21. Wagary

10 1 0
                                        

Perspektywa Lei.

Zadzwonił budzik, wyłączyłam go i obróciłam się jeszcze na drugi bok. Tak bardzo nie chciało mi się iść znowu do szkoły. Starałam się nie zasnąć, myślałam co bym mogła napisać w kolenym usprawiedliwieniu. Niestety nic mi nie przychodziło do głowy, a byłam już u trzech lekarzy. Usłyszałam dźwięk drugiego budzika. Musiałam wstawać.

Udałam się tak, jak co ranka do łazienki. Rozczesałam moje bląd włosy, umyłam zęby, a na siebie nałożyłam czarne jeansy, tego samego koloru, przyległy golf i trochę jaśniejszą, koszulkę z krótkim rękawem. O dziwo podoba mi się to jak dziś wyglądam.

Zeszłam na dół zrobiłam sobie szybką kanapkę i musiałam wychodzić. W drodze do szkoły weszłam do sklepu po jakąś kawe do wypicia. Coś czułam, że dziś przyda mi się pobudzenie.

Kiedy doszłam na miejsce, przywitali mnie moi przyjaciele, mimo, iż nie mam z nimi jakiegoś mocnego kontaktu, tylko szkolny, to zawsze jakiś lepiej się czuję po zobaczeniu ich wszystkich.

Pierwszą miałam matematykę, pan był naprawdę miły oraz dobrze tłumaczył, lecz nie był to przedmiot na który czekałam, raczej wolałabym, aby go nie było. Za dużo trzeba było myśleć i zbyt skomplikowane były te równania. Tak naprawdę nienawidziłam matematyki.

Minęły dopiero trzy lekcje, a ja nie miałam już chęci do dalszego funkcjonowania. Siedziałam na holu i przeglądałam instagrama.

Telefon wydał dźwięk, a mój wzrok padł na wiadomość od Rayana. Zdziwiłam się, nie wiedziałam czego tym razem może chcieć.

Rayan: Wyjdź przed szkołę.

Ja: Po cholere? Nie chce mi się.

Rayan: Poprostu chodź.

Co on znowu wymyślił? Boże jeżeli to nic ciekawego i zmarnuje tylko mój cenny czas, to przysięgam zatłukę go.

W końcu wyszłam z budynku. Przy ławkach stał chłopak miał na sobie czarne spodnie, czerwoną bluzę i czarną kurtkę wyglądał tak bardzo idealnie...

Podeszłam do niego powoli starając się pokazać, że jeśli to nic ważnego to ma przejebane.

- Hej mała, co taka naburmuszona jesteś? - ewidentnie się ze mnie nabijał.

- Nie mam dziś humoru, więc jeżeli przyszłam tu na marne to masz przejebane - wolałam go upewnić, iż igrał z ogniem.

- Mogę poprawić ten twój humor - powiedział i spojrzał na moje spodnie.

- Nawet sobie kurwa nie myśl - warknęłam, jakim on jest kretynem, no nie wierzę.

- Chodź, zabiorę cie gdzieś - wyciągnął w moją stronę rękę, jakby mnie zapraszał. Tym razem to ode mnie zależało, czy przyjmę jego propozycję. Nie zastanawiałam się długo, wolałam jechać z nim, niż siedzieć jeszcze pięć godzin w tej piepszonej szkole. Chwyciłam jego rękę, a on uśmiechnął się cwanie. Objął mnie ramieniem i delikatnie cmoknął w czoło.

Zaprowadził mnie do samochudu, poczym pojechaliśmy w nieznanym mi kierunku. Czyli wracamy tradycyjnie, mam jeden wybór dalej on działa, lecz tym razem nie przeszkadzało mi to. W samochodzie rozbrzmiewała muzyka. Było przyjemnie, żaden z nas nie przerwał tego spokoju.

W końcu gdzieś dojechaliśmy, jak się rozejrzałam to zauważyłam, że jesteśmy przed skromną, lecz przepiękną restauracją. Na murach pnęły się prześliczne czerwone róże. Chłopak w tym czasie otworzył mi drzwi, chwycił za rękę i zaprowadził do środka.

Wnętrze nie było już tak skromne jak się wydawało. Cały wystrój był w kolorach złoto-czerwonych. Gdy zasiedliśmy do stolika, podszedł kelner dając nam menu, które również było dopasowane do kolorystyki. Było elegancko, ale bez przesady. Wszystko idealnie wyśrodkowane, ktoś naprawdę to dobrze przemyślał.

Miasto NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz