Perspektywa Lei.
Znowu nie mogę zasnąć i rozmyślam nad moim życiem. Jak to jest możliwe, że taka osoba jak Rayan zwróciła na mnie uwagę? Czy to co powiedział na ostatnim spotkaniu miało oznaczać, iż mnie kocha? Jeśli tak, to dlaczego teraz się zachowuje jakby to wszystko się nie stało? Jakby te słowa nie były wypowiedziane? Może nie były? Może to ja sobie już to wymyśliłam...
Zadzwonił telefon, jednak musiałam zasnąć choć nie wiedziałam kiedy to się stało. Nie byłam pewna, która jest godzina. Spojrzałam na wyświetlacz i odebrałam.
- Hej mała - usłyszałam głos chłopaka, który spędzał mi sen z powiek.
- He... - ziewnełam i dopiero potym dokończyłam - hej.
- Spałaś? - zaśmiał się.
- Może? - na moją twarz wstąpił uśmiech. Lubiłam odgłos jego śmiechu.
- Dzwonię ci przypomnieć, że dziś są urodziny Drakea i Jacoba, przyjadę po ciebie o 17 - kompletnie o tym zapomniałam boże ja nie mam prezentów nawet! Spanikowałam spojrzałam na wyświetlacz która godzina, była 12 zdąże jeszcze coś kupić.
- A tak jasne - pośpiesznie odpowiedziałam, gdy zdałam sobie sprawę, iż nadal rozmawiam z Rayanem.
- Dobra to do zobaczenia
- Do zobaczenia.
Szybko wstałam i pobiegłam do szafy po ubrania. Gdy szukałam torebki zauważyłam dwa pudełka. No tak, przecież ja już kupiłam prezenty. Kompletnie zapomniałam... W jednej chwili cały stres ze mnie zszedł.
Już całkiem spokojna zeszłam na dół, aby coś zjeść. Nie chciało mi się jakoś mocno kombinować, więc zjadłam tosty. Były pyszne i szybkie.
Po zjedzeniu miałam jeszcze sporo czasu, a że dziś sobota to mogłam obejrzeć sobie kilka odcinków nowego serialu. Trochę nieuważnie pod koniec go oglądałam, ponieważ nie chciałam się spóźnić, a wiedziałam, że jak przestanę sprawdzać co jakis czas godziny na telefonie to kompletnie zatracę się w oglądaniu i się nie przygotuję.
Do przyjazdu Rayana została godzina. Zaczęłam już powoli kręcić włosy lokówką i robić makijarz. Ubrałam złotą sukienkę z czarnymi elementami oraz delikatnym tiulem i byłam gotowa.
Słuchałam muzyki i w końcu zadzwonił szatyn, iż zaraz będzie. Wzięłam prezenty i wyszłam przed dom. Chwilę później podnechał czarnym autem. Wśiadłam na miejace pasażera i przywitałam się z chłopakiem.
Po 15 minutach byliśmy przed jakimś klubem, zapewne tam odbędzie się impreza. W środku było czuć zapach alkoholu i potu. Nie było to za przyjemne, ale cały wystrój pomieszczenia był naprawdę fajny. Praktycznie od razy przywitali nas solenizanci.
- Lea! - krzyknął Drake.
- Blaze! - krzyknął drugi i objął go po przyjacielku. Ja natomiast przytuliłam się z nimi na powitanie. - Kurde nie musieliście kupować nam prezentów. Odłóżcie je na tamten stolik, my musimy uciekać przyszli nowi goście, super, że przyszliście później pogadamy dłużej. - powiedział i oboje udali się przywitać nowo przybytych przyjaciół.
Odłozyliśmy prezenty na stolik wcześniej wskazany przez chłopaka.
- idziemy poszukać reszty? - spytał Rayan, na co kiwnęłam głową. Nie chciało mi się przekrzykiwać ten muzyki tak było łatwiej.
Szatyn ruszył przodem, a ja zaraz za nim. Bardzo szybko odnaleźniśmy lożę, w które siedziała reszta. Była trochę oddalona od środka imprezy, przez co słabiej było słychać muzykę.
- No wreszcie jesteście - powiedziała Laura.
- Czekajcie pójdę po krzesło, bo się nie zmieścimy - powiedział Cole wztając.
- Nie potrzeba - odparł Rayan chwytając mnie za rękę.
Usiadł na ostatnim wolnym miejscu i posadził mnie sobie na kolana.
- Można i tak - powiedziała Laura uśmiechając się do mnie.
Rozmowa toczyła się bardzo przyjemnie. Cały czas rozmawialiśmy na różne tematy i nie było chwili ciszy. W końcu przyszli solenizanci i zaczęli się kłócić kto otwiera pierwszy prezenty, co było przezabawne.
- Bliżej jest moich urodzin niż twoich, więc to ja powinienem pierwszy otorzyć - Krzyczał Jacob.
- Ale to ja jestem starszy i moie urodziny już były, mam spóźnione prezenty, powinienem je otworzyć jak najprędzej - Rayan zaśmiał się delikanie mi do ucha, co było słodkie i przytulił mnie.
- No właśnie jestem młodszy powinieneś mi ustąpić
- Ale ja jestem mądrzejszy i mam więcej praw niż ty
- Co za kretyni - szepnął mi do ucha chłopak, na co się zaśmiałam cicho.
- Jestem bardziej trzeźwy niź ty!
- To możemy szybko zmienić, lepiej znosze alkohol niż ty! - w tym momencie zaczęli juz się wydzierać i dziwnie machać rękami, było to przekomiczne. Każdy chyba się z nich nabijał, a im to kompletnie nie przeszkadzało.
- Chodźmy stąd, bo się zaraz pozabijają - szepnął mi do ucha szatyn i delikanie pocałował w szyję tak, że nikt tego nie zauważył. - Idziemy się czegoś napić - powiedział do reszty i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
- Ładnie to tak okłamywać przynaciół? - zapytałam gdy wyszliśmy.
- Nie okłamałem ich, poprostu idziemy napić się gdzie indziej - powiedział pokazując mi w ręku butelkę smakowej wódki i żucił mi kurtkę, która trzymał w drugiej ręce. Nawet nie widziałam, kiedy ją zabrał.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Lecz cieszyłam się, iż to uczynił. Było mi cholernie zimno, w końcu jest zima, a ja jestem w samej sukience.
Doszliśmy do parku, chłopak kierował nas w jakiś kierunku i chyba domyślałam się gdzie idziemy. Byłam już kilka razy tutaj i dobrze wiedziałam, że jest tu szklana kopuła, w której można spędzić miło czas.
Po chwili okazało się, że dobrze myślałam. Weszliśmy do środka, było tam ciepło i przepięknie. Na środku stały w odcieniach szarości meble ogrodowe, natomiast po bokach było pełno krzewów i pachnących kwiatów. Wszystko było oszklone, przez co było widać pruszący śnieg na zewnątrz. Małe lampeczki porozwieszane w różnych miejscach dodawały cudownego klimatu.
Złotooki usiadł na kanapie, a ja wraz z nim. Wtuliłam się w niego, a on otworzył alkohol. Podziwialiśmy gwiazdy, przy rozmowie i sporzywaliśmy przyniesiony trunek, było cudownie.
Niestety ta chwila nie mogła trwać wiecznie, musieliśmy wracać. Przechodząc przez park szła grupa nastolatków z włączonymi piosenkami. Rayan chwycił mnie za rękę i zrobiłam piruet. Zaczęliśmy tańczy, muzyka rozbrzmiwała coraz ciszej, lecz nadal było ją sluchać, płatki śniegu wirowały na niebie, a my ręciliśny się wraz z nimi.
Kiedy wróciliśmy na imprezę solenizanci już byli mało... przytomni. Obydwoje zasnęli na sofie w dość dziwnej pozycji.
- O przyszły gołąbeczki - powiedział Cole. - ciekawe co robiliście tak dłu... - Zamilkł ponieważ Rayan popatrzał na niego wrogo.
Do końca przyjęcia plotkowałam z Laura o różnych sprawach, natomiast Rayan gdzieś poszedł i nie widziałam go dość długo.
Urodziny dobiegły końca, a ja nadal nie mogłam znaleźć chłopaka, zdecydowałam, że poczekam na niego przy samochodzie.
Oparłam się o jego auto i kolejny raz wykonałam telefon do chłopaka. Znowu włączyła się poczta głosowa. Po dłuższej chwili wyszedł z klubu, lecz nie był on sam... Szła z nim wysoka brunetka. Miała tonę makijarzu na twarzy i bardzo odważną sukienkę z dużym dekoltem.
Nieznajoma nachyliła się do niego i powiedziała coś na uchu, poczym pożegnała się z nim szybkim buziakiem.
Obserwowałam to wszystko będąc w wielkim szoku. Kto to w ogóle był? Kiedy Rayan obrócił się w moja stronę, zrobił minę jakby nie wiedział, że cały czas tam stałam, natomiast ja przybrałam najbardziej obojętną minę jaką umiałam.

CZYTASZ
Miasto Nocy
TienerfictieGdy Lea odkrywa prawdę jej świat wywraca się do góry nogami, a chłopak o złotych oczach komplikuje to jeszcze bardziej. Czy uda jej się to wszystko ułożyć i czy wyjdzie z tego żywa? Książka zawiera wulgaryzmy i treści nieodpowiednie dla niektórych u...