4.

256 14 2
                                    

Nastolatka wróciła po pracy do domu, jeśli w Święta mieli duży ruch, to dziś przeszedł poprostu armagedon. A wróciła dziś jak jeszcze było jasno. Ludzie wykupili całą czekoladę jaką mieli w sklepie, kilka razy dostała monetami w głowę, przez co była pewna, że będzie mieć siniaka. Wchodząc do domu od razu usłyszała rozmowę dziadków i jej brata. Przysiadła obok nich, a chłopiec przytulił siostrę na powitanie.

- Ale by było fajnie dzieciaki, rozpakować tabliczkę czekolady i znaleźć w środku złotą niespodziankę. - powiedział uśmiechnięty dziadek Joe.

- No tak, ale ja dostaję jedną rocznie, w dniu moich urodzin. - zauważył Charlie.

- Twoje urodziny Charlie wypadają już w przyszłym tygodniu. - wtrąciła Pani Bucket.

- Masz takie same szanse jak każde inne dziecko. - babcia Josephine uśmiechnęła się do wnuka.

- Bzdury gadasz. Szansę na złote kupony mają dzieci, które stać na kupowanie czekolady codziennie. Nasz Charlie dostaje jedną rocznie, a Klaudia już swoją dostała miesiąc temu. Nie ma żadnej szansy, że im się uda. - jak zawsze zaczął narzekać dziadek George bardziej podcinając skrzydła swoim wnuczętom.

- Wszyscy mają równe szanse skarby. - dalej upierała się babcia Josephine.

- Pamiętasz co ci zawsze powtarzam Charlie? Gdy bardzo czegoś pragniesz, to w końcu marzenie się spełni. Czasami jednak trzeba trochę tym marzeniom pomóc, dlatego nie możemy się poddać. - brunet uśmiechnął się do siostry z nadzieją, tylko ona potrafiła go tak podnieść na duchu. Skinął głową powoli z nowymi pokładami energii by zawalczyć o swoje marzenie.

- Wspomnicie moje słowa. Ten kto znajdzie pierwszy kupon będzie jak stary, tłusty wieprz.

***

Jakby dziadek George przewidział przyszłość bo już następnego dnia w wiadomościach pokazano chłopca który znalazł kupon, Augustus'a Gloop'a. Miał on rude włosy, niebieskie oczy, do tego był gruby, pochodził z Niemiec z tego co wiedziała nastolatka.

- "Jem sobie czekoladę Wonka'i, a tu nagle coś czuję. Nie jest to czekolada, ani fistaszek, ani nugat, napewno nie migdał, ani rodzynek, ani guma do żucia, ani karmel, ani schprinkels. Wyjmuję z buzi no i widzę złoty kupon." - chłopak ze specyficznym niemieckim akcentem pomachał kuponem w kierunku kamery.

- Widzicie, że prosię.

- Jaki paskudny spaślak. - zaczęli mówić dziadkowie rodzeństwa.

- Zostały tylko cztery kupony. - zauważył Charlie.

- Jak już znaleźli pierwszy, to dopiero teraz się znacznie. - dodał dziadek Joe, a osiemnastolatka przytuliła niebieskookiego delikatnie.

- Hej, jeszcze jest nadzieja. - chłopiec skinął głową i wtulił się w siostrę.

Kolejny kupon został "znaleziony" przez niejaką Veruca'e Salt. Na wieść o tym, że jej ojciec wykupił wszystkie czekolady ze sklepów i wykorzystał swoje pracownice do ich otwierania tylko po to, by dać ten kupon jego rozwydrzonej córce, Klaudia miała ochotę uderzyć w coś z całej siły. Wiedziała, że świat nie jest sprawiedliwy, jednak tacy ludzie niszczyli go jeszcze bardziej, a zwłaszcza rodzice spełniający każdą zachciankę swojego dziecka.

- Klaudia. - popatrzyła na brata co ją uspokoiło w jakimś stopniu.

- Jest jeszcze gorsza niż tamten grubas. - tym razem każdy mógł się zgodzić z dziadkiem George'em.

- Ale to nie sprawiedliwe, przecież to nie ona znalazła kupon. - szatynka tylko położyła dłoń na ramieniu niebieskookiego.

- Taki jest świat, niesprawiedliwy. - mruknęła cicho ze zirytowaniem.

- Nie przejmujcie się tym dzieciaki. Ten Pan psuje swoją córkę, nic dobrego nie wyrośnie z tak strasznie rozpuszczonego dzieciaka. - starał się ich uspokoić dziadek Joe. W tym czasie do domu weszli rodzice rodzeństwa.

- Charlie, tak myślimy, czy... może chcesz już rozpakować prezent dzisiaj? - nadzieja, to jedno uczucie dorwało wszystkich domowników i nikogo nie chciało puścić. Państwo Bucket podeszli do syna i podali mu tabliczkę czekolady z uśmiechami.

- Weź kochanie. - Pani Bucket dała chłopcu słodycz opakowany w ozdobny papier. Charlie odpakował papier by zobaczyć opakowanie czekolady, jednak nie był pewny czy powinien je otworzyć.

- Może rozpakuje jutro? - zaproponował.

- Może za rok.

- Przestań. - upomniał dziadka George'a Pan Bucket.

- Wszyscy razem mamy jakieś 399 lat, nie będziemy czekać. - dodał dziadek Joe. Nastolatka przytuliła swojego brata by dodać mu otuchy.

- Nie martw się Charlie, będzie dobrze. - brunet uśmiechnął się szczęśliwy, że ma obok swoją siostrę. Zaczął powoli rozpakowywać słodycz.

- Hej, Charlie. Tylko żebyś się nie martwił, no wiesz, jak nie znajdziesz. - powiedziała mama rodzeństwa.

- Tak czy siak, będziesz miał czekoladę. - uśmiechnął się ojciec. Po chwili gdy brunet odpakował czekoladę...nic tam nie znalazł poza słodyczem. Atmosfera się zmieniła, wszyscy poczuli żal i smutek.

- No tak, zjedz, zjedz. - zachęcił dziadek Joe.

- Zjemy wszyscy. - zarządził najmłodszy z rodziny.

- O nie Charlie, to twój urodzinowy prezent.

- To moja czekolada, zrobię z nią co zechcę. - zaczął dawać swoim bliskim po pasku czekolady, w pewnym momencie zostały mu tylko dwa. Chciał ten drugi dać siostrze, lecz ta go nie przyjęła.

- Ja już swoją czekoladę miałam, nie potrzebuję więcej. - uśmiechnęła się do brata.

- Ale ty też się nią z nami podzieliłaś, dzielisz się z nami wszystkim. - w końcu osiemnastolatka wzięła kawałek czekolady. Cała rodzina zjadła słodycz i każdy mógł przyznać, że nie ma na tym świecie nic lepszego od czekolady Willy'ego Wonka'i.

***

- Mój ojciec dalej ma nadzieję, że znajdzie ten złoty kupon. A ja mam nadzieję, że mu się to nie uda. - wzruszył ramionami Dylan pijąc sok z butelki. Razem ze swoimi przyjaciółkami siedział na korytarzu i był zmuszony oglądać jak każdy rozpakowuje kolejne tabliczki czekolady w poszukiwaniu złotego kawałka papieru.

- Mój brat też nie znalazł, ale cieszy mnie to. Oczywiście, kocham go, ale może ten jeden raz przekona się, że nie wszystko kręci się wokół niego. - westchnęła rudowłosa. W tym czasie blondyn dał zielononiebieskookiej butelkę mówiąc, że może dopić jak chce. Szatynka skorzystała z propozycji przyjaciela. Chciała resztę która została oddać spowrotem bursztynowookiemu, ale ten nie przyjął przedmiotu (butelka miała półtora litra, była wypita tylko jedna szósta).

- Zabierz ją do domu, Charlie pewnie dawno nie pił czegoś innego niż ugotowanej i przestudzonej wody. - mruknął platynowłosy kładąc głowę na kolanach Bucket.

- Charlie też go nie znalazł prawda? - najmłodsza z tej trójki (Klaudia) skinęła głową.

- Gdybyście tam byli, widzielibyście jaki to był przykry obraz. Sama mu jeszcze mówiłam, że może mu się udać, czuję się jakbym popełniła najgorszą możliwą zbrodnię. - odwróciła wzrok.

- Nie zrobiłaś nic źle, z resztą, może w tym roku nie skończy się u was tylko na jednej czekoladzie? Uda wam się, jestem pewien. - mrugnął do przyjaciółki okiem, a ona usłyszała jak z walkman'a wydobywa się piosenka "I'm Still Standing". Choć opowiadała o miłości, to gdyby pominąć ten aspekt to była to idealna piosenka na ten moment. Nie mogła się złamać, w końcu nic nie jest jeszcze stracone.

Miłość do czekolady Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz