~76~

1.2K 81 45
                                    

Otworzyłem zmęczone do granic możliwości oczy, a jedyne co dostrzec mogłem, była ponura, czarna jak nocne niebo, ciemność.
Ręce zdrętwiały mi, że o poruszeniu nimi nawet pomyśleć nie mogłem. Nie czułem nic, prócz prawdopodobieństwa sznura, które oplatywało niezbyt ciasno moje nadgarstki. Nie widziałem nic, więc nawet nie mogłem wywnioskować gdzie się znajduję. Nie pamiętam nawet nic, co by pomogło mi w przypomnieniu sobie, jak tutaj trafiłem. Jak długo się tu znajdowałem?
Było okropnie zimno, przez co moje ciało co chwile reagowało drżeniem.

Podniosłem się do góry, wykonując dość gwałtowny ruch, co spowodowało, że sznur opadł bezwładnie na podłogę, jednakże było to dla mnie wielkim błędem, bo odrazu uderzył we mnie ból całego ciała, najbardziej w okolicach ud i brzucha, a stęknięcie opuściło moje zaschnięte usta.

Oparłem się czołem o coś w rodzaju drewnianego filaru, czując jak kręci mi się w głowie. Nie miałem pojęcia co się ostatnio działo.

W pamięci wciąż miałem moment, w którym udałem się z Hanem na zapiekanki i nic poza tym. Poszedłem do toalety, ale potem jakby urwał mi się film. Nie ważne jak bardzo starałem przypomnieć sobie co się wydarzyło, nie potrafiłem tego zrobić.

Dotykając drżącymi dłońmi mojej wargi, poczułem przecięcie, co niestety spotkało się z kolejnym stęknięciem bólu z mojej strony.
Ktoś mnie pobił? Niby po co?

Zacząłem poszukiwać w kieszeniach mojego telefonu już starając się ignorować ból i w głębi duszy ucieszyłem się, gdy poczułem w kieszeni dobrze znany mi kształt.
Włączyłem latarkę i z przymrużonymi oczyma, zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu.
Była to jakaś wielka piwnica, której jedynym wyposażeniem były młotki, deski, sznury i inne takie gówna. Moją uwagę najbardziej przykuły jednak duże, drewniane drzwi.
Podszedłem do nich i pociągnąłem za coś w rodzaju klamki, ale tak jak mogłem się spodziewać, drzwi były zamknięte.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu ogarnęło mnie poczucie bezradności. Nie wiedziałem co zrobić, a mój telefon również był na wymarciu, z powodu 15% jakie pozostało.
Nie miałem też szans, że wiadomość jaką wyślę, zostanie dostarczona, chyba, że mogę liczyć na jakiś cud z jedną kreską zasięgu.

W rogu pomieszczenia, dostrzegłem włącznik światła, także odrazu go nacisnąłem.
Na środku sufitu wisiała mała żarówka, która co prawda nie rozświetlała pomieszczenia jakoś bardzo, ale lepsze to niż nic.

Moje ręce i nogi były wychudzone jeszcze bardziej niż dotychczas. Wyglądałem jak wrak człowieka, a z mojego brzucha co moment dało się usłyszeć głośne burczenie.
Głodny co prawda nie byłem, ale momentami było to dość niekomfortowe.

Wszedłem w kontakty i z nadzieją wybrałem numer do Jisunga, jako iż to z nim byłem na mieście.

Ha-llo? — przerywany głos odezwał się po drugiej stronie telefonu.

— Jisung? — wyszeptałem.

Fel-ix! Mój boże! Wszy... porząd-ku? Gdz... ty do ch... esteś?! — ledwo co rozumiałem słowa wypowiadane przez mojego przyjaciel, liczyłem jednak, że zrozumie to, co chce mu przekazać.

— Nie mam pojęcia! Jestem zamknięty w piwnicy, a wszędzie są jakieś sznury i dziwne narzędzia, boje się hyung — resztę zdania wyszeptałem, czując jak łzy napływają do moich oczu.

W jak... nicy?!

— Nie wiem! Naprawdę, nie wiem! — dałem upust łzom, wypuszczając z ust szloch.
Byłem bezsilny i wiedziałem, że nawet on nie był w stanie mi pomóc, skoro nie wiedział gdzie jestem. A jak miałby się niby dowiedzieć, skoro ja sam nie wiedziałem?

Lix, jes-eś...am?

— H-hyunjin? — usiadłem przy drzwiach nie umiejąc ustać równo na nogach.
Głos moich przyjaciół sprawiał, że dana sytuacja załamywała mnie jeszcze bardziej.

Znajdz... cię ok-kej?! Wysl... swo... loka-li...

Hyunjin?! — zacząłem krzyczeć do telefonu, gdy jego głos coraz to bardziej się urywał, aż połączenie zostało przerwane.
Próbowałem się dodzwonić po raz kolejny, ale na marne.
Jedynym rozwiązaniem było dostarczenie swojej lokalizacji, którą z cudem udało mi się wysłać Hyunjinowi, przez wiadomości.

Zanim udało mi się zobaczyć, czy wiadomość została wysłana, ekran mojego telefonu zgasł.
Zgasł i to nieodwracalnie iż bateria znalazła sobie idealny moment aby powiedzieć sayonara.

Potworny chłód ponownie opatulił moje wychudzone ciało, a ja schowałem twarz między kolanami aby zdusić płacz.
Czułem się jeszcze gorzej niż przed moją próbą samobójczą, a emocje brały nade mną kontrole, gdy nie mogąc się pohamować, zacząłem uderzać pięścią w ceglaną ścianę.
Uderzałem na tyle mocno, aż ujrzałem krew i ciche łamanie kości rozległo się w pomieszczeniu w którym byłem.

Jedna kostka zapragnęła wydostać się z mojej dłoni, powodując złamanie otwarte, które z nieznanych mi przyczyn w żadnym stopniu mnie nie obrzydzało. Byłem zbytnio zaślepiony przez łzy aby dostrzec cokolwiek, a serce biło mi niespokojnie z każdym oddechem jaki brałem. Świat wirował wokół mnie, a każdy najmniejszy dźwięk, stał się dziwnie głośny.

Kapanie kropel wody brzmiało jakby lał się strumień z kranu, nieznane mi szelesty przypominały głośne tupanie, skrzypienie desek, brzmiało jakby ktoś pisał kredą po tablicy, powodując piszczenie, a głosy wytworzone przez moją wyobraźnie, mawiały mi jaki to słaby jestem.

Nie znajdą cię"

„Zostaniesz tu już na zawsze"

„Nie dostaniesz ratunku"

„Teraz twoja upragniona smierć nastanie"

„Jesteś tak samo chory, jak twoja matka"

„Oni nawet nie przejmują się brakiem ciebie w ich otoczeniu"

„Zabij się"

„Weź sznur"

„Zdechnij w największych męczarniach"

„Zasługujesz aby cierpieć"

Pisk rozpaczy wypełnił całe pomieszczenie, a uszy zatkałem dłońmi nie chcąc słyszeć nic więcej. Faktycznie, byłem słaby.
Nie umiałem zrobić nic pożytecznego, nawet ratować się. Nigdy nie marzyłem o śmierci tak bardzo, jak teraz. Pragnąłem w końcu umrzeć i dać odpocząć mojemu obolałemu ciału.
Ale nie tylko ciało mnie bolało, ale też serce.
Na samą myśl o wszystkich moich bliskich, serce kuło mnie niemiłosiernie.

Jednak serce bolało najbardziej, gdy uśmiech Hwanga zaistniał w mojej głowie.

Everything is a lie - HyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz