13. Niebezpieczeństwo

15 1 0
                                    

Perspektywa Lei.

Minęło już trochę czasu od dnia pogrzebu. Rozmawiałam chwilę z Jasperem i bardzo mnie prosił o jedno spotkanie. Długo się zastanawiałam, czy powinnam się zgodzić, lecz w końcu uznałam, że wrazie co mogę wrócić do domu.

Takim oto sposobem właśnie stałam przed drzwiami jego domu i zaczęłam się zastanawiać, gdzie są jego rodzice. Mieli wyjechać tylko na jakiś czas, muszę się go o to kiedyś zapytać.

Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwierania drzwi. Spojrzałam na chłopaka i weszłam do środka.

- Dziękuję, że przyszłaś. - Powiedziedział.

- Nie ciesz się tak, zawsze mogę wyjść. - Warknęłam. - Mów o co chodzi, czemu tak bardzo chciałeś się spotkać.

- Chciałem cię przeprosić, zachowałem się jak świnia. Naprawdę dużo przeszłaś przez ostatni czas. Nie chcę być kolejnym twoim problemem, daj mi jeszcze jedną szansę, a będę cię wspierał jako przyjaciel. - Powiedział praktycznie mnie błagając.

- Dlaczego miałabym ci tym razem zaufać? - Zapytałam, bo kompletnie nie widziałam podstaw, aby to zrobić.

- Będzie jak dawniej, wypadek Emmy i Dylana dużo mi dał do myślenia. - Przeszedł mnie dreszcz na wspomnienie tego wydarzenia. - Proszę, chcę ci jakoś pomóc.

- Pomożesz mi jak się odczepisz. - Nie dawałam za wygraną.

- A jeśli Laura i Rayan cię zostawią? Co wtedy zrobisz? Zostaniesz sama, a tak to będziesz miała bynajmniej mnie. - Powiedział pewnym siebie głosem.

- To już mój problem. - Trochę przekonywał mnie ten argument, ale nie mogę patrzeć tylko na to. Ufam Laurze, ona nigdy by mnie nie zostawiła.

- Okej... Wrazie co możesz przyjść. - Oświadczył, a ja wyszłam z domu.

Uznałam, iż pójdę jeszcze się przejść. Zmierzałam w kierunku lasu, często tam chodziłam jak byłam mała. Było tam cicho i spokojnie. Jest jesień i drzewa tutaj są przepiękne, żółte, bordowe i brązowe liście były praktycznie wszędzie.

Przechadzając się tak po lesie zaczęłam się zastanawiać, kiedy moje życie się tak pokomplikowało. Tak naprawdę zrobiłam tylko jedną głupią rzecz, wyszłam za furtkę i wszystko wywróciło się do góry nogami. Czy jakbym tego nie zrobiła to Emma i Dylan by jeszcze żyli? Czy byłabym teraz w moim domu rodzinnym i cieszyła się, z powrotu taty, a jedynym moim zmartwieniem było by to, aby zdać maturę? Wiem jedno, prawdopodobnie gdybym tego nie zrobiła, nie poznałam bym Laury, Rayana i reszty.

Chodziłam tak jeszcze przez dłuższy czas, gdy poczułam, iż ktoś za mną idzie. Kiedy się odwróciłam, zauważyłam zbliżającego się do mnie rysia. Nie wiedziałam co mam zrobić. Byłam w środu lasu z demonem! Zaczęłam panikować, powoli cofałam się tyłem. Nagle potknęłam się o coś i upadłam na ziemie.

Perspektywa Laury.

- Jacob, Lea jest nieprzytomna!

- Kurwa, szybko zobacz co z nią, a ja zajmę się odmieńcem. - Powiedział i zaraz potem się przemienił.

Podbiegłam do dziewczyny, aby zobaczyć co się stało. Widziałam jak się potyka o korzeń, oby nic jej nie było.

- Lea, nic ci nie jest?! Lea! - Dziewczyna nie ruszała się.

Szybko wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Drakea.

- Drake przybiegnij szybko do lasu na północy. - Powiedziałam, kiedy chłopak odebrał telefon. - Weź ze sobą Cola.

Rozłączyłam się i byłam zmuszona pomóc przyjacielowi. Ryś okazał się silniejszy, niż nam się to wydawało. Po chwili dołączyli również chłopacy, zajęli się odmieńcem, a ja mogłam sprawdzić co się stało Lei.

Żadnych ran na głowie nie miała, podejrzewałam, iż była przestraszona i do tego mocno uderzyła głową o ziemie. Przez co straciła przytomność, lecz pewności nie miałam.

Kiedy już ogarnęli odmieńca, zabraliśmy Leę do domu i zadzwoniliśmy po lekarza. Jak się okazało, na szczęście miałam rację. Dziewczyna musiała się sama wybudzić, mogła mieć jakieś bóle głowy i tak dalej, ale nic poważniejszego to nie powinno być.

Jakieś dwie godziny później, uznałam, iż zadzwonię do Rayana.

- No co tam? - Zapytał.

- Rayan, musimy coś zrobić z tym naznaczeniem Lei. To się robi już zbyt niebezpieczne. W ogóle dlaczego to naznaczenie tak mocno na nią działa? Powinna być w ciągu dnia bezpieczna, a tymczasem atakuje ją odmieniec. - Powiedziałam.

- Też mnie to zastanawia, narazie robimy wszystko co możemy. Mam znowu zacząć patrolować teren? - Zapytał.

- Rayan wiesz co mam na myśli. Powinieneś ją zaznaczyć, to jest jedyne wyjście. - Powiedziałam. - Prawie została zmieniona, ledwo udało nam się ją uchronić przed jednym demonem. Moja rodzina jest przez to zagrożona, w każdej chwili może zjawić się tu odmieniec. Ja nie mogę tak ryzykować.

- Dobrze wiesz, że to nie takie proste. Wymyślimy coś. - Powiedział i zakończyliśmy rozmowę.

Perspektywa Lei.

Obudziłam się w domu Laury. Nie pamiętam dokładnie co się stało, wiem tylko, że zbliżał sie do mnie demon i się potknęłam. Strasznie bolała mnie głowa, słyszałam głos Laury dochodzący z salonu. Zaczęłam iść do niej aby dowiedzieć się jak trafiłam do domu. Kiedy byłam już blisko, wyraźnie słyszałam o czym rozmawia.

- Moja rodzina jest przez to zagrożona, w każdej chwili może zjawić się tu odmieniec. Ja nie mogę tak ryzykować. - Usłyszałam głos przyjaciółki, poczym chyba skończyła rozmowę.

Nie wiedziałam co o tym myśleć. Byłam dla niej obciążeniem? Dlaczego mi tego nie powiedziała? Może Jasper miał rację, w każdej chwili może mnie zostawić i będę sama. Wiem jedno nie mogę tak dłużej nadużywać jej gościnności. Zdecydowałam, iż wynajmę własne mieszkanie i po chwili weszłam do pomieszczenia.

- Ooo obudziłaś się już. Jak się czujesz? - Zapytała zmiartwionym głosem.

- Dobrze tylko strasznie mnie głowa boli. - Poskarżyłam się. - Co tak właściwie się stało? Pamiętam tylko jak się potknęłam.

- Razem z Jacobem, Drakem i Colem powstrzymaliśmy tego demona, a ty przez to, iż byłaś przestraszona, jeszcze uderzyłaś się mocno w głowę, to straciłaś przytomność. - Wyjaśniła.

Usiadłyśmy przed telewizorem i tak spędziłyśmy resztę dnia. Nie wspominałam nic o tym, iż słyszałam jak z kimś rozmawia o mnie. Zacznę szukać własnego mieszkania i będzie po problemie.

Miasto NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz