5.

267 14 2
                                    

Kolejnym znalazcą była dziewczyna o imieniu Violet Beauregarde, blondynka o jasnozielonych oczach i z obsesją na punkcie żucia gumy.

- "To tylko niektóre z dwustu sześćdziesięciu trzech trofeów i medali zdobytych przez moją córeczkę." - szatynka skrzywiła się słysząc zarozumiały ton matki blondynki.

- "Kręci mnie guma, miętowa, ale jak usłyszałam o tych kuponach odstawiłam ją, kupowałam tabliczki." - wytłumaczyła dziewczynka.

- "To wielce energiczna kobitka, nie wiem skąd czerpie siłę."

- "Jestem mistrzynią świata w żuciu gumy, na przykład gumę którą mam w buzi zaczęłam żuć trzy miesiące temu, to jest rekord."

- "Są tutaj także moje skromne trofea, można podziwiać." - kobieta pokazała na ścianę gdzie faktycznie znajdowało się jej trofeum.

- "Słyszałam, że będzie też nagroda, specjalna, dla jednego z nas. Nie ważne kim są tamci czworo, nagrodę Pan Wonka da mnie."

- "A czemu właśnie tobie skarbie?"

- "Bo ja zawsze wygrywam." - zielononiebieskooka miała ochotę uderzyć w ekran telewizora poduszką, jednak się powstrzymała.

- Co za potwór z niej. - babcia Josephine skomentowała.

- Może pogryźć. - jak często się zdarza babcia Georgina powiedziała coś bez kontekstu.

- Przecież ty nie wiesz, o czym mówimy. - zauważył dziadek George.

- O niedźwiadkach? - osiemnastolatka jak i jej matka uśmiechnęły się delikatnie na słowa babci. Dosłownie po chwili usłyszeli, że kolejna osoba znalazła złoty kupon, Mike Teavee. Gdy przyznał, że nie lubi czekolady dziadek George wybuchł, więc zielononiebieskooka czym prędzej zakryła uszy swojego brata, który uśmiechnął się do siostry. Dziewczyna mimo wszystko rozumiała zdenerwowanie dziadka, bo sama była oburzona.

"Został ostatni kupon, nie uda nam się go znaleźć."

Do tego Pan Bucket stracił pracę, a Charlie'emu powiedział, że poprostu dostał wolne. Szatynka czuła się coraz gorzej, tym bardziej, że miała świadomość, iż to ona teraz pracowała na całą rodzinę i nikt jej nie może pomóc.

***

31 stycznia, tego dnia jak i następnego nastolatka miała wolne. Chciała ten czas przeznaczyć na spędzenie czasu z bratem, bo miała wrażenie, że ostatnio nie poświęca mu tyle uwagi co kiedyś. W tym momencie stała razem z Charlie'm pod fabryką Willy'ego Wonka'i której się przyglądali. Oboje już nie wierzyli, że im się uda, to był ich jedyny widok na fabrykę.

- Przepraszam Charlie, gdybym ci nie dała tej głupiej nadziei to byśmy nie byli teraz tacy zawiedzeni. - brunet popatrzył na siostrę i złapał ją za rękę z delikatnym uśmiechem.

- To nie twoja wina, dziękuję, że dałaś mi nadzieję. - szatynka ścisnęła mocniej dłoń brata po czym wzięła duży wdech, a potem wydech. Usłyszeli za sobą, jak dwójka mężczyzn rozmawia o tym, że jakiś chłopak z Rosji podobno zdobył złoty kupon, co tylko bardziej podłamało rodzeństwo. Szli ulicą, gdy nagle starsza wsadziła dłoń do kieszeni. W środku znajdował się banknot dziesięciodolarowy, westchnęła ciężko, ale mimo to popatrzyła na chłopca z uśmiechem.

- Chodź Charlie, kupimy sobie coś na pocieszenie. - poszli razem do sklepu. - Proszę jedną super mleczną, nadziewaną czekoladę Willy'ego Wonka'i. - podała sklepikarzowi pieniądze, które ten przyjął i podał osiemnastolatce słodycz z uśmiechem. Szatynka podała za to czekoladę bratu, a ten ją otworzył. Oboje byli mocno zaskoczeni, gdy na tabliczce zobaczyli złoty kupon o którym marzyli przez ostatnie kilka dni.

- To złoty kupon. - na słowa sprzedawcy wszyscy popatrzyli na rodzeństwo, które trzymało razem przedmiot. Uśmiechali się jak głupi, w końcu ich marzenie jednak się spełniło. - Znaleźliście ostatni złoty kupon! I w moim sklepie w dodatku! - od razu wszyscy zaczęli do nich podchodzić.

- Słuchajcie, odstąpcie mi go, dam wam za niego pięć dych. - zaproponował im jakiś mężczyzna.

- Pan żartuje? Ja dam im za ten kupon pięćset dolarów. Sprzedacie mi ten kupon za pięćset dolarów kochani? - nastolatka ukryła przed wzrokiem klientów kupon chwytając jednocześnie brata za rękę.

- On nie jest na sprzedaż. - powiedziała tak pewnym głosem jak jeszcze nigdy. Ludzie jednak dalej chcieli od nich kupić przedmiot.

- Dajcie im spokój! - zwrócił im uwagę sklepikarz. - Słuchajcie, nie oddawajcie go nikomu. Lećcie prosto do domu, rozumiecie? - szatynka skinęła głową trzymając w jednej dłoni rękę brata.

- Dziękujemy. - pociągnęła go w stronę wyjścia i pobiegli do domu najszybciej jak mogli. Zielononiebieskooka zaczęła się śmiać jak wariatka a piosenka "We are the champions" tylko bardziej potęgowała jej radość.

- Mamy go! Mamy złoty kupon! Mamy go! - krzyczał Charlie przy ich domu, który wcześniej wziął od siostry przedmiot. Jak tylko wbiegli do środka chłopiec dał kupon dziadkowi Joe, który, gdy tylko przeczytał napis na "kartce" wyskoczył z łóżka i zaczął tańczyć. Nawet rodzice rodzeństwa byli zaskoczeni tym nagłym przypływem energii.

- Przeczytasz? - wyciągnął przedmiot w stronę swojej wnuczki, która zaczęła czytać na głos to co było napisane na odwrocie.

- "Szczęśliwy znalazco, znalazłeś właśnie jeden ze złotych kuponów Willy'ego Wonka'i. Ściskam cieplutko twoją rąsie i niniejszym zapraszam cię do mojej fabryki, gdzie będę cię gościł przez cały długi dzień. Ja Willy Wonka oprowadzę cię po fabryce osobiście i pokażę ci wszystkie atrakcje, a kiedy już nadejdzie czas powrotu odprowadzi cię do domu kolumna wielgachnych ciężarówek wypakowanych słodyczami, których starczy ci do końca życia. I pamiętaj jest jeszcze nagroda dodatkowa dla jednego dziecka z waszej piątki, przerasta twoje wyobrażenia. Teraz dowiesz się co dalej. Dnia 1 lutego dokładnie o 10 rano staniesz przed bramą fabryki. Zjawisz się tam z opiekunem, najlepiej członkiem twojej rodziny. Narazie, Willy Wonka. " - skończyła czytać, by znów wszystko przeczytać jeszcze raz w swojej głowie.

- Dnia 1 lutego... Przecież to jutro. - zauważyła Pani Bucket.

- Szybko, nie ma nawet minuty do stracenia. Umyj buzię, uczesz włosy, szoruj ręce, wymyk zęby...

- I zeskrob błoto z tych portek. - przerwał dziadek George dziadkowi Joe.

- Musimy wszyscy zachować spokój. W pierwszym rzędzie trzeba zdecydować kto z nas idzie z Charlie'm do fabryki. - zadecydowała mama.

- Klaudia powinna z nim iść, w końcu razem znaleźli ten kupon. - stwierdził dziadek Joe.

- Nie, nigdzie nie idę. - szatynka zmarszczyła brwi patrząc na swojego brata. Po chwili zrozumiała co skłoniło go do podjęcia takiej decyzji. - Za ten kupon jedna Pani chce mi dać pięćset dolarów, może da się wziąć jeszcze więcej. Forsy potrzebujemy bardziej niż czekolady.

- Charlie, chodź. - chłopiec podszedł do siostry która kucnęła na wysokości jego twarzy. - Pamiętasz, gdy miałeś osiem lat i chodziliśmy razem na spacery co sobotę? Zawsze wybierałeś takie trasy by znaleźć się pod fabryką i choć miałam słuchawki na uszach słyszałam jak gorączkowo myślisz o tym co jest w środku. Teraz masz okazję przekonać się co skrywa w sobie to miejsce, a taka okazja się nie powtórzy. Pieniędzy jest dużo na świecie, codziennie produkowane są nowe, a złotych kuponów jest tylko pięć, a jeden z nich trafił do ciebie. Nie możesz zmarnować takiej szansy, nie rezygnuj ze swoich marzeń dla garstki pieniędzy które szybko się skończą. - niebieskooki po chwili skinął głową uśmiechając się coraz szerzej.

- To zeskrob to błoto z portek, do fabryki masz iść. - dodał dziadek George, na co wszyscy się zaśmiali. Nastolatka nie mogła dalej uwierzyć w to co się stało, ich marzenie naprawdę się spełniło.

Miłość do czekolady Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz