1. Spotkanie

113 9 5
                                    

Perspektywa Lei.

W końcu piątek - pomyślałam podczas drogi do szkoły. Z racji, iż nie miałam za daleko, zawsze szłam na pieszo. Miałam dziś tylko 6 lekcji, więc powinno szybko minąć. W planach na wieczór mam spotkanie się z Emmą, tylko nie mamy jeszcze ustalone w jakim miejscu. Po wyjściu zza zakrętu ujrzałam moje liceum i już odechciało mi się iść dalej. Mimo, że udaje mi się zdać z klasy do klasy, a uczniowie są dosyć mili, to nie lubiłam tego miejsca.

Po skończeniu ostatniej lekcji umówiłam sie z brązowowłosą na 16 u mnie i wróciłam do domu na obiad.

- Wróciłam! - krzyknęłam i weszłam do kuchni, gdzie była moja mama.

- Hej, jak było dzisiaj w szkole? - zapytała na wejściu.

- W porządku, za godzinę przyjdzie do mnie Emma i mamy zamiar wyjść gdzieś na wieczór. - poinformowałam rodzicielkę o moich planach. Wiedziałam, że się zgodzi, ale też nie chciałam wykorzystywać tego faktu i wolałam ją za każdym razem informować o moich wyjściach.

- Dobrze, tylko przenocujcie u kogoś i pamiętajcie, aby nie wychodzić na ulice po zmroku. - upomniała mnie, jakbym miała 5lat. Nie rozumiem, dlaczego to takie ważne, czemu nie można wychodzić na ulicę, ale nie drążyłam tematu, bo odpowiedź zawsze była taka sama "na pewno nie jest to bez powodu, a powód nie jest nam do niczego potrzebny, mamy się tego trzymać i tyle". Nie chciałam robić mamie kłopotu, więc trzymałam się tej zasady. Po zjedzeniu obiadu usłyszałam dzwonek do drzwi i poszłam otworzyć.

- Hej Em! - przywitałam się z przyjaciółką.

- Hejka Lea. - odpowiedziała. Miała na sobie czarne jeansy i brązową bluzkę pasującą do jej oczu. Jak to się dzieje, że ona we wszystkim wygląda ślicznie?

- To jak? Masz jakiś plan gdzie idziemy? - zapytała.

- Niby miałam kilka pomysłów, ale nic konkretnego. - powiedziałam rozmyślając gdzie możemy się podziać i przyszło mi coś do głowy. - Jasper nie mówił coś, że jego rodziców nie ma w domu?

- Wspominał coś o tym. Myślisz, żeby u niego posiedzieć? - spytała przechodząc do salonu.

- Czemu nie? Zaprosilibyśmy jeszcze Dylana. - stwierdziłam, wyciągając telefon z kieszeni, żeby do nich zadzwonić.

-Hej,  co tym razem chcesz? - usłyszałam głos w telefonie. Cały Jasper...

- Hej, a to nie mogę sobie tak zadzwonić do przyjaciela? - wzięłam na głośnomówiący, aby brązowowłosa też słyszała.

- Oho... Teraz to na pewno coś chcesz. - jak on mnie irytuje, najlepiej bym go udusiła przez ten telefon. - dobra słucham.

- Z Emmą chcemy się spotkać z tobą i Dylanem, czy moglibyśmy posiedzieć u ciebie? - zapytałam i dodałam - Mówiłeś, że twoi rodzice wyjechali.

- No tak wyjechali na miesiąc. Ale no nieee wiem - powiedział drocząc się. - jeżeli załatwicie alkohol to zgoda.

- Alkoholik - zaśmiałam się, ale odpowiadało mi to - Zgoda. Mógłbyś zadzwonić do Dylana i ogarnęlibyście coś do jedzenia jeszcze?

- Okej, to do zobaczenia. - powiedział i się rozłączył.

Powiedziałam mamie, że nocuje dziś z Emmą u Jaspera i pojechałyśmy do pobliskiego sklepu po coś do picia.

Pół godziny później byłyśmy już przed posiadłością Państwa Evans. Była to niewielka parcela, na której mieścił się drewniany średniej wielkości dom. Rodzice szatyna kochali góry, dlatego też w takim stylu się urządzili.

Kiedy weszłyśmy powitał nas blondyn prowadząc do ogrodu, gdzie przy stole siedział Jasper.

- No i kogo ja tu widzię! Witam panie. - wstał, aby się z nami przywitać.

- No hej. - zaśmiałam się przytulając go. To samo zrobiła i Emma, po czym usiedliśmy wspólnie.

Przyjaciele zaczęli o czymś debatować, a ja rozmyślałam nad słowami mamy, czemu wszyscy każą nam nie wychodzić w nocy, lecz nikt nie powie nam dlaczego? Przecież to głupie, ile razy wyglądałam przez okno i nic się nie działo.

- Mam pytanie. Wiecie może dlaczego nie możemy wychodzić po zmroku? - Uznałam, iż zapytam. Chyba nie spodziewali się tego pytania, ponieważ spojrzeli na mnie zdziwieni.

- W sumie to chyba nie wiadomo, ale jak głoszą legendy, to w nocy grasują demony, które mordują ludzi.

- Tak wiem znam te legendy, chyba każdy je zna, ale naprawdę myślicie, że to prawda? Przecież to są bajeczki dla małych dzieci. - To nie może być wyjaśnienie tego, to jakaś bzdura. Przecież nikt jeszcze nie zginął, a legendy też głoszą, że jak demon sobie kogoś upatrzy to będzie chciał go zmienić w równego sobie, a jakoś mieszkańcy miasteczka są w komplecie.

- Nie rozmyślałbym nad tym mocniej Lea. - powiedział Dylan patrząc na mnie z troską. - Możemy wierzyć w legendy bądź nie, ale zasad lepiej się trzymać.

Nikt nie poruszył już tego tematu. Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas i uznaliśmy, że zagramy w butelkę. Usiedliśmy na ziemi w kółko, wzieliśmy butelkę po alkoholu, który już wypiliśmy. Zakręcił Jasper i wypadło na Dylana.

- Wyzwanie. - nie czekał nawet na to, aż ktoś się zapyta co wybiera odrazu wiedział co odpowiedzieć.

- Zrób 15 obrotów - powiedział Evans. Blondyn miał juz troche wypite, tak jak my wszyscy i śmiesznie było patrzeć jak to robi, oczywiście skończył na ziemi. Następnie padło na Emmę.

- Pytanie czy wyzwanie? - zapytałam.

- Pytanie, nie chce skończyć jak Dylan. - zaśmiała się.

- Kogo najmniej lubisz z naszej trójki? - powiedziałam wiedząc, że znienawidzi mnie za to pytanie.

- Ciebie, bo zadajesz takie pytania.  - Powiedziała i zakręciła butelką. Padło na Jaspera.

- Pytanie czy wyzwanie? - Spytała szatynka. Spojrzałam na nią i widać już było, że ma jakiś pomysł.

- Wyzwanie. - powiedział pewny siebie.

- Za tobą jest piłka od siatkówki odbij nią 15 razy nad głową. - Widać było jaka jest dumna z siebie. Szatyn wziął piłkę i zaczął odbijać, po trzecim odbiciu piłka uciekła mu za płot, prosto na ulicę...

- O kurwa. - powiedział przecierając twarz ręką, ponieważ było już ciemno i nie powinniśmy wychodzić za bramę.

- Pójdę po nią. - powiedziałam i nagle wszystkie spojrzenia były skierowane na mnie. - Nic mi nie będzie. Zerknę czy nikogo nie ma. Nie będę przecież szła do sklepu. Szybko wyjde, wezmę piłkę i wrócę.

- Nie wydaje mi się, że to dobry pomysł. - powiedział Dylan.

- Mi też nie. Nie zależy mi na tej piłce, kupie sobie nową - Jasper naprawdę nie chciał, żebym tam szła. Ale co może się stać wyjde tylko na chwilkę.

- Przesadzacie. - powiedziałam i ruszyłam w stronę bramki. Uchylilam ją i się rozejrzałam, nikogo nie było, tak jak się tego spodziewałam. Poszłam w stronę piłki i juz mialam ją chwytać kiedy poczułam, że ktoś lub coś za mną stoi...

Miasto NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz