27. Kłopoty

9 1 0
                                    

Perspektywa Lei.

Przebudziłam się nad ranem z zamiarem pójścia do łazienki. Gdy wróciłam ekran mojego telefonu rozświetlił się. Pojawiły na nim nieznany mi numer, a pod nim wiadomość.

Nieznajomy: Obserwujemy cię.

Nieznajomy: Wracaj jak najszybciej do domu i nie mów nic chłopakowi.

Nieznajomy: Przestań zadawać się z demonami, a może nikomu się nic nie stanie.

W osłupieniu czytałam wiadomości, nie wiedziałam kto je wysłał, ani dlaczego. Pośpiesznie jednak się ubrałam i wyszłam z domu. Na zewnątrz zadzwoniłam po taxówkę, powinna być za 7 minut. Zdąże dojść do głównej drogi.

Jak też myślałam tak się stało, kiedy doszłam do drogi samochud już stał. Szybko wsiadłam do środka i podałam adre.

Kierowca ani razu się nie odezwał, co mnie cieszyło. Nie miałam ochoty na pogawędkę. Dojeżdżaliśmy już do mojej ulicy, jednak nie skręciliśmy. Pomyślałam, iż to przez nieuwagę.

- Minął pan moją ulicę - upomniałam.

- Wiem dziecko. - Powiedział i w tym samym czasie zamknął wszystkie drzwi w aucie.

Byłam zdezorientowana. Nie wiedziałam co zrobić. Zaczęłam szarpać za drzwi. Jednak to na nic, okna również nie udało mi się otworzyć. Nawet nie wiem co by mi to dało, poprostu łapałam się każdej deski ratunku.

Po kilku minutach poddałam się i opadłam zmęczona na fotel. Nie miało to sensu musiałam coś wymyślic na spokojnie.

- Jak długo jeszcze będziemy jechać? - zapytałam, nieznajomy spojrzał na mnie kątem oka i westchnął.

- Jakieś pół godziny jeszcze.

Okej to już mi coś daje. Mam pół godziny na wymyślenie jakiegoś planu. MAM TELEFON! No tak, ale za dużo to on mi nie da. Wolę zachować go na wrazie potrzeby i z tego co pamiętam mam chyba włączoną lokalizację...

Próbowałam coś jeszcze wymyślić, aż w końcu chyba dojechaliśmy do celu. Nie zdążyłam jednak niczego zobaczyć, bo odrazu zawiązali mi oczy.

Zaprowadzili mnie do jakiegoś pomieszczenia, ponieważ automatycznie stało się ciepło.

- Przyprowadziłem dziewczynę, tak jak kazaliście - powiedział mój porywacz, następnie popchnął mnie i spadłam na kolana.

Nikt się nie odzywała, słyszałam tylko kroki i przyciszone oddechy. Było tu sporo osób.

- Po co mnie tu ściągneliście?! - krzynęłam.

Ktoś szybko podszedł do mnie i przykładał mi coś do gardła. Nóż.

- Będziesz krzyczeć to poderżnę ci gardło - zagroził kierowca. Tylko on się tu odzywał. Po chwili odsunął odemnie bron i już miałam odetchnąć, gdy poczułam kłójący ból w nodze. - To na wypadek gdyby przyszło ci do głowy, aby uciec. - po tych słowach zwiazali mi również ręce.

Byłam w potrzasku i nie wiedziałam co mam zrobić. Rozcięcie na nodze strasznie bolało, przemyśleli to dobrze. Nie mogę się narażać. Muszę wymyślić jakiś dobry plan, albo... Albo zginę.

Minęło już kilka godzin, siedziałam w jednym miejscu z zakrytymi oczami i związanymi rękoma. Byłam głodna oraz wycięczona, rozcięli mi jeszcze dwa razy skórę na nogach. Musieli mieć pewność, że nie ucieknę.

Wydaje mi się, iż trochę zrobiło się spokojniej. Chyba pilnuj mnie tylko jedna osoba. A gdyby spróbować jakoś uwolnić ręce?

Próbowałam zachaczyć jakoś palcem o sznurek. Jednak zostało to praktycznie od razy zauważone. Zostałam odepchnięta mocno do tył, przez co uderzyłam głową o ziemię.

- Kurwa! - wydarłam się. Automatycznie poczułam, że mam nóż przy gardle. Byłam już na tyle zdenerwowana i zrozpaczona, iż nie zwracałam uwagi na strach, który we mnie buzował. - dacie mi chociaż coś do jedzenia lub picia? - powiedziałam ciaszej oburzonym głosem.

Poczułam jak mężczyna pomaga mi usiąść, następnie odsunął się i ewidentnie chwycił za butelkę jakiegoś napoju. Trochę się obawiałam, czy mnie nie otrują, ale musiałam się czegoś napić.

Poczułam jak przykłada mi do ust butelkę i zaczęłam pić. Była to zwykła woda, ale naprawdę mi jej brakowało.

Przez kolejne kilka godzin siedziałam cicho, aż w końcu zasnęłam. Obudził mnie jednak czyjś dotyk. Przestraszona chciałam się odsunął i usłyszałam dobrze mi znany głos.

- Wyciągniemy cię stąd - szepnął mi do ucha.

Chwilę później zdjął mi opaskę z oczu i mogłam go w końcu zobaczyć. Nigdy tak bardzo nie cieszyłam się na widok tych złotych tęczówek. Rozwiązał mi również ręce i pomógł wstać.

Jednak to na nic, odrazu praktycznie syknęłam. Miałam porozcinane kostki i stopy, przed zaśnięciem mi to zrobili, abym nie uciekła. Rayan chwycił mnie delikatnie na ręce i zaczął zmierzać w kierunku wyjścia. Nie pasowało mi jednak to, że nikogo tam nie było...

Tylko gdy o tym pomyślałam, zobaczyłam na ziemi leżących ludzi. Nie miałam pojęcia czy żyją, jednak widok ten był przerażający. Nie wiedziałam również kiedy to wszystko się stało...

*Kilka godzin później*

Byłam u Rayana w mieszkaniu wraz z Laurą. Chłopak musiał wrócić na miejsce i pomóc reszcie demonów. Laura mi wytłumaczyła, że była tam mocna bitwa, a ja miałam wbitą jaką iglę z środkiem nasennym, dlatego nic nie słyszałam. Wyjęli mi ją i po kilku minutach się obudziłam, wtedy szatyn zabrał mnie stamtąd.

Dowiedzialam się również, iż tamci ludzi żyją. Zostali tylko obezwładnieni. Tylko tyle wiem, reszty miałam się dowiedzieć od kogoś innego.

Siedziałam z Laurą w ciszy, czekałyśmy na powrót szatyna.

Po kilku godzinach się pojawił.

- Laura potrzebna tam jesteś, mamy dużo rannych - powiedzial, a dziewczyna pośpiesznie ubrała buty i wyszła. Dopiero wtedy chłopak zwrócił na mnie uwagę. Stanął przedemną i zaczął mówić - Co ty sobie niby wyobrażałaś?!

Był wkurwiony jak nie wiem co. Nie spodziewałam się takiej reakcji.

- Dlaczego uciekłaś? Gdyby nie to, że odrazu za tobą poszłem w życiu byśmy cię nie znaleźli. - powiedział i trochę się do mnie przysunął przez co się przestraszyłam. Łzy napłynęły mi do oczu. Chłopak w pierwszym momencie był zdezorientowany moją reakcją, jednak bardzo szybko zrozumiał. - Hej nie bój się mnie. Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem, ale też nie mam zamiaru pochawalać twojego zachowania. Kiedy indziej o tym pogadamy. - powiedział, przykucnął przedemną i mnie przytulił.

Odrazu wpadłam w jego ramiona, przez co spadłam z krzesła. Nie upadłam jednak na podłogę, chłopak złapał mnie odrazu w talii.

- Chodź, położysz się

Wziął mnie na ręce i zaprowadził do sypialni. Odstawił mnie delikatnie, następnie sam położył się obok. Wtuliłam się w niego, cały czas płacząc. Rayan delikatnie gładził mnie po głowie i również przytulił.

Miasto NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz