.





***
wybaczcie jeśli są jakieś błędy! nie sprawdzałam bo pisałam to dziś na szybko iż mnie wena rozjebała

Everything is a lie - HyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz