Kupiła Charlie'emu nową kurtkę, gdyż stara się już nie nadawała do ogrzania. Zostało jej jeszcze sześćdziesiąt dolarów, które miała zamiar oddać rodzicom na inne potrzebne wydatki. Gdy tak szła chodnikiem jakiś dzieciak na nią wpadł, przez co słuchawki spadły jej z uszu. Nie była na to przygotowana, ból nagle zaatakował jej głowę, słyszała za wiele. Kilka łez popłynęło jej po policzkach, gdy myśli ludzi samoistnie przelatywały przez jej umysł. Myśli depresyjne, o zdradzaniu żony, prowadzeniu firmy, chęci upokorzenia byłego, była zmuszona słyszeć to wszystko. Drżącymi dłońmi założyła słuchawki, wszystko ustało, słyszała tylko rytm piosenki "One way or another" jak i dźwięki ulicy. Wzięła kilka głębokich wdechów, jakby wynurzyła się z wody w której się miała utopić. Kilka osób posłało jej zdegustowane spojrzenia, ale ona tylko stanęła stabilnie i obrała kierunków powrotny do domu. Po drodze wytarła policzki rękawem z łez które się na nich znalazły.
- Cześć, wróciłam. - powiedziała zamykając za sobą drzwi. Włożyła swoje palce we włosy i zaczęła wytrzepywać z nich śnieg.
- Witaj kochanie, wcześnie wróciłaś. - Pani Bucket uściskała córkę gdy ta tylko weszła wgłąb domu.
- Szef dał mi wolne do 3 stycznia. - po chwili odsunęła się od brunetki by przywitać się z dziadkami. Każde z nich pocałowała w policzki, a wszyscy odpowiedzieli jej powitaniem. - Mam prezent dla Charlie'ego. - pokazała starszej kobiecie kurtkę. - Myślisz, że mu się spodoba?
- Jemu każdy prezent od ciebie sprawia radość. - dziewczyna uśmiechnęła się słysząc to. Mimo tego, że nie była spokrewniona z Bucket'ami przez te lata życia z nimi kochała tą rodzinę najbardziej na świecie. Tak, była adoptowana, w dniu 24 grudnia osiemnaście lat temu została podrzucona pod drzwi domu Bucket'ów. Jedyne co miała ze sobą to był list z kilkoma informacjami, jak imię, czy data urodzenia (została urodzona tego samego dnia którego ją podrzucono). Czuła się winna zrobić wszystko by polepszyć sytuację jej adopcyjnej rodziny, od lat obwiniała się o to w jakich warunkach mieszkają, choć nikomu o tym nie mówiła. - Będzie idealna dla niego. - z rozmyślań wyrwał ją głos mamy. Uśmiechnęła się do kobiety szczęśliwa.
- Chyba masz rację. A to dla ciebie. - wyciągnęła w jej stronę resztę pieniędzy które jej zostały.
- Nie, ty je weź kochanie. - zanim zdążyła zaprzeczyć, że ich nie potrzebuje kobieta znów zabrała głos. - Pójdź po Charlott i idźcie do sklepu, kup sobie nowe ubrania.
- Jesteś kolejną osobą która mi to dzisiaj mówi. - przewróciła oczami ze śmiechem.
- Nie chcę słyszeć odmowy.
Jak kazała Pani Bucket poszła po swoją najlepszą przyjaciółkę i razem poszły kupić jej nowe ciuchy. Kupiła sobie czarną spódnicę, czarne spodnie i nową bluzę w kolorze mocnego ciemnego zielonego, no i szalik dla brata. Do tego jej przyjaciółka kupiła jej z okazji urodzin nową składankę do walkman'a który jej podarowała kilka lat temu razem z ich przyjacielem. Była jedną z dwóch osób spoza rodziny szatynki która wiedziała o jej zdolnościach. Większość ludzi za możliwość czytania w myślach mogłaby oddać wszystko, jednak zielononiebieskooka wiedziała, że to nie jest dar, tylko przekleństwo. Przekleństwo z którym musiała żyć mimo wszystko.
- Klaudia! - podskoczyła przestraszona patrząc na rudowłosą dziewczynę obok niej. - Wybacz, ale zamyśliłaś się. - niższa dziewczyna miała na twarzy wyraz zmartwienia. Nawet jeśli często jej przyjaciółka się zamyślała, to bała się o nią.
- Nie chciałam. - uśmiechnęła się przepraszająco. Rozmawiały do puki nie dotarły pod dom niebieskookiej. Szatynka wracała do domu gdy na dworze było już ciemno. Gdy przechodziła obok fabryki czekolady Willy'ego Wonka'i zatrzymała się na chwilę. Przez chwilę obserwowała dym który wydobywał się z kominów. Uśmiechnęła się pod nosem by znów ruszyć w drogę do domu.
- Klaudia! - od razu po wejściu została przytulona przez Charlie'ego. Dziesięcioletni brunet o niebieskich oczach uśmiechał się do siostry szczęśliwy, że widzi ją po całym dniu jej nieobecności.
- Cześć Charlie. - pocałowała go w głowę na powitanie.
- Kupiłaś sobie nowe ubrania? - miała ochotę zaśmiać się na pytanie brata.
- Tak. Pójdę odnieść torbę na górę. - zabrała ją do pokoju swojego i Charlie'ego. - Jak było w szkole Charlie? - zaczęła rozmawiać z bratem. Rozmawiali do kolacji, na którą jak zawsze była zupa z kapusty. Nikt z rodziny jednak nie miał zamiaru narzekać, chyba że dziadek George.
- Dzieciaki, idźcie spać. Jutro w końcu wielki dzień. - Pan Bucket uśmiechnął się do dzieci, a młodszemu poczochrał włosy.
- Okej, dobranoc. - rodzeństwo pocałowało każdego domownika w policzek i poszli na górę. Przez dziurę w dachu było tam strasznie zimno. Starsza widząc jak brunet się trzęsie przykryła go swoim kocem. Chłopiec już spał więc nie kłócił się o to. - Dobranoc Charlie. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że niedługo się wszystko ułoży. - pocałowała go w czoło, na co niebieskooki uśmiechnął się przez sen. Oboje poszli spać i pomimo sytuacji w jakiej znajdowała się ich rodzina, byli szczęśliwi.

CZYTASZ
Miłość do czekolady
Fanfiction"Zawsze powtarzasz, że gdy bardzo czegoś pragniesz, to w końcu marzenie się spełni." Czasami by marzenie się spełniło trzeba temu marzeniu pomóc. Jednak czasem potrzeba mieć wiele, naprawdę wiele szczęścia.