Perspektywa Lei.
Od mojego porwania minęło kilka dni. Rany po przecięciach zaczęły sie powoli goić, lecz obawiam się, iż blizny zostaną. Rayan nie odstępuje mnie na krok, strasznie się martwi. Chyba wie o czymś, o czym nie wiem ja. Staram się jednak o tym za dużo nie myśleć, psychicznie zaczynam czuć się lepiej i chcę to utrzymać. Nie powinnam sobie zawracać głowy takimi głupotami.
Trochę się strsuję, ponieważ wraz z Rayanem, Laurą i Jacobem wychodzimy dziś na miasto. Poprostu pochodzić, lecz jednak czuję niepokój. Od tamtego niemiłego incydentu siedzę zamknięta w mieszkaniu chłopaka i wolałabym, aby tak zostało. Niestety wiecznie chować się nie mogę...
- Co tam mała? - przysiadł kołomnie, po czym pocałował mnie w czoło.
Spojrzałam prosto w jego złote oczy i wiedziałam, iż nie dam rady skłamać, że jest dobrze.
- Obawiam się tego wyjścia. Wolałabym zostać z tobą w domu - odpowiedziałam szczerze.
- Wiem, zdaje sobie z tego sprawę. Nie możesz jednak cały czas się ukrywać, masz pracę, przyjaciół, życie. Musisz powoli zacząć wychodzić.
- No wiem, wiem - powiedziałam zrezygnowana i wtuliłam się w niego.
Moje myśli ani trochę nie były uporządkowane. Trwały w kompletnym chaosie, którego nie umiałam przerwać. Gdy tylko zamykałam oczy znowu byłam w tamtym pomieszczeniu, znowu czułam ten przerażliwy strach i ból...
Przysunęłam się do Rayana i wpiłam w jego miękkie usta, chłopak jednak mnie odsunał, analizując przy tym moją minę.
- Nie będziesz uspokajała myśli wpijając się we mnie. - powiedział stanowczo, na co odwróciłam się z teatralnym fochem. - wiem, że tak ci łatwiej zapomnieć, ale nie możesz. Sama musisz do tego dojść tak tylko sobie pogorszasz.
Jak ja nie cierpie jak on wiem co planuje i do tego ma zawsze racje! Ugh!
- Dobra zbieraj się powoli, bo zaraz wychodzimy.
Po tych słowach wstał i wyszedł z pomieszczenia. Ja natomiast opadłam zrezygnowana na kanapę. Chwilę poleżałam i z niezadowoleniem skierowałam się po jakieś ciuchy, aby chociaż trochę udawać, że nic się nie stało.
Gdy byłam już gotowa, wyszliśmy przed miesznie. Czekali tam na nas nasi przyjaciele. Szczerze trochę się rozweseliłam na ich widok. Przywitałam się z nimi czule, po czym poszliśmy na krótki spacer.
Rayan cały czas obejmował mnie dłonią w talii, dodawało mi to otuchy. Nie odzywałam się za duzo, raz na jakiś czas rzuciłam jakimś komentarzem.
Po godzinie wróciliśmy do mieszkania. Bardzo mnie to ucieszyło, potrzebowałam chwile posiedzieć w samotności, więc odrazu poszłam pod prysznic. Długie i gorące kąpiele rozluźniają mnie. Spędziłam tam chyba z godzinę, lecz nie za bardzo mnie to obchodziło. Trochę ogarnęłam chaos w głowie i wróciłam do sypialnii.
- Dobra mów co się dzieje - zażądał Rayan.
- Nic się nie dzieje - skłamałam.
- Dobrze wiem, że coś jest nie tak. Jesteś cały dzień spięta i jakbyś uciekała od rzeczywistości, także mów odrazu, bo i tak prędzej czy później to z ciebie wyciągnę. - faktycznie, nie było dobrze. Chciałam uciekać jak nabardziej, jak najdalej, jednak chłopak nie jest taki głupi i nie da mi spokoju, będzie mnie męczył, aż mu powiem jak jest.
- Boje się strasznie, gdy tylko zamkne oczy... Gdy tylko zamkne oczy znowu jestem w tym miejscu. Znowu czuje ten przerażliwy strach i ból... - wyznałam, nawet nie widziałam kiedy się rozpłakałam.
Te wszystkie emocje, one we mnie siedziały i tylko się nawarstwiały. Było ich mnóstwo, nie były one przyjemne. Nie mówiłam tego nikomu, ale zaczęłam mieć ataki paniki. Budzę się w nocy nie wiedząc co ze sobą zrobić, jestem spanikowana, a moje ręce drżą. Jest to straszne, lecz powoli już się przyzwyczaiłam.
- Już jest dobrze. Nie zostawie cię, będę cię bronił, aż do śmierci, jesteś przy mnie bezpieczna - przytulił mnie czuje, a jego głos pieścił moje uszy. Czułam przy nim jakby nic nie mogło mi się stać. Tylko on mógł zapewnić mi bezpieczeństwo. Wtuliłam się w niego, tak jakbym miała u niego schronienie przed całym światem. On był moim bezpieczeństwem, moją wolnością i uczeczka od wszystkiego.
W tym momencie zdałam sobie z czegoś sprawę. Chłopak, który przy mnie siedział, który był przy mnie w najtrudniejszych chwilach, był ucieczką, rozrywką, schronieniem, pocieszeniem... ON był wszystkim. Był częścią mnie...
- Chciałbym cię o coś zapytać - powiedział odsuwajać się odemnie, aby spojrzeć mi w oczy.
- Hm? - powiedziałam delikatnie się uśmiechając.
Ujął moją twarz w swoje ręce i chciał już mi coś powiedzieć, lecz drzwi do mieszkania otworzyły się z hukiem. Zaraz potem stała zdesperowana Laura w drzwich sypialni. Była zapłakana, a ręce i twarz miała brude od krwi...
CZYTASZ
Miasto Nocy
Ficção AdolescenteGdy Lea odkrywa prawdę jej świat wywraca się do góry nogami, a chłopak o złotych oczach komplikuje to jeszcze bardziej. Czy uda jej się to wszystko ułożyć i czy wyjdzie z tego żywa? Książka zawiera wulgaryzmy i treści nieodpowiednie dla niektórych u...