Następnego dnia nastolatka wstała z zamiarem zrobienia czegoś, o czym nikomu z fabryki nie mogła powiedzieć. Gdy tylko wybiła godzina 8 wyszła z budynku i zaczęła iść przez miasto do nowego mieszkania swojego przyjaciela. Dylan oczywiście wiedział, że jego przyjaciółka ma przyjść, jednak nie wiedział po co. Czuł jednak, że to jest coś ważnego i możliwe, że trochę namiesza w jej życiu.
- Dobra, co chcesz zrobić? - zapytał ją, gdy usiedli w kuchni pijąc herbatę.
- Muszę porozmawiać z twoim ojcem. - usłyszała huk, bo kubek trzymany przez Harrison'a wypadł mu z ręki i rozbił się o stół. Szatynka od razu wzięła ścierkę i zaczęła wycierać wylany napój.
- Czy ty zwariowałaś?! Życie ci nie miłe?! - skrzywiła się na krzyk przyjaciela, ale po chwili pokazała mu gestem by się uspokoił. On nie wiedząc co zrobić przestał się odzywać.
- Dylan, ja muszę z nim porozmawiać. - odpowiedziała mu nader spokojnie, chłopak westchnął i złapał się dłonią za czoło przymykając oczy.
- Co ty chcesz zrobić? - odsunął rękę, po czym popatrzył na nią tak poważnie jak jeszcze nigdy.
- Słuchaj, on prawdopodobnie wie coś o moich biologicznych rodzicach. - białowłosy prychnął, unosząc do góry głowę z dezaprobatą.
- Oni cię zostawili, nie kochali cię. Masz inną rodzinę, Bucket'ów, którzy zrobiliby dla ciebie wszystko. Pomyślałaś co poczują, gdy się dowiedzą? - złapała go za rękę, by się uspokoił.
- Dylan, oni mogą wiedzieć, czemu jestem taka, czemu jestem taka dziwna. - chłopak patrzył na nią teraz łagodniej. - Wiem, że to głupie, ale chcę wiedzieć, przestać w końcu czuć się jak dziwadło. Chcę wiedzieć czemu nie jestem jak inni. Może jest na to jakieś lekarstwo. - zakryła twarz rękami oddychając ciężko.
- Nie patrzyłem na to z tej strony, wybacz. - wplutł palce swojej dłoni we włosy. - Czasami zapominam o tym i... - dziewczyna pokręciła głową.
- Nic się nie stało i wiem, że to może być nieodpowiedzialne... Jednak czuję, że nie mam wyboru, teraz gdy wiem, że jest ktoś kto może znać odpowiedzi na moje pytania. - popatrzyła na białowłosego, który skinął.
- Okej, załatwię ci dzisiaj widzenie, ale maksymalnie 10 minut, na więcej nie licz. - szatynka wstała z krzesła i uściskała chłopaka.
- Dziękuję Del.
***
Charlott też przyszła do Harrison'a, który powiedział jej o pomyśle ich przyjaciółki. Choć nie popierała tego pomysłu, to jednak obiecała, że będzie ją wspierać. We trójkę poszli do więzienia, dwójka starszych została przed budynkiem, a najmłodsza weszła do środka. Szybko poszła do miejsca odwiedzin i czekała na rozwój wydarzeń. Po kilku minutach przyprowadzili Grega i posadzili na krześle. Oboje chwycili słuchawki, mężczyzna z uśmiechem, a ona z pustym wyrazem twarzy.
- Jesteś chyba ostatnią osobą, którą spodziewałem się zobaczyć. - przewróciła oczami na jego słowa.
- Ale chyba wiesz po co tu przyszłam. - bardziej stwierdziła niż zapytała. - Znałeś moich rodziców.
- Tak...Mary i Henry, dość dopasowana para. Wielka szkoda, że on umarł tak młodo. - mężczyzna usiadł wygodniej, a szatynka starała się zachować spokój.
- Skoro on umarł już dawno temu... - zamknęła na chwilę oczy, ale po chwili otworzyła je spowrotem. - Wiesz, gdzie ona mieszka?
- Tak, na Westchuple, w bloku o numerze 12 mieszkanie 31. - zamrugała kilka razy.
- Czemu mi to mówisz tak otwarcie? Nie chcesz żebym coś zrobiła w zamian, albo nie chcesz...nie wiem, czegokolwiek? - nie rozumiała tego, w końcu Greg nie był osobą skorą do pomocy.
- Twój kochaś i mój syn odebrali mi wszystko i będę tu siedział do końca życia. Jednak teraz mam jeszcze ostatnią szansę by wywołać zamęt w cudzym życiu. Muszę z tego skorzystać. - przez chwilę patrzyli na siebie, ale już po kilku sekundach młodsza odłożyła słuchawkę i wstała z krzesła. Skinęła tylko głową, po czym pokierowała się do wyjścia.
- I jak? - gdy tylko wyszła, Charlott do niej podbiegła, a za nią Dylan.
- Powiedział mi gdzie znajdę kobietę, która mnie urodziła. - wzruszyła ramionami, choć w środku cała drżała. W takich chwilach cieszyła się, że nikt poza nią nie może czytać w myślach. W przeciwnym razie pewnie popłakała by się z bezsilności którą w sobie dusiła. Zaczęła żałować, że tu przyszła, nie miała pojęcia czy jest na tyle silna by zmierzyć się z tą kobietą twarzą w twarz.
***
Wróciła do fabryki zmęczona, nie fizycznie, tylko psychicznie. W połowie drogi musiała włączyć walkman'a, bo znów przez stres zaczęła słyszeć zbyt wiele i głową zaczęła ją boleć. Gdy tylko znalazła się w fabryce postanowiła pójść zająć się swoimi obowiązkami, a potem się położyć.
W fabryce nie było lepiej, bo jak na złość wszystko musiało nawalać. A to kilka wiewiórek zaczynało biegać po sortowni jak oszalałe, piec nie wykonywał poprawnie swojej roboty, albo winda zawoziła ją na złe piętra. Do tego właśnie tamtego dnia Willy miał do załatwienia jakieś interesy poza fabryką. Dlatego zielononiebieskooka była zmuszona radzić sobie ze wszystkimi trudnościami dnia w pojedynkę. Wróciła do ich wspólnego pokoju cała brudna w czekoladzie, bo jedna z rur pękła nad jej głową. Razem z Umpa-Lumpasami musiała ją zatkać, a jako, że już była brudna, to postanowiła wziąć tą sytuację w swoje ręce. Cóż, była już dorosła i za jakiś czas miała przejąć fabrykę, dlatego musiała nauczyć się bardziej skupiać na swojej pracy.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiła po powrocie do pokoju to było pójście do wanny. Zdjęła brudne ubrania i położyła w zlewie, po czym je opłukała. Wyczyszczenie ciuchów było już niemożliwe, dlatego wyrzuciła je do kosza. Szybko weszła do wanny by nie brudzić podłogi jeszcze bardziej i zaczęła się myć. Gdy próbowała usunąć czekoladę z włosów uśmiechnęła się delikatnie.
"Właściwie to lubię, gdy coś tu się dzieje. Naprawianie usterek i inne takie sprawiają, że czuję się pożyteczna."
***
Wyszła z łazienki ubrana w piżamę składającą się z długich czerwonych spodni i czarnej bluzki na długi rękaw. Swoim mokrym włosom pozwoliła swobodnie ułożyć się na poduszce, która zaczęła się po chwili robić wilgotna.
"Ciekawe kiedy Willy wróci."
Popatrzyła zmęczona w sufit. Chciała poczekać na ukochanego, ale czuła się za bardzo zmęczona, a powieki same już jej się zamykały.
![](https://img.wattpad.com/cover/322153060-288-k405814.jpg)
CZYTASZ
Miłość do czekolady
Fanfiction"Zawsze powtarzasz, że gdy bardzo czegoś pragniesz, to w końcu marzenie się spełni." Czasami by marzenie się spełniło trzeba temu marzeniu pomóc. Jednak czasem potrzeba mieć wiele, naprawdę wiele szczęścia.