25.

220 12 1
                                    

Tydzień minął w zastraszającym tempie, teraz Klaudia czekała na pocztę, by dowiedzieć się, jakie otrzymała wyniki. Oczywiście, nie siedziała sama, cała rodzina i Willy też czekali razem z nią. Charlott i Dylan musieli zostać w swoich domach, by dostać wyniki, do tego rudowłosa się rozchorowała, więc tym bardziej nie mogła wyjść.

- A co jeśli nie dotrą? A może nie zdałam? A może...

- Siostro, będzie dobrze, wierzę w ciebie. - Charlie przytulił się do dziewczyny, co ta odwzajemniła.

- Dziękuję Charlie. - nagle usłyszeli pukanie, do środka wszedł Umpa-Lumpas z listem w dłoni.

- Mam ochotę zwymiotować. - szepnęła, a Wonka pocałował ją w czoło by się uspokoiła. Ludzik podał jej kopertę, którą chwyciła drżącymi dłońmi. - Raz się żyje, co? - uśmiechnęła się delikatnie do rodziny, w drzwiach pojawiły się Umpa-Lumpasy, które też czekały. - Dzięki za wsparcie. - uśmiechnęła się do pracowników, po czym rozerwała kopertę i zaczęła czytać. - Angielski = 96%, Matematyka = 75%, Hiszpański = 89%, Fizyka = 85%, Język dodatkowy = 90%. (Takie sobie wybrałam, nie wiem czemu xD, jeśli chcecie, możecie zmienić przedmioty) - z każdym kolejnym słowem uśmiechnała się coraz szerzej. - Zdałam! - Nie minęła sekunda, a wszyscy, łącznie z Umpa-Lumpasami zaczęli jej gratulować. Poczuła wielką ulgę, wiedząc, że, choć nie idealnie, to udało jej się naprawdę dobrze zdać egzaminy.

- Jestem z ciebie dumna. - uściskała ją Hellen.

- No chodź tu, daj się babci uściskać. - babcia Josephine rozłożyła ramiona, na co dziewczyna od razu ją przytuliła, tak jak później dziadka Joe, dziadka George'a i babcię Georgine. William Bucket pocałował córkę w głowę mówiąc, że jest z niej bardzo dumny, a Charlie przyczepił się do siostry i nie chciał puścić.

- Gratulacje, wiedziałem, że sobie poradzisz. - usłyszała od Willy'ego, a Umpa-Lumpasy zaczęły się przytulać do jej nóg chcąc jej w ten sposób pogratulować.

- Muszę iść do Dylana podziękować mu za korki, Charlott też bym podziękowała osobiście, ale jest chora. - po kilku minutach wyszła z fabryki i ściskając pasek od torby starała się opanować swoją radość.

***

Chciała zapukać do drzwi mieszkania, ale powstrzymał ją od tego głośny krzyk. Niepewnie chwyciła za klamkę i pociągnęła ją w dół, przez co drzwi stanęły przed nią otworem. Weszła do środka, pokierowała się za głosem, weszła do salonu, by zobaczyć jak mężczyzna o brązowych włosach i niebieskich oczach uderza jej przyjaciela w twarz. Ojciec Dylana uderzył go na jej oczach. Chłopak przez siłę, z jaką dostał, upadł na podłogę, jego oczy zaszkliły się. Szatynka zagryzła szczękę podchodząc szybko i cicho do bruneta. Pociągnęła go za ramię, by ten odwrócił się w jej stronę, a gdy ten chciał zacząć na nią krzyczeć, uderzyła go pięścią w nos. Krew popłynęła z niego strumieniami, upadł na ziemię, jęcząc cicho z bólu.

- Dylan. - pochyliła się nad swoim przyjacielem i pomogła mu wstać.

- Klaudia? Co ty tu robisz? - zapytał łamiącym się głosem, a zielononiebieskooka położyła swoją dłoń na jego czerwonym policzku, syknął z bólu.

- Chciałam podziękować za pomoc w nauce. - popatrzyła na jego ojca. - Ale widzę, że przyszłam nie w porę. - białowłosy wziął z ziemi kartkę papieru. - Chodźmy. - chwycila go za ramię i pociągnęła w stronę wyjścia.

- Masz mocny cios. - stanęła w miejscu słysząc cichy głos. - Teraz już wiem kogo mi zawsze przypominałaś, jesteś podobna do matki. - zacisnęła swoją pięść i po prostu wyszła z bursztynowookim.

***

Podała mu lód, który przyłożył do policzka. Nastolatka wzięła do ręki kartkę, którą ten kurczowo zaciskał w dłoni.

- Angielski = 99%, Matematyka = 90%, Hiszpański = 99%, Biologia = 89%, Geografia = 91%. - przeczytała na głos, na co blondyn skulił się. - Masz bardzo dobre wyniki. - usiadła obok niego na swoim łóżku.

- Ale nie najlepsze. - szepnął cicho pociągając nosem.

- Czy to dlatego ojciec cię uderzył? - chłopak skinął głową. - Czy robił to już wcześniej? To stąd miałeś te wszystkie siniaki? Dlatego, gdy przyjeżdżał chciałeś spać u mnie lub Charlott? - znów skinął głową. - Czemu wcześniej mi nie powiedziałeś? Pomogłabym ci, obie z Charl byśmy ci pomogły.

- Bałem się, zrozum. Może i jest okropny i wogóle,...ale on i Ryan to moja ostatnia rodzina. - szatynka pokręciła głową.

- On o tym wiedział, prawda? Ryan.

- Wiedział. - mruknął cicho, a dziewczyna go przytuliła do siebie.

- To nie jest rodzina, jeśli robią ci takie rzeczy. - położyła swoją dłoń na jego lewym policzku. - Ja jestem twoją rodziną, Charlott, a nie oni, rozumiesz? - skinął głową kładąc swoje czoło na ramieniu przyjaciółki. - Nie wrócisz tam, a przynajmniej nie sam. - popatrzyła na godzinę. - Chodź, mamy chwilę by pójść po twoje rzeczy, zanim ten psychopata wrócić ze szpitala.

***

Tak jak się spodziewała, mieszkanie było puste.

- Idź po rzeczy, tylko te najpotrzebniejsze, zamieszkasz na jakiś czas u nas. - choć normalnie Harrison by się wykłócał, to tym razem nie miał na to siły. Pokornie poszedł do pokoju się spakować. Dziewczyna zaczęła się rozglądać po mieszkaniu, nigdy nie była u Dylana, mówił, że nie lubi zapraszać do domu ludzi ze względu na brata, co jego przyjaciółki uszanowały. W pewnym momencie, gdy popatrzyła na jedną z fotografi, zaniemówiła. Znajdował się na niej ojciec i matka Dylana, Greg i Taylor, obok niej stał mężczyzna o blond włosach i niebieskich oczach, a obok bruneta stała kobieta o czarnych włosach i zielonych oczach.

"Czy to przypadek, że jestem do nich podobna?"

Nie wierzyła, że to przypadek, oj nie, czuła, że to mogą być jej biologiczni rodzice. Choć jeszcze niedawno nie chciała ich widzieć na oczy, to zmieniła zdanie tylko z jednego powodu.

"Może oni wiedzą czemu mam moc?"

- To jest zdjęcie ze studiów taty. - odwróciła się do tyłu, białowłosy stał i przyglądał się zdjęciu. - To jest chyba Mary Carter i jej mąż Henry Carter. Z tego co wiem, to on umarł jakiś czas temu. - wzruszył ramionami. - W sumie jesteś do nich podobna. - zaczął się jej uważniej przyglądać.

- Chodźmy już, bo jeszcze za chwilę przyjdzie tu twój ojciec, nie mam ochoty znów go bić. - pokierowała się do wyjścia, chcąc szybko wrócić do fabryki.

***

Udało jej się przekonać Willy'ego by pozwolił zostać na jakiś czas Dylanowi, bez mówienia o tym co się stało.

- To będzie twój pokój. - stali we trójkę we framudze. Pokój był w ciemnych kolorach, duży i schludny.

- Dzięki Wonka. - uśmiechnął się do szatyna szczerze, ale i ze smutkiem. Fioletowooki popatrzył na swoją ukochaną ze zmarszczonymi brwiami, ale ona tylko pokręciła głową by dać mu znak, że to nie odpowiednia pora.

Miłość do czekolady Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz