- Klaudia, wstawaj! - z rana usłyszała krzyk brata nad głową. Przestraszona podniosła się, a słuchawki o mało co nie spadły jej z uszu (nosi je nawet w nocy). - Wybacz.
- Charlie, która godzina? - zapytała zachrypniętym głosem ziewając i rozciągając się. Jej plecy zaczęły strzykać, na co westchnęła.
- Siódma trzydzieści. - powiedział z uśmiechem który nie zamierzał go opuścić.
- Dlaczego budzisz mnie tak wcześnie? - znów ziewnęła, a łzy zebrały się w jej oczach.
- Bo dziś twoje urodziny! Dziś Wigilia! - mówił z ekscytacją. - Wogóle Pani Holland tu była i dała nam kilka dań na kolację świąteczną. - uśmiechał się szeroko mówiąc to, a starsza oddała uśmiech.
- Czyli dzisiaj obejdziemy się bez zupy z kapusty? - oboje się zaśmiali.
- Wszystkiego najlepszego siostro. - niebieskooki przytulił swoją siostrę najmocniej jak tylko mógł, co ta oddała.
- Dziękuję braciszku. - zamknęła oczy czując się poprostu dobrze, nawet jeśli godzina była dość wczesna. - Chodźmy na dół, co? - zeszli cicho, jednak gdy okazało się, że nikt już nie śpi to przestali starać się nie wydawać dźwięków.
- Dzień dobry wszystkim. - rodzeństwo powiedziało równocześnie, a reszta popatrzyła na nich.
- Witajcie dzieci. - Pani Bucket przytuliła swoje dzieci, tak jak Pan Bucket. Potem brunet i szatynka jak zawsze na powitanie pocałowali swoich dziadków w policzki. Rodzice stanęli przed córką z uśmiechami, jednak w ich oczach dało się dostrzec smutek. - Kochanie, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. - starsza kobieta podała szatynce pakunek. Po rozpakowaniu go zobaczyła tabliczkę czekolady, jak co roku. - Przykro nam, że nie jesteśmy w stanie dać ci czegokolwiek lepszego w tym wyjątkowym dniu. - ale nastolatka od razu ich przytuliła szczęśliwa.
- Nawet tak nie mówcie, kocham was.
***
Święta szybko minęły, Sylwester też, teraz zbliżały się urodziny Charlie'ego. Nastolatka wróciła do pracy i znów musiała uczęszczać do liceum.
Któregoś dnia, gdy szatynka wróciła z pracy pomagała Charlie'emu w odrabianiu lekcji. W pewnym momencie, gdy na dworze było już ciemno, do domu wszedł Pan Bucket.
- Cześć wam wszystkim. - wszyscy odpowiedzieli mężczyźnie z uśmiechami. Głowa domu podeszła w tym czasie do swojej żony by się z nią powitać. Po kilku sekundach usiadł obok swoich dzieci. - Charlie, Klaudia, mam dla was coś fajowego. - wyciągnął z kieszeni kilka zniekształconych zakrętek od pasty do zębów. Przez to, że pracował w fabryce właśnie pasty do zębów to miał do nich duży dostęp. Chłopiec wziął jedną z zakrętek z uśmiechem.
- Teraz są już wszyściutkie. - nastolatka w tym czasie wyciągnęła makietę fabryki z zakrętek i postawiła na stole.
- Co to takiego dzieci? - brunet wsadził wybraną zakrętkę tak, by imitowała głowę człowieka, wyglądał jakby miał czapkę na głowie. Nastolatka uśmiechała się jak głupia razem z bratem.
- Tata znalazł część której nam brakowało. - wytłumaczyła szatynka przypominając sobie budowę fabryki razem z chłopcem.
- A która to część? - dopytywał dalej dziadek Joe.
- Głowa Willy'ego Wonka'i. - odpowiedział dziesięciolatek.
- A, to cudownie. - dodała babcia Josephine.
- Wiecie, że on jest nawet podobny? - rodzeństwo popatrzyło na dziadka z zapytaniem w oczach.
- Myślisz?
- Ja nie myślę, ja to wiem. - zapewnił starszy mężczyzna. - Ja nie raz widziałem Willy'ego na własne oczy. Kiedyś pracowałem u niego. - zielononiebieskooka otworzyła szeroko buzię słysząc to. Ściszyła trochę głośność grania piosenki by usłyszeć wszystko co powie dziadek.
- W fabryce? - zapytali jednocześnie.
- Tak jest.
- Tak jest.
- Tak jest.
- Ja zjem schabik. - na koniec powiedziała babcia Georgina.
- Oczywiście, byłem wtedy o wiele młodszy niż teraz. Willy Wonka miał na początku tylko mały sklepik na Wiśniowej, ale już wtedy wszyscy uwielbiali jego słodycze. To był prawdziwy geniusz. No na przykład, wymyślił nową metodę robienia czekoladowych lodów, tak żeby zawsze były lodowate, nawet bez lodówki. Można je nawet zostawić na słońcu w gorący dzień, a i tak się nie rozpuszczą.
- Łał. - tylko tyle była w stanie powiedzieć osiemnastolatka. Usiadła z wrażenia na łóżku dziadków
- Przecież to nie możliwe. - zauważył Charlie.
- Pan Willy Wonka tego dokonał. - zielononiebieskooka oparła o kolano swój łokieć, a głowę ułożyła na dłoni. Chciała jak najbardziej się skupić na opowieści dziadka. - Wkrótce potem, postanowił zbudować fabrykę czekolady z prawdziwego zdarzenia. Największą fabrykę czekolady na świecie, pięćdziesiąt razy większą od największej na świecie.
- No przestań dziadku, przegiołeś. - Klaudia powiedziała przez śmiech.
- Opowiedz im o hinduskim księciu, tej historii chyba nie znają. - babcia Josephine zaproponowała.
- O słynnym księciu Pondicherry? A więc książę Pondicherry napisał list do Pana Wonka'i a żeby ten niezwłocznie przyjechał do Indii i zbudował kolosalny pałac, calutki z czekolady. - babcia Georgina zaśmiała się, nikt do końca nie wiedział z czego. - "Będzie w nim sto komnat i wszystko będzie zrobione z mlecznej i gorzkiej czekolady." zadeklarował. I tak jak powiedział czekoladowe były cegły, czekoladowy był cement który je łączył, także wszystkie ściany i sufity zrobione były z czekolady, podobnie z resztą jak dywany, obrazy i meble. (...) Ale oczywiście Pan Wonka miał rację, wkrótce zrobiło się bardzo gorąco, słońce grzało niemiłosiernie. (...) Książę zaraz wysłał telegram z żądaniem wybudowania nowego pałacu, ale Willy Wonka musiał zająć się własnymi problemami. Wszyscy inni producenci czekolady zazdrościli Willy'emu sukcesów i zaczęli przysyłać szpiegów by wykradli jego tajne receptury. Fickelgruber zaczął robić lody, które się nie rozpuszczały. Prodnose wyprodukował gumę do żucia która nigdy nie traciła smaku. Slugworth zaczął sprzedawać słodkie balony nadmuchiwalne do niewiarygodnych rozmiarów. Wykradanie receptur stało się taką plagą, że któregoś dnia, bez uprzedzenia, Pan Wonka powiedział pracownikom, żeby sobie poszli do domu. Ogłosił, że zamyka swoją fabrykę czekolady na zawsze. - wszyscy zaczęli jeść kolację.
- Przecież jej na zawsze nie zamknął. Wiem, że teraz działa. - zauważył niebieskooki.
- O tak, bo czasem dorośli mówią na zawsze, a myślą o na "strasznie długi czas". - wyjaśniła Pani Bucket.
- My na strasznie długi czas zaplanowaliśmy kapuśniak, na zawsze. - znów zaczął narzekać dziadek George.
- Prosiłem cię. - powiedział zrezygnowany Pan Bucket.
![](https://img.wattpad.com/cover/322153060-288-k405814.jpg)
CZYTASZ
Miłość do czekolady
Fanfiction"Zawsze powtarzasz, że gdy bardzo czegoś pragniesz, to w końcu marzenie się spełni." Czasami by marzenie się spełniło trzeba temu marzeniu pomóc. Jednak czasem potrzeba mieć wiele, naprawdę wiele szczęścia.