10.

258 12 4
                                    

W środku było pełno maszyn i szklanych naczyń z różnymi płynami. Ciągle coś wydawało jakiś bliżej nieokreślony dźwięk. Szatynka i brunet rozglądali się w każdą stronę nie mogąc się napatrzeć na to miejsce.

- Ta sala to najważniejsze pomieszczenie w tej całej fabryce. - zaczął tłumaczyć odwrócony przodem do swoich gości. - Proszę, pooglądajcie sobie, bardzo radzę jednak nie dotykać. Sio, no już, no idźcie, sio. - dzieci odbiegły w swoje strony. - I jak, podoba się? - skierował pytanie do osiemnastolatki.

- Coraz bardziej ta fabryka do mnie przemawia. - zaśmiała się cicho pod nosem.

- Widzę, twoje oczy się świecą. - sam nie wiedział czemu powiedział te ostatnie słowa. Spuścił głowę w dół by dziewczyna nie zobaczyła jego czerwonych policzków.

- Charlie mówi, że zawsze się tak u mnie dzieje gdy widzę coś niesamowitego. Że świecą jak rozgwieżdżone niebo, śmieszne to trochę, prawda? - powiedziała cicho chichocząc pod nosem.

"Ale Charlie ma rację."

Nie powiedział tego jednak na głos bojąc się jak dziewczyna mogłaby na to zareagować. Jego wrodzona nieśmiałość nie pozwalała mu mówić niektórych rzeczy, nawet jeśli nie były one niewłaściwe. Miał jednak pecha, bo gdy o tym myślał, składanka szatynki skończyła się i musiała włączyć ją od nowa, przez co usłyszała o czym myśli mężczyzna. Uśmiechnęła się delikatnie, ale starała się to zrobić na tyle niewidocznie by jej rozmówca tego nie zauważył. Zanim którekolwiek z nich coś powiedział Violet zwróciła na siebie uwagę.

- Ej, proszę Pana, co to jest? - zapytała pokazując na duży pojemnik obok niej, w którym pływały Umpa-Lumpasy. Willy chwycił nastolatkę za nadgarstek i pociągnął w kierunku reszty.

- Zaraz pokażę.- jeden z Umpa-Lumpasów dał mężczyźnie kulkę w czerwonym kolorze. - Dzięki. To są niezjadalne Gębostopery. Dla dzieci które dostają niedużo pieniążków. Ssiecie je calutki rok, a one się wcale nie zmniejszają. Cwane nie?

- Coś jak guma. - szatynka przewróciła oczami słysząc co powiedziała blondynka.

"Czy dla ciebie wszystko na tym świecie jest gumą do żucia?"

- Nie, gumę się żuje, a gdybyś spróbowała żuć Gębostopery to połamała byś sobie ząbki. Ale smak mają genialny. - podeszli do kolejnej maszyny. - A to jest toffi włochate. Jak skończycie jeść takiego właśnie glutka, to dokładnie pół godziny później, wyrośnie wam całkowicie nowy zestaw włosków na waszych małych łepkach. No i wąsy i broda.

- Po co komu broda? - tym razem Klaudia musiała przyznać rację Mike'owi.

- Wiesz, powiem ci, że...dlatego, że bródka jest spoko. Wiecie, wpożo, śmiechowa, elo, konkretna, wypasiona. Do tego całkiem lanserska. Czaisz fazę? Łapiesz zajawkę?  Ogarniasz to? Proste, że tak. No to fląderka, co ziomuś? I na melanż. - wystawił w kierunku Mike'a dłoń, ale po chwili ją zabrał.

"To było dziwne. "

Rodzeństwo popatrzyło po sobie niepewne tego jak mają zareagować na tą sytuację.

- Niestety, mikstura nie jest jeszcze taka za dobra. Umpa-Lumpasy spróbowali jej wczoraj...i właśnie... - podszedł do nich Umpa-Lumpas którego włosy były długie i na każdej części ciała. Nie dało się u niego nawet dostrzec twarzy. - Jak się dziś miewasz? - zapytał głośniej, a niski mężczyzna pokazał dwa kciuki w górę. - Wyglądasz świetnie. - po tym zdaniu odeszli do kolejnej maszyny. - Patrzcie teraz. - włączył maszynę, a ta wydała z siebie głośny dźwięk, na co osiemnastolatka podskoczyła wystraszona. Po chwili ich oczom ukazał się...pasek gumy do żucia.

- Już mamy się zachwycać? - zielononiebieskooka znów przewróciła oczami, nastawienie Mike'a ją irytowało.

"Nikt nie zmusił cię byś tu był."

- A czy wy wiecie, co to jest? - zapytał opanowany Wonka.

- To guma. - stwierdziła Violet.

- Tak, to jest właśnie najbardziej niezwykła i rewelacyjna guma we wszechświecie. Dlaczego? Dlaczego?! - przez chwilę zabrzmiał jak szalony naukowiec. - Bo ta guma to pyszny, trzydaniowy, kompletny obiadek.

- Po co nam taki wynalazek? - zapytał tym razem Pan Salt, a szatyn zmieszany wyciągnął z kieszeni marynarki te same kartki co przy przywitaniu.

- Nie będzie więcej siedzenia w kuchni i gotowania. Tylko mały pasek magicznej gumy Wonka i masz już wszystko czego potrzebujesz na śniadanie, obiad i kolację. Ta guma to akurat zupa pomidorowa, mielony i jagodowy placek. - skończył fioletowooki.

- To jest niesamowite. - dziewczyna uśmiechnęła się z podziwem, a właściciel fabryki oddał uśmiech.

- To jest dziwne. - skomentowała Veruca.

"A za chwilę każesz ojcu ci jedną kupić."

- Wymarzona guma dla mnie. - Violet tak jak wcześniej wyciągnęła swoją gumę z buzi i przykleiła za uchem.

"Mój odruch wymiotny gdy na to patrzę tylko przybiera na sile."

- E..raczej jej nie jedz, nie wszystko może jeszcze tak do końca...

- Jestem mistrzynią w żuciu gumy, ja nie boję się niczego. - przerwała mężczyźnie wypowiedź, a po skończeniu zdania wzięła nowy wynalazek Wonka'i do buzi.

- I jak kochanie? - zapytała córki kobieta.

- Niesamowite, pomidorowa, wyraźnie czuję ją w przełyku. - otworzyła szerzej oczy zachwycona.

- Może to zgaga? - widząc delikatny strach w oczach szatyna, osiemnastolatka chciała mu jakoś pomóc.

- Sądzę, że to nie jest...

- Smak się zmienia. Kotlet mielony, młode ziemniaki z koperkiem i szpinak. - znów nie dała dokończyć, tylko tym razem zielononiebieskookiej.

- Żuj kochanie, moja córcia jako pierwsza na świecie zje gumowy posiłek. - zachwycała się blondwłosa.

- Będzie źle. - tylko tyle powiedziała nastolatka, a gdy fioletowooki popatrzył na nią, wiedziała, że ma rację.

- Tak, ale ja troszeczkę się martwię...

- Jagodowy placek i lody! - właściciel fabryki na chwilę umilkł.

- Tym właśnie. - dodał po chwili.

- Popatrzcie na jej nos. - powiedziała Veruca, a wszyscy popatrzyli we wskazane miejsce, zaczął się robić niebieski.

- Niebieścieje. - doprecyzował Pan Salt, a Violet dalej żuła gumę.

- Cały fioletowy się zrobił. - słychać było lekką panikę w głosie Pani Beauregarde.

- Bardziej granatowy. - szatynka stwierdziła. Młoda Beauregarde dotknęła swojego nosa przejęta.

- Robisz się cała fioletowa. - powiedziała do córki. - Co to ma znaczyć?

- No... mówiłem, że jeszcze nie wszystko...gra. Zawsze się tak śmiesznie robi przy deserze, to przez ten placek jagodowy. Ale mi przykro. - i schował się za maszyną od tejże gumy. W tym czasie Violet zaczęła się zmieniać w gigantyczną jagodę.

- Ale spuchła strasznie. - stwierdził trochę przestraszony Charlie.

- Testowałem tę gumę na Umpa-Lumpasach i wszyscy skończyli jako jagódki. Strasznie to dziwne. - Wonka popatrzył na dziewczynkę z mieszanką emocji.

- Nie chcę mieć zamiast córki jagody. Jak ona teraz wyjdzie na matę?

"Bo to twoje największe zmartwienie."

- No to może dać ją na stragan? - wredota w głosie Veruca'i była wręcz okrutna. Po chwili Umpa-Lumpasy zaczęły śpiewać piosenkę o Violet i żuciu gumy.

Miłość do czekolady Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz