7

2.9K 119 13
                                    

Devin

Obserwowałem plecy dziewczyny, które stopniowo się ode mnie oddalały. Nie oderwałem od niej wzroku, do momentu kiedy usiadła na swoim miejscu tuż obok Basseta i jej siostry, którzy natychmiast zaczęli wypytywać się o naszą rozmowę.

Przewróciłem oczami, a moje stopy niemal natychmiastowo poprowadziły mnie w stronę naszych rodziców. Stali niedaleko Avianny, nie rozmawiali już o naszej dwójce i zastanawiałem się, czy podjęli już jakąkolwiek decyzje. Perfekcyjnie wcisnąłem Aviannie kit o tym, że będzie musiała wyruszyć ze mną z powrotem do Leverton, lecz co jeżeli jej ojciec zadecyduje inaczej? O wiele bardziej odpowiadała mi opcja, w której dziewczyna po prostu musi pogodzić się ze swoim losem.

Przeszedłem obok dziewczyny, która nie obdarzyłam mnie nawet jednym spojrzeniem, zanim dotarłem do naszych rodziców.

- Devin - rzekła matka, uśmiechając się do mnie lekko. Wyciągnęła swoją dłoń w moją stronę, a ja nie wahając się, natychmiast do nich dołączyłem.

- Dzisiejszy wieczór zapadnie zapewne we wszystkich pamięciach królestwa - pochlebiła, posyłając szczery uśmiech mamie Avianny, Livi. Dopiero teraz dostrzegłem jak bardzo Avianna była do niej podobna. Jej kąciki ust nie przestawały unosić się ku górze, przy czym tworzyły się małe dołeczki. Cynamonowo włosa najwidoczniej odziedziczyła je po niej.

Odwróciłem głowę, karcąc się, że po raz kolejny się na nią patrzę i zmrużyłem brwi, kiedy zauważyłem, jak oczarowuje tymi samymi dołeczkami Basseta. Brunet nie pozostał jej dłużny, zaś kilka sekund później jego dłoń wylądowała na jej ramieniu.

Wziąłem głęboki wdech i włożyłem cały wysiłek w uspokojenie się, lecz przychodziło mi to strasznie ciężko, kiedy doskonale wiedziałem, że nic nie mogę temu zaradzić.
Usłyszałem chrząknięcie, które należało do mojego ojca i natychmiast odwróciłem się, napotykając jego ostre spojrzenie. Nastała niekomfortowa cisza, w której wszyscy obecni zdążyli się zorientować, na czym skupiałem całą swoją uwagę.

Ojciec Avianny, Coeus zerknął na mnie uważnie, jego twarz wydawała się spokojna, lecz jego spojrzenie potajemnie mnie mierzyło, wręcz jakby chciał wyczytać co mam w głowie, choć i tak zapewne to wiedział. Nie wątpiłem, że był dla Avianny lepszym ojcem, niż mój dla mnie i mojego rodzeństwa.

Wciągnąłem ostro powietrze i oderwałem moje oczy od jego, kiedy usłyszeliśmy odgłosy walki. Odwróciliśmy się w kierunku walczących wilkołaków, a ja ponownie poczułem cierpkie uczucie w gardle.

Dlaczego Avianna miałaby to oglądać?

- Powinniśmy wszyscy powoli się przygotować do ceremonii, nadchodzi wieczór - rzekła Livia, po czym ramie w ramie ruszyła wraz ze swoim mężem w kierunku Avianny.

- Powinieneś się bardziej kontrolować Devin - powiedziała z czułością matka, lecz przerwał jej mój ojciec.

- Nie powinno w ogóle być problemu. Ta cała sytuacja, w której wszyscy się znajdujemy, nie powinna mieć miejsca. Luna i Alfa sądzą się o to, by ich córka została tutaj - rzekł w moją stronę.

Poczułem formującą się gule w gardle i zacisnąłem usta w cienką linię. Prawda była taka, że jeżeli będą chcieli, żeby Avianna została tutaj, nie będziemy w stanie nic z tym zrobić. Był jednak jeden jeszcze większy problem. Jeżeli Avianna nie zostanie moją Luną, nie będzie szansy na pokój między naszymi królestwami.

* * *
Zamek królestwa Aramoru z pewnością był wielką budowlą, lecz dopiero teraz zauważyłem, jak ogromny był tak naprawdę. Długie, rozległe korytarze przyprawiały mnie powoli o ból głowy, kiedy po raz kolejny nie miałem pojęcia, gdzie dokładnie mam się udać. Pytając jedną z omeg, dowiedziałem się, że pokój Avianny znajduje się w lewym skrzydle zamku, lecz samo lewe skrzydło posiadało przynajmniej z 50 pokoi, z czego każdy wyglądał tak samo.

VEINS  | REMONT |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz