23.

187 8 0
                                    

Na zewnątrz zaczęło się robić coraz cieplej, trójka przyjaciół powtarzała wszystko co mogli przed egzaminami. Nastolatka postanowiła wykorzystać to, że co drugi dzień ma wolny i spędzała go na pracy, a końcówkę dnia przeznaczała dla rodziny. Oczywiście nie zabrakło też czasu dla Willy'ego, który z całych sił ją wspierał, ale dalej ich relacja pozostawała tajemnicą. Co prawda tajemnicą, o której trójka ludzi wie, ale jednak.

Kolejny nudny dzień w szkole, w którym to jedna z najbardziej znienawidzonych przez uczniów nauczycielek postanowiła się nad nimi poznęcać. Tego dnia bez zapowiedzi postanowiła zrobić test na ocenę i choć cała klasa się wykłócała, to nic to nie dało. Wszyscy pisali test, gdy nagle szatynka wpadła na nowy pomysł słodyczy. Znając swoją pamięć, postanowiła zapisać pomysł na przedramieniu. Gdy skończyła pisać, poczuła nagle jak ktoś ją mocno chwycił za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę, przez co syknęła z bólu.

- Ściąganie panno Bucket jest zabronione. - warknęła pani Sinclair.

- Nie ściągam. - powiedziała, a nauczycielka mocniej przyciągnęła do siebie rękę dziewczyny. Zdziwiła się, gdy zobaczyła na jej przedramieniu napis 'lizaki, które smakują inaczej w zależności od tego co czujesz'.

- Co to ma znaczyć? - jej szare oczy uderzały w młodą dziewczynę jak stal.

- To do pracy. - szybko wyjaśniła chcąc, by puściła jej rękę, czując jak jej oczy zaczęły się szklić.

- Aaa, no tak, pracujesz dla Wonka'i. - puściła jej nadgarstek, a dziewczyna naciągnęła znów bluzę na miejsce z napisem. - Żałosne, że poświęcisz swoje życie na tak dziecinną i pozbawioną szacunku pracę. - w tym momencie zielononiebieskooka zrobiła obojętną minę i w sekundę odpowiedziała.

- To pani jest żałosna, że daje się pani poniżać za marne grosze. Ja przynajmniej będę bogatsza niż pani kiedykolwiek. A i tak będą mnie bardziej szanować, za bycie cukiernikiem, niż za bycie znęcającą się nad wszystkimi nauczycielką. - kobieta patrzyła wściekle w oczy dziewczyny, ta nie pozostała dłużna.

- Będzie źle. - Dylan szepnął do Charlott, która siedziała za nimi w ławce.

***

Klaudia siedziała przed gabinetem dyrektora czekając, aż krzyki za drzwiami ustaną. Nauczycielka powiedziała, że ma tu siedzieć do puki nie pozwolą jej wejść. Z westchnięciem wyciągnęła z kieszeni telefon, który kupiła za wypłatę z fabryki i wybrała numer.

- Witaj. - słysząc głos Willy'ego uśmiechnęła się delikatnie.

- Cześć, mógłbyś przyjechać do mojej szkoły? To ważne. - powiedziała cicho, słysząc, że głosy za drzwiami cichną.

- Coś się stało? - zapytał z przejęciem, a ona złapała się za głowę, próbując usiąść wygodniej. Znów zaczęła ją boleć głowa, czasami jej moce dalej dawały o sobie znać.

- Tak... proszę, przyjdziesz? - ponowiła pytanie jeszcze ciszej.

- Będę za kilka minut. - uśmiechnęła się, pożegnała, po czym schowała telefon. Akurat w tamtym momencie, drzwi do gabinetu się otworzyły.

- Proszę wejść panno Bucket. - na słowa dyrektora weszła do środka. Wyminęła brązowowłosą, która stanęła pod ścianą, a sama szatynka zajęła miejsce na krześle przed biurkiem. - Pani Sinclair powiedziała mi, że obraziłaś ją przy całej klasie, czy to prawda? - kątem oka popatrzyła na nauczycielkę, która uśmiechała się z satysfakcją.

- Ja tylko się broniłam, sprowokowała mnie. - oparła swoje plecy o oparcie krzesła.

- Nie jestem twoją koleżanką, zwracaj się do mnie z szacunkiem. - warknęła brunetka.

- Przepraszam panią, ale nie zwracałam się do pani. - popatrzyła na nią z szerokim uśmiechem, po czym przeniosła wzrok spowrotem na mężczyznę o czarnych włosach i brązowych oczach.

- Rosalie, to nie czas na kłótnie z uczennicą. - upomniał swoją pracownię, na co ta tylko prychnęła. - Zechcesz mi opowiedzieć co się stało?

- Oczywiście. - i zaczęła mówić o tym, jak nauczycielka zrobiła niezapowiedziany test, o tym, że wpadła na nowy pomysł na słodycze, jak nauczycielka po przeczytaniu tego zaczęła ją obrażać i o tym co jej powiedziała. Gdy skończyła ktoś zapukał do drzwi gabinetu.

- Proszę. - osoba za drzwiami weszła do środka, czarnowłosy zdziwił się widząc nieznajomego mężczyznę w dziwnym kapeluszu. Przynajmniej obcego dla niego. - Kim pan jest?

- Panna Bucket do mnie dzwoniła. - stanął za dziewczyną, a jedna jego dłoń spoczęła na oparciu krzesła.

- Dobrze, że jesteś. - szepnęła cicho, a szatyn uśmiechnął się pod nosem.

- Chciałem się dowiedzieć, co takiego przydarzyło się mojej pracownicy. - pan Walter słysząc słowo "pracownica" od razu zrozumiał kto wszedł do jego gabinetu.

- Willy Wonka. - fioletowooki skinął głową.

- Mógłbym porozmawiać z nią sam na sam? - choć pani Sinclair nie chciała wyjść, to ostatecznie dyrektor wyprowadził ją z gabinetu. Gdy nastolatka została sama z cukiernikiem, oboje zaczęli się śmiać, choć nawet nie wiedzieli czemu. - Co ty zrobiłaś? - zapytał przez śmiech. Pokrótce zaczęła mu wszystko opowiadać. - Zołza. - popatrzył na drzwi z niesmakiem, a zielononiebieskooka znów się zaśmiała.

- Tak, ale to norma z nią, jest okropna, od zawsze nas gnębi. - wzruszyła ramionami, a Wonka pocałował ją niespodziewanie w policzek, na co ta zarumieniła się.

- Myślisz, że ci uwierzy, a nie tej zołzie? - wzięła oddech by pomyśleć nad pytaniem.

- Za chwilę zobaczymy. - powiedziała słysząc myśli dyrektora, który chciał już wejść do gabinetu. - Można wejść! - nauczycielka i jej przełożony weszli do środka, ustawili się tak jak wcześniej. Szatynka dotknęła przez przypadek palcem swojej prawej dłoni, nadgarstka u lewej, przez co syknęła z bólu. Willy zauważył to praktycznie od razu.

- Co ci się stało w rękę? - wziął jej dłoń w swoją, a widząc mocny czerwony ślad, który zaczął się robić fioletowy, zdenerwował się. - Jest pani zadowolona? Teraz będzie miała posiniaczony nadgarstek. - warknął zirytowany szatyn, a dyrektor widząc rękę dziewczyny zmartwił się.

- Nie złapałam jej tak mocno. - powiedziała bez emocji, a to tylko bardziej zdenerwowało mężczyznę.

***

Po godzinnej kłótni Wonka'i z nauczycielką, która zakończyła się na korzyść cukiernika wyszli z gabinetu. Trwała lekcja, więc nikt nie chodził korytarzem. Szatyn i szatynka szli razem trzymając się za ręce i śmiejąc się z zaistniałej wcześniej sytuacji.

- Naprawdę wolisz go ode mnie? - osiemnastolatka zatrzymała się, po czym popatrzyła na Ryan'a, który stał przed nią. Przyglądał się on ich splecionym dłoniom. - Gratulacje. - powiedział zdenerwowany.

- Ryan, nie wiem czemu uznałeś, że lubię cię w ten sposób, ale tak nigdy nie było, nie jest i nie będzie. Zgodziłam się z tobą pójść na bal bo przez całą przerwę nie dawałeś mi o to spokoju. - zacisnęła mocniej swoje palce na dłoni Willy'ego. - Ale nawet gdybym coś do ciebie poczuła, to nie byłabym z tobą, bo jesteś bratem Dylana. O czym ci z resztą nie raz mówiłam. - nie chcąc ciągnąć tej rozmowy dalej poprostu pociągnęła fioletowookiego w kierunku wyjścia.

- Dzień pełen wrażeń, co? - nie wiedział co powiedzieć, ale nie chciał iść w ciszy.

- Nawet sobie nie wyobrażasz. - mimo wszystko uśmiechnęła się do mężczyzny. - Ale na szczęście, już wracamy do domu. - wsiedli do szklanej windy, a ta zabrała ich spowrotem do fabryki. Wyszła z niej po czym zaczęła się rozglądać po korytarzu, Umpa-Lumpasy chodziły z kąta w kąt, zapach czekolady unosił się w powietrzu i oczywiście ciepło, które przestało jej przeszkadzać.

"Tak, fabryka to zdecydowanie mój dom."

Miłość do czekolady Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz