8.

281 15 2
                                    

Rodzeństwo usłyszało jak Veruca pyta ojca o coś, a raczej o kogoś, kogo zobaczyła przy wodospadzie. Wszyscy (poza Augustus'em) stanęli przy Veruca'ce.

- Chyba to taki mały człowieczek. - zauważyła młoda Salt.

- Jest ich tam dwóch. - dodała Pani Beauregarde.

- Chyba dużo więcej. - wypowiedział się Pan Teavee.

- Skąd się tacy biorą? - usłyszeli głos ze specyficznym niemieckim akcentem, należący do Pani Gloop.

- Kim oni są? - zapytało rodzeństwo w tym samym czasie.

- I niby są prawdziwi? - wyśmiał Mike.

- Oczywiście, że są prawdziwi, to Umpa-Lumpasy. - szatynka wzdryga się słysząc niespodziewanie głos Wonka'i obok siebie.

- Umpa-Lumpasy? - Pan Salt nie był pewny tego co mówi.

- Importowani, prosto z Umpalandii. - wytłumaczył prędko Willy.

- Nie ma takiego miejsca. - stanowczo powiedział ojciec Mike'a.

- Co? - nastolatka była w stanie usłyszeć irytację w głosie szatyna.

- Proszę Pana, uczę geografii w szkole średniej i to co Pan tutaj...

- Więc założę się, że doskonale Pan wie jaki to jest przeokropny kraj. - Pan Teavee na to nic nie odpowiedział, a zielononiebieskooka z całej siły starała się powstrzymać śmiech. Właściciel fabryki zaczął im opowiadać jak znalazł swoich pracowników poszukując nowych smaków do słodyczy. Osiemnastolatka słuchała tego z zapartym tchem, zawsze chciała dowiedzieć się czegoś o świecie. Nawet jeśli to co słyszała było nieprawdopodobne, to jednak ufała mężczyźnie i wierzyła, że nie okłamałby ich.

- Jako pracownicy są cudowni, ale muszę was ostrzec, że bez przerwy robią jakieś numery. Uwielbiają się zgrywać. - na koniec dodał szatyn z uśmiechem na twarzy.

- Dogadali by się w takim razie z Charlott i Dylanem. - parsknęła cicho nastolatka, zauważyła jednak, że gdy wypowiedziała imię swojego przyjaciela to właściciel fabryki skrzywił się delikatnie. Nagle Pani Gloop krzyknęła do syna po drugiej stronie czekoladowej rzeki by ten nie pił czekolady z niej.

- Ej, chłopczyku, mojej czekolady nie może dotykać ludzka ręka. - podeszli trochę bliżej brzegu, a rudowłosy wpadł do rzeki.

- On tonie! Nie umie pływać! - matka chłopca popchnęła nastolatkę, przez co ta prawie wpadła, do rzeki, ale Wonka złapał ją w pasie w ostatniej chwili i postawił stabilnie na ziemii. Nie zabrał jednak ręki z jej talii. - Ratujcie go! - mężczyzna i osiemnastolatka popatrzyli w górę na maszynę która zasysa czekoladę, leciała w kierunku Augustus'a. Tuba została "umieszczona" w rzece i zaczęła wciągać czekoladę tworząc wir, a młody Gloop po chwili został wessany.

- To dopiero jest przygoda. - powiedziała cicho zielononiebieskooka.

- Ekscytująca, nie prawdaż? - zapytał szatyn z uśmiechem patrząc na nią kątem oka.

- Ale jazda. - stwierdziła Violet dalej żując swoją gumę.

- Wezwijcie straż pożarną! - Pani Gloop dalej krzyczała przerażona.

- To cud, że się zmieścił w tej rurze. - Pani Beauregarde zaczęła w pewnym sensie wymianę opinii z innymi.

- Chyba się nie mieści, zaczął zwalniać. - zauważył Charlie.

- Zaklinuje się. - głos Mike'a był taki jakby rozmawiał o pogodzie.

- To już się stało. - chyba żadne z nich nie wiedziało jak zareagować na zaistniałą sytuację.

- Zatkał rurę jak czop. - dodał swoje trzy grosze Pan Salt.

- Spójrzcie, Umpa-Lumpasy. - wszyscy popatrzyli w ich kierunku, a szatynka słysząc cichą melodię przyciszyła muzykę w słuchawkach by móc dobrze słyszeć co się stanie.

- Co oni robią? - dziewczyna popatrzyła na Willy'ego, który oddał spojrzenie.

- Chyba się szykują do tego, żeby coś zaśpiewać, jest ku temu specjalna okazja, nie mieli publiczności od wielu księżyców. - Klaudia musiała przyznać jedną rzecz, Umpa-Lumpasy posiadały niesamowite poczucie rytmu. Ona i Willy kołysali się delikatnie na boki słuchając piosenki pracowników fabryki. W pewnym momencie Augustus został cudem przepchnięty dalej rurą. Gdy Umpa-Lumpasy skończyły śpiewać Willy zaczął klaskać. - Brawo, przepięknie, zachwycające, tak, tak? - szatynka skinęła głową z uśmiechem podgłaśniając muzykę w walkman'ie, tym razem leciało "Mary on a cross" (wiem, że ta piosenka została napisana w 2019, ale nie mogłam się powstrzymać, refren kocham całym sercem).

- Nawet nieźle Pan to wyreżyserował. - "pochwalił" Pan Salt.

- To jasne, że robią nas w trąbę. - dodał Mike.

- E, Pidbul'e z was. - mężczyzna odszedł trochę w bok, a przez to, że trzymał nastolatkę w talii, ona też odeszła trochę w bok razem z nim. A razem z nią jej brat, którego dziewczyna trzymała za rękę. W ekspresowym tempie jednak przed właścicielem fabryki znalazła się dalej poddenerwowana Pani Gloop.

- Gdzie jest mój syn? Dokąd go zabiera ta rura? - kobieta nie była w stanie się uspokoić.

- Tym razem, akurat przypadkiem pojedzie tam, gdzie robią najpyszniejsze na świecie mocno truskawkowe krówki w czekoladowej polewie. - powiedział uśmiechnięty zdejmując dłoń z talii szatynki.

- Znaczy przerobią go na mocno truskawkowe krówki w czekoladowej polewie i będą go sprzedawać na kilogramy? - rudowłosa zaczęła panikować.

- Nie, nie pozwolę na to, strasznie by smakował. Taki Augustus mocno truskawkowy Gloop. Fuj. Nie kupiłby go nikt. - powiedział to jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.

"Tylko się nie zaśmiej, tylko się nie zaśmiej."

Powtarzała w głowie osiemnastolatka stukając palcem o walkman'a. W tym czasie Willy "zawołał" jednego Umpa-Lumpasa.

- Zabierzesz teraz Panią Gloop do hali krówek, tak? Pomóż jej znaleźć syna. Weźmiesz długi kij i o tak podziobiesz nim trochę w tej wielkiej bece z czekoladą. Dobra? - pracownik ułożył dłonie na klatce piersiowej, a Wonka zrobił to samo. Gdy Umpa-Lumpas się skłonił właściciel fabryki uśmiechnął się w inny sposób niż wcześniej. Nastolatka musiała przyznać, że w tym uśmiechu coś było, coś co sprawiało, że był przystojniejszy. Przez jej rozmyślania nie zauważyła nawet gdy Pani Gloop została zabrana przez małego człowieczka do hali.

- Proszę Pana? - zwrócił na siebie uwagę Charlie.

- Ta? - szatyn odwrócił w jego kierunku głowę.

- Jak to się stało, że Umpa-Lumpasy śpiewali o Augustus'ie? Z tego co...

- Improwizacja to najprostsza sztuka, każdy to potrafi. - przerwał mu Willy. - Ty, dziewczynko, weź coś powiedz, cokolwiek. - zwrócił się do Violet.

- Guma do żucia. - powiedziała bez najmniejszego zainteresowania.

- Gumy do żucia ja nie czuję, nie znoszę tego kto ją żuje. Widzisz? Dokładnie to samo.

- Nie prawda. - zaprzeczył Mike.

- Zdecydowanie przestań mamrotać, bo nie jestem w stanie zrozumieć ani jednej litery. - znów na ustach nastolatki pojawił się uśmiech rozbawienia. - Rusza wycieczka z arkusza. - i wszyscy znów poszli za właścicielem fabryki.

- Czy te Umpa-Lumpasy naprawdę tylko żartują? - brunet spytał siostry.

- Oczywiście Charlie, jestem pewna, że nic chłopakowi nie grozi. - zapewniła go starsza, choć nie wiedziała czy to co mówi jest prawdą.

Miłość do czekolady Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz