3.

260 14 0
                                    

- Czyli to kolejny przykład tego, że ludziom nie można ufać. - Klaudia prychnęła cicho pod nosem biorąc do buzi kolejną łyżkę zupy.

- Na jakiś czas ją zamknął kochanie. - babcia Josephine powiedziała do swojej wnuczki.

- I właściwie mogło się wydawać, że zamknął ją na zawsze. Jednak któregoś dnia, zobaczyliśmy, że leci dym z kominów i fabryka wznowiła produkcję. - na twarzy dziadka Joe dało się zobaczyć radość.

- I wróciłeś do pracy? - dopytywał Charlie.

- Nie. - w tym momencie radość zniknęła z twarzy dziadka. - Nikt nie wrócił. - na chwilę zapanowała cisza.

- Przecież musi tam ktoś pracować. - brunet nic z tego nie rozumiał.

- Zastanów się Charlie. Czy widziałeś kiedykolwiek, żeby jacyś ludzie do fabryki wchodzili? Lub z niej wychodzili? - starała się go przekonać babcia Josephine.

- Nie, brama jest zawsze zamknięta. - zrezygnowany przyznał rację babci.

- A no właśnie. - dziadek Joe odsunął trochę miskę z zupą.

- Ale ktoś musi obsługiwać maszyny, w końcu Willy Wonka raczej nie umie się kopiować by obsługiwać wszystko na raz. Nie przy takiej światowej produkcji. - starsza dalej nie dawała za wygraną.

- Tego nie wie nikt. - matka dziewczyny uśmiechnęła się do swoich pociech.

- Sprawa jest tajemnicza. - dodał Pan Bucket.

- Nikt nie zapytał o to Pana Wonka'i? - Charlie chciał wiedzieć jak najwięcej.

- Nikomu nie udało się go spotkać. On stamtąd nie wychodzi. Jedyne co wogóle wychodzi z tej fabryki to słodycze, są już w paczkach z adresami. - wyjaśnił dziadek.

- Willy Wonka jest dziwny, prawda? - zapytała niepewnie nastolatka.

- Nie dziwny, tylko inny, zupełnie jak ty kochana.  - przekonanie w głosie dziadka Joe było zaskakujące. - Oddałbym wszystko by móc wejść do środka choćby jeden raz. Tak niesamowicie mnie to miejsce fascynuje. - skończył mówić.

- Nie tylko ciebie dziadku. - uśmiechnęła się delikatnie szatynka.

- Nie ma mowy, nikt nie wejdzie. - dziadek George włączył się do dyskusji. - Ty też nie. - ciężko było stwierdzić do kogo kieruje te słowa. - To jest tajemnica, na zawsze pozostanie tajemnicą. Ta fabryczka waszej roboty dzieciaki, jest jedyną do jakiej mamy dostęp.

- Chodźmy dzieci. Niech dziadkowie się teraz trochę prześpią. - zaproponowała Pani Bucket po dłuższej chwili ciszy. Dzieci pożegnały się z dziadkami i potem poszły do swojego pokoju.

- Chciałabyś kiedyś zobaczyć fabrykę? - usłyszała pytanie brata gdy się położyli.

- Marzyłam o tym od kiedy pierwszy raz zobaczyłam to miejsce na spacerze z mamą. Mam wrażenie, że w środku jest piękniejsze niż jakiekolwiek muzeum czy teatr i inne tego typu rzeczy razem wzięte. - położyła swoje ręce pod głową i popatrzyła w sufit.

- Może kiedyś uda nam się tam dostać. Zawsze powtarzasz, że gdy bardzo czegoś pragniesz, to w końcu marzenie się spełni. - chłopiec uśmiechnął się do siostry, co oddała.

- Możemy tylko mieć nadzieję. - poczochrała go po włosach, a niedługo później zasnęli zmęczeni.

***

Gdy dziewczyna szła rano do szkoły zobaczyła jak ludzie zebrali się w jednym miejscu czymś mocno zaaferowani. Podeszła do słupa przy którym wszyscy się ustawili by przeczytać ogłoszenie na nim się znajdujące.

"Szanowni obywatele całego świata, ja Willy Wonka postanowiłem zaprosić w tym roku pięcioro dzieci do mojej fabryki. Ponadto, jedno z tych dzieci otrzyma nagrodę tak specjalną, że nawet trudno sobie wyobrazić."

Szatynka do końca drogi do szkoły była zamyślona. Nie mogła uwierzyć, że to dzieje się naprawdę, gdyby ona i Charlie mieli trochę szczęścia to mogli by spełnić swoje marzenie! Ale potem znów wróciło jej racjonalne myślenie. W końcu ona i jej brat dostają po jednej tabliczce czekolady rocznie, a ona swoje urodziny miała prawie miesiąc temu. Jeszcze bardziej znienawidziła swoją datę urodzin. Szła szarym korytarzem w kierunku klasy, gdy nagle ktoś podniusł ją do góry trzymając ją w talii, na co pisnęła, a osoba za nią zaśmiała się głośno.

- Dylan! Ja pierdole, nie strasz mnie! - uderzyła go w ramię, na co chłopak tylko zaczął się głośniej śmiać.

- Wybacz księżniczko, ale nie mogłem się powstrzymać. Gdy widzę, że mogę cię wystraszyć muszę to wykorzystać. Zemsta za dziecięce lata. - szatynka przewróciła oczami z uśmiechem. Przypomniała sobie wszystkie sytuacje w których straszyła swojego przyjaciela np. w Halloween i Pryma Aprilis. Dylan Harrison był chłopakiem o kilka miesięcy starszym od swojej najlepszej przyjaciółki. Miał platynowe, kręcone, roztrzepane włosy które dodawały mu uroku, bursztynowe oczy w których nie jedna dziewczyna się zakochała i był wysoki, bo miał 1,84 m wzrostu. Wszyscy uznawali go za jednego z dwóch najprzystojniejszych chłopaków w szkole, o ile nie w mieście, choć on nie zwracał na to uwagi, jak i na tabuny swoich adoratorek. Drugim najprzystojniejszym chłopakiem był jego brat bliźniak, Ryan Harrison.

- Jesteś głupi. - stwierdziła dziewczyna śmiejąc się pod nosem.

- Ale za to mnie uwielbiasz. - pocałował jej dłoń kłaniając się i poruszył brwiami tak, że osoba trzecia mogłaby pomyśleć, iż ze sobą flirtują.

- Nie potwierdzę i nie zaprzeczę. - po chwili pojawiła się obok nich Charlott.

- Cześć, słyszeliście o złotych kuponach? - zapytała od razu na co blondyn i szatynka skinęli głowami.

- To trochę dziwne, facet tyle czasu siedział sam w fabryce, a tu nagle zaprasza piątkę dzieci od tak. - podejrzliwość to była cecha przewodnia charakteru Harrison'a.

- Nie przesadzaj, może ma poprostu dość bycia samotnym. - zielononiebieskooka wzruszyła ramionami.

- Nie wiem jak u was, ale u mnie się już zaczęło, a dopiero co wszyscy się dowiedzieli o tym co zamierza Wonka. Mój brat chce mieć ten kupon, więc rodzice kupili mu czekolady Wonka'i ze wszystkich sklepów w pobliżu naszego domu. - rudowłosa przewróciła oczami. Jej rodzice zawsze traktowali surowiej swoją córkę, też dlatego, że była starsza. Za to ich młodsze dziecko, Jason zawsze dostawał to co chciał (nie był złym dzieckiem, jednak czasami jego zachowanie bywało irytujące i czasami zachowywał się jak rozpieszczone dziecko).

- Mój ojciec pewnie też spróbuje, wiecie, jest biznesmenem, a fabryka Wonka'i jest dobrze prosperującą firmą. - bursztynowooki przeczesał swoje włosy palcami zirytowany. Matka Dylana umarła jak ten był jeszcze mały, a ojciec nigdy się nim nie obchodził, jak i jego bratem.

- Ja i Charlie możemy sobie pomarzyć o zwiedzeniu fabryki. Wiecie, że u nas krucho z kasą. - blondyn przytulił do siebie swoją przyjaciółkę, a niebieskooka poklepała ją po ramieniu.

- Przestań, nie zdziwię się jak ten dzieciak znajdzie kupon w pierwszej czekoladzie jaką otworzy. - powiedzieli równocześnie jej przyjaciele.

- Może macie rację, ale mam nadzieję, że któreś z was pójdzie, potem będziecie mi mogli opowiedzieć jak się bawiliście. - trójka przyjaciół poszła pod klasę by przebrnąć przez kolejny dzień szkoły.

Miłość do czekolady Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz