Perspektywa Lei.
Wraz z Laurą szykujemy się na imprezę sylwestrową. Będzie to mój pierwszy raz w ekipie z nimi. Bardzo się eksytowałam, ponieważ ich zabawy bardzo różnią się od tych, które organizowałam z przyjaciółmi. Były dojrzalsze i bardziej przemyslane.
Rudowłosa miała na sobie krótką, białą sukienkę, włosy zakręciła i zrobiła pasujący do tego makijarz. Natomiast ja miałam na sobie fioletową kreację, sięgającą do kolan oraz tego samego koloru buty. Przyjaciółka pomogła mi zapleść dwa dobierane warkocze na głowie i byłyśmy gotowe.
Ubrałyśmy ciepłe kurtki, poczym wsiadłyśmy do samochodu. Impreza odbywała się w domu Drakea, był on ogromny. Weszłyśmy do środka, dosyć sporo ludzi się już zebrało, szybko odnalazłyśmy resztę naszych przyjaciół, przywitałyśmy się z nimi, poczym poszliśmy usiąć razem na kanapę.
Chwilę rozmawialiśmy popijając drinki, kiedy ktoś z naszej siódemki zaproponował, abyśmy trochę potańczyli, a żeby było zabawniej mieliśmy losować kto z kim będzie tańczyć.
Usiedliśmy w kółko i wzieliśmy butelkę po alkoholu. Cole odrazu oświadczył, iż nie będzie brał w tym udziału, bo i tak jest nas nie do pary. Więc zaczeliśmy losowanie. Jacob tańczy z Natalie, Rayan z Laurą, a ja z Drakem.
- Odrazu cię uprzedzam, kompletnie nie umiem tańczyć - powiedział chłopak, na co się zaśmiałam.
- Właśnie ja również nie umiem - czułam się trochę lepiej z faktem, iż razem będziemy w tej porażce uczestniczyć.
Ani ja, ani Drake nie znaliśmy zadnych kroków, w sumie kręciliśmy się tylko w kółko i co jakiś czas robiłam jakiś niezdarny obrót. Mimo to świetnie się bawiłam. Na moje nieszczęście ktoś zachaczył o moja sukienkę i poleciałam do tyłu. Upadłam idealnie w ramiona Rayana, nawet nie wiedziałam, że był obok. Za bardzo skupiłam się na tym, żebym się nie obalić, przez co nie rozglądałam się po pomieszczeniu.
- Może teraz ze mną zatańczysz? - powiedział stawiając mnie do pionu.
Nie musiałam odpowiedzieć, chłopak odrazu chwycił mnie w pasie i zaczęliśmy tańczyć. Prowadził tak płynne, kilka razy się potknęłam, lecz trzymał mnie w żelaznym uścisku, nie było mowy, abym się przewróciła.
- Pasuje ci kolor fioletowy - nie spodziewałam się tego wyznania, nawet nie wiedziałam jak na to odpowiedzieć, więc tylko delikatnie się uśmiechnęłam i tańczyliśmy dalej.
Piosenka się skończyła, a chłopak poszedł w stronę kuchni. Zauważyłam z boku Natalie i podeszłam do niej.
- Co tam? - zapytałam.
- O hej, zamyśliłam się trochę - odparła, chyba coś ją trapiło.
- Coś się stało? - już myślałam, że nie odpowie, kiedy jednak się odezwała.
- Nie mów mu, iż ci o tym powiedziałam, ale ostatnio mocno pokłóciłam się z Drakem - powiedziała, a jej głos zaczął się łamać. Delikatnie ja przytuliłam.
- Nikomu nie powiem, spokojnie - zapewniłam.
- Drake strasznie zrobił mi problem o... - nie dokończyła, ponieważ do domu wbiegło trzech chłopaków.
Najwidoczniej Drake i Rayan ich znali, odrazu do nich podbiegli.
- O co chodzi? - zapytał Rayan na wstępie.
- Atakują centrum miasta. - wydyszał jeden.
Perspektywa Rayana.
Biegliśmy właśnie do centrum. Laura została na miejscu wrazie gdyby coś się tam działo. Nie mieliśmy za bardzo żadnego planu, nie wiedziałem dokładnie co się dzieje i ciężko było coś tak wymyślić.
Gdy dobiegliśmy na miejsce odrazu skierowaliśmy się do dowódcu.
- Rayan dobrze, że jesteście. Ty z Drakem pomożesz w samym centrum, tam jest najgorzej. Cole ty zosatań ze mną tutaj, nie możemy dopuścić, aby doszło więcej odmieńców. Jacob pomożesz z drugiej strony - rozkazał, przemieniliśmy się i odrazu pobiegliśmy na swoje miejsca.
Faktycznie na środku była porażka, odmieńcu atakowali demony musieliśmy się bronić. Krew była praktycznie wszędzie.
Walczyliśmy z Drakem ramie w ramie, było ciężko, lecz jakoś dawaliśmy radę. W końcu zaatakowała nas większa grupa, było słabo. Broniliśmy się jak możemy, mój przyjaciel oberwał mocno w plecy, krwawił, ale i tak się nie poddawał.
W pewnym momencie skoczył na mnie wielki i potężny lew, atakował mnie z całej siły. Mocno oberwałem, zadrapełem go w pysk, polała się krew. Wykorzystałem fakt osłabienia przeciwnika i obaliłem go, zacinąłem mocno szczękę na jego gardle, przy okazji przebijając mu coś i skręciłem kark lwa. Padł nieruchomo.
Zacząłem się odwracać, a nademną przeleciał kojot, na szczęście przed jego zamachem obronił mnie Drake. Skinąłem mu głową na znak wdzieczności, następnie wspólnie go wykończyliśmy.
Po kilku godzinach walki udało nam się przegnać wroga. Na całe szczęście od nas nikt nie zginął, było kilkanaście mocno poranionych w tym ja. Mocno dostałem w brzuch, dużo krwii straciłem.
Cole był przerażony moim stane. Trochę przesadzał nie było aż tak źle. Przyjaciele zaprowadzili mnie do domu i zadzwonili do Laury. Ona zawsze pomagałam mi w opatrzeniu ran.
Leżałem na kanapie, która była okryta kocem, aby nie pobrudzić jej. Byłem mocno osłabiony, siedział przy mnie Drake i coś tam gadał, lecz nie mogłem skupić się na jego słowach.
Kiedy przyszła Laura pomogli mi przejść do łazienki. Dziewczyna przemyła mi rany oraz je zabandarzowała.
- Rayan naprawdę mówie, nie wygląda to dobrze. Musi cię obejrzeć jakiś specjalista - powtarza mi to już od pół godziny. Oczywiście przesadza, jest to zwykłe draśnięcie.
- Boże dziewczyno daj spokój. Przecież nic mi nie będzie, to tylko draśnięcie - udało mi się wykrztusić.
- Laura zadzwoń po Leę może ona jakoś przemówi mu do rozsądku.
- Kurwa ogarnijcie się! Do nikogo nie będziecie dzwonić - wkurwiłem się, ile można słuchać ich gadania. - Najlepiej idźcie już.
- Stary kurwa! Nie wygląda to dobrze, czemu nie może cię obejrzeć choćby zwykły lekarz? - traciłem już cierpliwość.
- Jeszcze jedno takie słowo, a sam was wypiepsze z tego domu i przekonacie się, że nic mi nie jest!
- Dobra, dobra już idziemy - no nareszcie. Po cholere oni do Lei chcieli dzwonić? Ona i tak by nic nie zdziałała. Niepotrzebnie by tylko się nademną płaszczyła.
Zdrzemnąłem się chwilę, a kiedy wstałem musiałem jakoś wstać do toalety. Zacisnąłem zęby i jakoś doszłem, gorzej było spowrotem. Lecz dałem jakoś rade. Położyłem się na łóżku z zamiarem ponownego zaśnięcia.
Przez dobrą godzinę nie mogłem zmrużyć oka. Coś mnie podkusiło, aby jednak zadzownić do dziewczyny z długimi bląd włosami.
- Rayan? Coś się stało? O co chodziło tam w centrum? - chyba ją obudziłem, miała zaspany głos. W sumie nawet nie patrzałem która godzina.
Zaczynał się ranek, musiałam pewnie dopiero wrócić do domu, przecież mieli imprezę sylwestrową.
- Nie nic - odpowiedziałem pośpiesznie. Po co ja w ogóle do niej zadzwoniłem? - Demony atakowały miasto, lecz szybko zareagowaliśmy.
- O boże, ale nic nikomu się nie stało? - wiedziałem, iż tak będzie. Dlatego ominąłem fakt mojego zranienia.
- Nie, nic nikomu się nie stało.
- To dobrze - opowiedziała. Nastała cisza, nie wiedziedziałem co powiedzieć.
- Jesteś w domu tak? - nie wiem po co zadałem to pytanie, jakoś dziś instynktownie działałem.
- Tak, a co? - nie wiedzieć czemu ulżyło mi jak to usłyszałem.
- Dobra nie będę ci zabierał czasu, idź spać mała. Dobranoc.
- Dobranoc.
Resztę nocy rozmyślałem nad tą dziewczyną z niebieskimi oczami.

CZYTASZ
Miasto Nocy
Novela JuvenilGdy Lea odkrywa prawdę jej świat wywraca się do góry nogami, a chłopak o złotych oczach komplikuje to jeszcze bardziej. Czy uda jej się to wszystko ułożyć i czy wyjdzie z tego żywa? Książka zawiera wulgaryzmy i treści nieodpowiednie dla niektórych u...