20. Lekarz

16 0 0
                                    

Perspektywa Laury.

Z samego rana wsiadłam do samochodu i udałam się do mieszkania Rayana. Miałam nadzieję, że przez noc otrzeźwiał i pozwoli się zbadać lekarzowi.

Weszłam do środka za pomocą kluczy, które Rayan dał mi na wszelki wypadek. Skierowałam się do jego sypialni, na szczęście nie spał.

- Ogarnąłeś się już? Możemy jechać do szpitala? - nie liczyłam na zbyt wiele, było mało prawdopodobne, iż się zgodzi. Także nie zdziwiła mnie jego odpowiedź.

- Nie.

Chwyciłam za telefon i chciałam wybrać numer Lei.

- Co ty robisz? - wiedziałam, iż to go skłoni do rozmowy.

- Dzwonie do Lei jak nie chcesz ze mną współpracować.

- Po cholere?

- Gówno sobie robisz z moich słów, Drakea lub Cola, nawet Jacob ci mówił, abyś lepiej poszedł się zbadać! Może ona cię przekona.

- A se dzwoń, jedynie będzie się użalać nade mną.

No co za człowiek ugh. Wyszłam z pokoju, poczym zadzowniłam do przyjaciółki.

- Hejka - powiedziałam gdy odebrała.

- Hej, co tam?

- Tak średnio... Rayan wczoraj walczył z odmieńcami i mocno oberwał w brzuch - bałam się trochę jej reakcji. My byliśmy już przyzwyczajeni do takich wieści, ale wątpie, że ona również. - Mogłabyś przyjechać tutaj i skłonić go do tego, żeby pozwolił sie zbadać jakiemuś specjaliście?

- Jasne, już jadę - po tych słowach się rozłączyła.

Wróciłam do szatyna, dalej próbowałam zdziałam coś sama, nic z tego nie wyszło. W końcu przyszła blondynka. Powiedziałam na wstępie, żeby nie użalała się jakoś nad nim, bo tak kompletni nic nie zdziałamy i zaprowadziłam ją do chłopaka, poczym wyszłam zostawiając ich samych.

Usiadłam na kanapie spokojnie czekając. Jeżeli ten kretyn się nie zgodzi sama zaciągnę go siłą, przysięgam... Po jakimś czasie drzwi się otworzyły i wyjrzała zza nich dziewczyna.

- Laura?

- Tutaj jestem - powiedziałam podchodząc do dziewczyny.

- Zgodził się - byłam pod wrażeniem. Nie wiem co ta dziewczyna zrobiła naszemu Rayanowi, ale odkąd ją zna zachowuje się inaczej i jest bardziej przychylny do robienia różnych rzeczy.

- Prywatnie czy do szpitala? - zapytałam patrząc przez ramie przyjaciółki prosto na chłopaka.

- No chyba, że prywatnie. Jeszcze, aż tak mnie nie pojebało.

No kto by się spodziewał. Jednak już nie narzekałam, zadzwoniłam do znajomego lekarza, starając się załatwić jak naszybciej tą wizytę.

- Będzie jutro o 14 - poinformowałam szatyna.

- Super.

Nie chciało mi się już siedzieć z tym człowiekiem, wymęcza on psychicznie.

- Co chcesz do jedzenia? - tak w sumie było to pytanie retoryczne. Oczywiście, że odpowiedź będzie "nic", lecz zawsze warto spróbować.

- Nic nie chce, umiem sam sobie zrobić. Nic mi nie jest! - no kto by się spodziewał...

- Dobra nie marudź. Śpieszę się trochę, a ty nie ułatwiasz - miałam jeszcze do pozałatwiania kilka spraw w domu, co było w sumie lepsze niż użeranie się z nim.

- To jedź ja zrobię coś do jedzenia - zaoferowała dziewczyna.

- Było by super. Dziękuję - przytuliłam dziewczynę i poleciałam do domu.

Perspektywa Lei.

Wczoraj Rayan nie był zbyt rozmowny. Zrobiłam mu szybki obiad i wracałam do domu. Miałam nadziję, iż naprawdę nic mu nie będzie. Dziś się tego przekonamy.

Za niedługo powinna do mnie zadzwonić Laura, miała być u chłopaka jak przyjdzie lekarz i mnie o wszystkim powiadomić.

Zaczynałam się już niecierpliwić, czekam ponad godzine, a ona nie dzwoni... Próbowałam się czymś zająć i w końcu po kolejnej godzinie zadzwoniła.

- Hejka, przepraszam, że tak długo to trwało - powiedziała.

- Hej, nic nie szkodzi, to co dowiedzieliście się czegoś?

- Mówił prawdę - w pierwszej chwili nie wiedziałam o co chodzi. Kiedy już zaczęłam się domyślać dziewczyna zaczęła mówić dalej. - Nic mu nie było, faktycznie nie wyglada to za dobrze, ale lekarz powiedział, iż zostało w dobry sposób opatrzone i w miarę szybko. Nie musi mieć zszywanej tej rany.

- To, aż niemożliwe - byłam zszokowana, przecież on ledwo chodził, a jednak nic mu nie jest. Poczułam nagła ulgę, nawet nie wiedziałam, iż się tak zestresowałam.

- Też się zdziwiłam, ale nie ma co tego roztrząsać - Laura miała rację, niepotrzebnie tak bardzo to analizuję. Muszę przestać to robić, w ogóle jakoś ostatnio za dużo myśle. - Dobra, bo muszę wracać do domu, pa.

Rozłączyłam się z dziewczyną, włączyłam muzykę i zaczęłam sprzątać pokój. Było już stosunkowo późno, a ja nawet nie zaczęłam. W sumie było to moje jedyne zadanie na dziś.

Gdy skończyłam było około godziny 22. Położyłam się do łóżka i uznałam, że napiszę do tego cholernie upartego chłopaka z pieknymi złotymi oczami.

Ja: Hej, jak się czujesz?

Rayan: Hej mała, git jest, przeżyje.

Ja: A szkoda, myślałam już, że będę miała cię z głowy hahah.

Rayan: No niestety, tak łatwo mnie się nie pozbędziesz.

Ja: Co robisz tak właściwie?

Rayan: Szykuję się na jutro do pracy.

Czy on już kompletnie zwariował? Ledwo chodzi, a już do pracy się pcha? Kompletny szaleniec.

Ja: Chyba z tobą jest coś naprawdę nie tak.

Ja: Nawet dobrze nie wyzdrowiałeś, a już do pracy się pchasz?

Rayan: Lubie moją pracę, więc siedź cicho.

Ja: Ehhh nie wierzę w ciebie.

Rayan: Mała za bardzo się mną przejmujesz, nic mi nie jest. Już nie raz szłem w takim stanie do pracy, a jakoś żyję.

Ja: Jak wolisz.

Rayan: Bynajmniej nie siedzę w domu, zwariowałbym chyba.

Rayan: Nie wiem czy Laura ci mówiła, ale Jacob i Drake wyprawiają urodziny 19 stycznia.

Ja: Nic nie wspominała.

Rayan: Dobra to jutro ci powiem co i jak, pójdziesz ze mną, a narazie muszę kończyć. Mam do zrobienia jeszcze kilka rzeczy.

Rayan: Dobranoc mała.

Ja: Dobranoc.

Czy on właśnie zaprosił mnie na imprezę urodzinową swoich kolegów? Nie, on stwierdził, że ja z nim idę. Nie miałam żadnego wyboru. Taki już jest, razczasem daje ci wybór pomiędzy jednym, a drugim, jednak częściej masz tylko podoprządkować się jego woli. Nie zmienisz jej. Jak Rayan coś postanowi tak już będzie. Żadna siła nie sprawi, iż on zmieni decyzję.

Miasto NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz