- Jesteś pewna, że to dobry pomysł? - zapytałam Naomi, gdy zaglądałyśmy zza ściany do kuchni, było tam kilka osób.
- Ej, wszystko wyjadają zanim przyniosą desery na stół. My tylko chcemy spróbować ciast. - wzruszyła ramionami z uśmiechem. - Odwrócę ich uwagę, a ty w tym czasie weźmiesz trochę ciasta. - skinęłam głową po chwili wahania. Niebieskooka poszła bezszelestnie, po czym weszła do kuchni, coś powiedziała, udawała podekscytowanie, a trzy kobiety i pięciu mężczyzn wyszli z pomieszczenia. Wśliznęłam się do środka, wzięłam talerz na który nałożyłam kilka kawałków różnych ciast, po czym poszłam do ogrodu. Tam już czekała na mnie szatynka. - Czas spróbować. - zaczęłyśmy jeść, jedno ciasto to była szarlotka, drugie sernik, trzecie to była tarta budyniowa.
- Całkiem dobre. - dziewczyna skinęła głową, bo miała pełną buzię. - Ciekawe która godzina. - zastanowiłam się na głos, a Omi (tak na nią mówiłam) przełknęła ciasto.
- Chyba po 21. - skinęłam głową.
- Pójdę zobaczyć, czy mój...szef jest chętny by już wracać do fabryki. - niebieskooka wstała razem ze mną i chwyciła mnie pod ramię.
- W takim razie cię odprowadzę. - weszłyśmy do salonu, a ja stanęłam jak wryta. Na moich oczach Willy całował się z Elizabeth, bez zastanowienia pobiegłam spowrotem do ogrodu zalewając się łzami.
Narrator trzecioosobowy.
Willy przez szok nie odsunął od razu od siebie kobiety, ale, gdy tylko zrozumiał co się dzieje, odsunął ją. Naomi w tym czasie szybko zrozumiała co jest na rzeczy, podeszła zdenerwowana do dwójki dorosłych.
- Wonka, jeśli za chwilę nie pójdziesz za Klaudią to ukręcę ci łeb, już i tak dzisiaj przez ciebie dużo płakała. - warknęła na właściciela, który zrobił spanikowaną minę. Pokręcił głową, po czym pokierował się do ogrodu.
- Czemu miałby się przejmować tą małolatą? - pod koniec czarnowłosa zaśmiała się.
- Zamknij się Elizabeth. - warknęła zirytowana brązowowłosa. Willy, gdy usłyszał co powiedziała zielonooka odwrócił się do niej z obojętną miną, która zmroziła krew w jej żyłach.
- Bo kocham tą małolatę. - po czym wyszedł by znaleźć nastolatkę. Usłyszał płacz, osoba ta siedziała na drzewie. Wziął głęboki wdech, niepewnie podszedł w tamto miejsce. - Słońce...
- Czego chcesz? - warknęła na niego, wiedział, że jest bardzo zła, bo nigdy nie używała w jego kierunku takiego tonu.
- Porozmawiać. - ona jednak nie zamierzała schodzić, ale słuchała. - To ona mnie pocałowała, na początku byłem zdezorientowany i dopiero, gdy zrozumiałem co się dzieje od razu ją odepchnąłem.
- Ignorowałeś mnie cały wieczór. - głos jej się załamał, postanowiła nie zachowywać się jak dziecko, dlatego zeszła na dół. - Wiesz jak mnie to kurwa bolało? Patrzenie jak świetnie się bawisz ze swoją dawną przyjaciółką, a do mnie praktycznie się nie odzywałeś? Gdy słyszałam, jak ludzie mówili, że do siebie idealnie pasujecie? Albo, gdy się całowaliście na moich oczach. - więcej łez płynęło jej po policzkach. - Mówiłam samej sobie, że mam jakąś paranoję, że jestem przewrażliwiona,... że nic się nie stanie między wami, bo mnie kochasz, ale nawet tego nie jestem pewna. Nigdy nie powiedziałeś tych dwóch głupich słów, które ja ci powtarzam każdego dnia, od kiedy jesteśmy razem. - szatyn spuścił głowę, był zawstydzony i nie wiedział co robić. - Nie mówię, że jestem idealna, też robię głupoty, czasami nie jestem najlepszą dziewczyną, ale nigdy bym ci nie zrobiła tego co ty mi dzisiaj. Nawet, gdy miałam iść na bal z Rayan'em, ostatecznie wybrałam ciebie, a i tak nigdy między mną, a nim do niczego nie doszło. - zacisnęła powieki starając się unormować swój oddech.
- Wiem, że cię zraniłem, ale wiedz, że cię kocham i nie chcę cię stracić. - popatrzyła na niego dalej płacząc. - Elizabeth była moją jedyną przyjaciółką w dzieciństwie, gdy zagaiła ze mną rozmowę przy stole, przypomniałem sobie naszą rozmowę sprzed kilku dni.
'- Willy, nie czujesz się samotny, gdy siedzisz sam w fabryce? - zapytała zielononiebieskooka, gdy kładli się spać. Od miesiąca mieli zwyczaj spania w jednym łóżku.
- Przecież nie jestem sam, jesteś tu ty, Bucket'owie, Umpa-Lumpasy. - wzruszył ramionami.
- Ale nie ma nas tu wszystkich zawsze. Ja na przykład wychodzę z przyjaciółmi, Charlie do szkoły, mój tata do pracy, mama na miasto z koleżankami. Nie uważasz, że powinieneś znaleźć sobie przyjaciół? - dopytywała ciekawa.
- Nie czuję takiej potrzeby.'
- Pomyślałem, że może jednak przydałoby mi się znaleźć przyjaciół, ale chyba źle postąpiłem... - zaciął się, nie wiedząc co może zrobić, ani co powiedzieć. Chciał tylko by to wszystko się skończyło i wrócili do fabryki.
- Nie chcę byś był samotny Willy. - starła łzy z policzków. - Cieszę się, że próbujesz się odnaleźć w świecie, ale proszę...nie rób mi więcej czegoś takiego. - niepewnie do niego podeszła, po czym przytuliła się do cukiernika. Zszokowany na początku, oddał w końcu gest. - Nie chcę cię stracić, przepraszam, że się uniosłam. - zacisnęła mocno powieki i starała się unormować oddech.
- Nie przepraszaj, wszystko jest dobrze. - pocałował ją w czoło. - Przepraszam, że cię zraniłem. - pokręciła głową wtulając się w mężczyznę jeszcze bardziej. - To się już nigdy nie powtórzy.
- Już jest dobrze. - po kilku sekundach zaśmiała się. - Żaden związek nie może być zbyt kolorowy, kłótnie lub nieporozumienia to codzienność. Podobno mają na celu wzmocnienie związku i więzi między ludzkich.
- Awww, jesteście uroczy. - popatrzyli na osobę, która to powiedziała. Naomi uśmiechała się wesoło, po czym klasnęła w dłonie. - Chyba wystarczy wam emocji jak na jeden wieczór, co? Powiadomię twojego ojca, że musieliście już iść. - zaproponowała poprawiając pasmo włosów za ucho i puszczając im oczko.
- Dzięki Naomi. - szatynka podeszła do niebieskookiej i ją przytuliła. - Spotkamy się jeszcze?
- Czekaj. - wyciągnęła z kieszeni kartkę i długopis, po czym napisała na niej coś. - Tu masz mój numer, więc w razie czego dzwoń. - uśmiechała się do obojga serdecznie.
- Miło było cię poznać. - szatyn uścisnął jej rękę.
- Do zobaczenia, zakochańce. - wyszła z ogrodu machając im na pożegnanie. Oboje popatrzyli po sobie, po czym parsknęli śmiechem, czuli się jakby to, co stało się wcześniej, nie miało miejsca. Emocje na szczęście opadły i jedyną oznaką tego, że coś się wydarzyło, były delikatnie czerwone oczy dziewczyny.
- Wracajmy do domu. - skinęła głową z ulgą. Nie chciała tam zostawać na dłużej. Szybko wsiedli do windy, która zabrała ich do fabryki.

CZYTASZ
Miłość do czekolady
Fanfiction"Zawsze powtarzasz, że gdy bardzo czegoś pragniesz, to w końcu marzenie się spełni." Czasami by marzenie się spełniło trzeba temu marzeniu pomóc. Jednak czasem potrzeba mieć wiele, naprawdę wiele szczęścia.