14.

234 14 1
                                    

- Weźcie go stamtąd. - kazał fioletowooki, a Pan Teavee wyciągnął swojego syna z urządzenia. - Dzięki o bogowie, bez szwanku z tego wyszedł.

- Bez szwanku? To Pan nazywa bez szwanku?! - tym razem nastolatka nie powstrzymywała przewracania oczami.

- Puścicie mnie szybko w odwrotną stronę! - krzyczał piskliwym głosem Mike, zmniejszony do rozmiaru dłoni.

- Nie ma odwrotnej strony. To telewizja nie telefon, jest różnica czy nie? - zironizował właściciel fabryki.

- No i co Pan teraz proponuje z tym zrobić? - Pan Teavee nie dawał za wygraną.

- Na razie nic. Ale dzieci są strasznie sprężyste, rozciągają się jak wściekłe. - stwierdził Willy. - Wsadźmy go do ciągarki toffi! - brzmiał jakby był to jego najlepszy pomysł w życiu.

- Ciągarka toffi?! - trudno było stwierdzić, czy mężczyzna był bardziej zły, czy przestraszony.

- Ej, to był mój pomysł. - Klaudia słysząc ten ton głosu u szatyna instynktownie chciała do niego podejść i go pocieszyć. - Matko, ale będzie cienki. Ta, ciągarka toffi.

- Weźcie Panowie zabierzcie Pana Teavee i jego chłopaczka do ciągarki toffi, tak? - zwrócił się do Umpa-Lumpasów, a oni wykonali polecenie. - Rusza wycieczka z arkusza. - Charlie i Klaudia ruszyli za Wonka'ą w kierunku windy, a światło w pomieszczeniu stało się znacznie słabsze. - Jeszcze cała masa do oglądania. - cała trójka ściągnęła okulary, a nastolatka uważała też by przypadkiem nie zdjąć słuchawek. - Zaraz, ile zostało dzieciaczków? - Willy odwrócił się przodem do rodzeństwa.

- Willy, Charlie jest jedynym który jeszcze został. - uśmiechnęła się do niego szatynka.

- Sam jesteś jeden jedyny? - popatrzył na bruneta z zaskoczeniem.

- Tak. - po Charlie'm widać było, że jest podekscytowany.

- Gdzie się podziała reszta? - po chwili jednak uśmiechnął się. - O mój drogi smyku znaczy, że wygrałeś. - wziął jego dłoń i zaczął nią energicznie trząść. - Mocno ci gratuluję naprawdę słowo, no poprostu o rany jak się cieszę. Ja to wiedziałem od początku, brawo stary. Nie możemy się ociągać ani rozciągać bo musimy załatwić masę spraw, zanim skończy się dzień, ale na szczęście mamy naszą windę która przyspieszy bieg rzeczy... - i uderzył o drzwi windy.

- Wszystko dobrze? - zapytała spanikowana szatynka, a Wonka jak wstał tylko posłał jej spojrzenie mówiące "Jest w porządku.".

- Jak się uda wejść. - kliknął przycisk, a drzwi windy otworzyły się. - Panie przodem. - zielononiebieskooka weszła pierwsza, za nią jej brat, a na końcu fioletowooki. Mężczyzna kliknął guzik "W górę i na zewnątrz".

- W górę i na zewnątrz? Co to takiego jest? - zapytał z dziecięcą ciekawością Charlie.

- Dowiesz się. - zapewnił Wonka, a winda zaczęła jechać w górę, z każdą chwilą przyspieszała. - Kurka wodna. Musimy lecieć o niebo szybciej inaczej nie mamy szans się przebić.

- Przebić przez co? - dopytał młodszy Bucket.

- Ja od lat marzyłem żeby nacisnąć ten guzik. No lecimy na zewnątrz. - szatynka słysząc to czuła jak łzy napływają jej do oczy.

- Willy, nie. To winda ze szkła, roztrzaska się na milion kawałków. - jej głos zaczął się łamać, a mężczyzna zaśmiał się. Gdy przebili się przez dach fabryki nastolatka chwyciła z całej siły barierkę jedną ręką. Drugą zakrywała usta by nie krzyknąć. Nie hamowała łez, płynęły poprostu po jej policzkach. Na szczęście Wonka kliknął jakiś przycisk, a winda zaczęła się unosić w powietrzu. Zielononiebieskooka nie była w stanie powstrzymać łkania, a brązowowłosy widząc stan dziewczyny poczuł się źle. Podszedł do niej i przytulił ją niepewnie, a osiemnastolatka wtuliła się w niego.

Miłość do czekolady Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz