Nadszedł ten dzień w roku, gdy na każdym kroku propagowany jest kult miłości. Ten jeden dzień w roku w którym to najwięcej osób ma złamane serce. Ten dzień w którym to wszyscy oczekują, że będą kochani tylko przez datę którą można było zobaczyć na kartce kalendarza. Tego dnia, Klaudia dostała o dziwo więcej luzu od swojego pracodawcy niż mogłoby się wydawać. Stwierdził, że nie pracuje w fabryce zbyt długo i nie chciał jej rzucać na głęboką wodę, a przynajmniej tak powiedział. Mimo to postanowiła sprawdzić, czy wszystko działa jak należy. Ubrała się w biały sweter i czarne dżinsy. Gdy skończyła obchód (czasami zdarzało się, że wszystko nadzorowała, choć zazwyczaj pomagała przy tworzeniu nowych słodyczy) poszła do pomieszczenia z cukierkową łąką. Choć, gdy była tu pierwszy raz wszystko było kolorowe, to od kiedy jej rodzina się przeniosła do tego miejsca, Willy przerobił je. Teraz gigantyczne "solniczki" sypały cukier puder przez co wszystko wyglądało jakby było przykryte śniegiem, a sam cukier wyglądał jak pruszące płatki śniegu.
- O, witaj Willy. - uśmiechnęła się do mężczyzny, który stanął sztywno słysząc jej głos.
- Witaj. - odwrócił się do niej przodem, po czym odchrząknął.
- Masz przerwę?
- Tak. - wydawał się być zestresowany. - Chciałbym ci coś pokazać, to...nowy produkt nad którym ostatnio pracowałem. Dzisiaj wszedł do sklepów. - wystawił w jej stronę czerwoną różę.
- Róża? - wzięła ją do ręki, była bardzo delikatna w dotyku, ale nie dało jej się tak łatwo zniszczyć.
- Nie zwykła róża, to specjalna róża. Umpa-Lumpasy nazwały ją Cukrową Różą, jednak uważam, że to nie adekwatna nazwa. Te kwiaty rosną jak normalne, tylko nie w ziemi, a w mleku. Ich płatki jak i łodyga są czekoladowe, jednak nie rozpuści się, do tego pachnie tym co danej osobie się podoba. - szatynka powąchała kwiat, jednak czuła tylko zapach czekolady.
- Czuję tylko czekoladę. - szatyn zmieszał się jakby nie spodziewał się, że coś może być nie tak z jego produktem.
- Może to wada produkcyjna. - zaśmiał się nerwowo. Dziewczyna chciała oddać mu kwiatek. - J-jest dl-la cieb-ie. - po tym spuścił głowę.
- O, dziękuję Willy. - przysunęła się do niego i pocałowała go w policzek. - Niestety nic dla ciebie nie mam. - zmartwiła się, gdy mężczyzna stał jak sparaliżowany.
- Nic...nic nie szkodzi. - zanim osiemnastolatka powiedziała coś, fioletowooki odszedł szybkim krokiem. Zielononiebieskooka trochę skołowana poszła do domu swojej rodziny z niewielkim uśmiechem trzymając róże w dłoni.
- Witaj rodzinko. - powiedziała po wejściu, a widząc swoich dziadków i rodziców z różnymi prezentami na ten "wyjątkowy" dzień zaśmiała się lekko.
- Co tu robisz tak wcześnie, kochanie? - zapytała Pani Bucket.
- Mam dziś wolne, Willy nie chciał bym się przemęczała na starcie. - ucałowała rodziców i dziadków na powitanie.
- A ta róża to od niego? - zapytał podejrzliwie Pan Bucket.
- Tak tato, dał mi ją. To jego nowy produkt, od dziś jest w sprzedaży z tego co mówił. - usiadła przy stole, a jej matka od razu dała jej kubek malinowej herbaty.
- Ciekawe ile walentynek dziś dostaniesz? - kobieta usiadła obok córki. - To już jest pierwsza. - pokazała na kwiatka który teraz leżał na stole.
- To nie jest walentynka. - od razu powiedziała nastolatka.
- Willy cię lubi moja droga, a to się rzadko zdarza. - popatrzyła na dziadka Joe i uśmiechnęła się do niego.

CZYTASZ
Miłość do czekolady
Fanfiction"Zawsze powtarzasz, że gdy bardzo czegoś pragniesz, to w końcu marzenie się spełni." Czasami by marzenie się spełniło trzeba temu marzeniu pomóc. Jednak czasem potrzeba mieć wiele, naprawdę wiele szczęścia.