18

1.9K 93 13
                                    

Avianna 

- Moja droga wszystko dobrze? - Usłyszałam głos mamy Devina, który wyprowadził mnie z mojego transu. Kobieta spokojnie siedziała naprzeciwko i posyłała mi pytające spojrzenie, kiedy nie odpowiadałam na jej pytanie. 

- Tak, wybaczcie mi, zamyśliłam się. - Pokiwałam energicznie głową, wyprostowując się na złoto zdobionym krześle. Kobieta posłała mi słaby uśmiech i kontynuowała swoją lekcję etykiety. Większość czasu wcale jej nie słuchałam, choć naprawdę bardzo się starałam sprostać jej wymaganiom. Miałam nadzieję, że będzie to nasza pierwsza i ostatnia lekcja. Mimo że nie stosowałam na co dzień zasad etykiety królewskiej, znałam ją doskonale na pamięć i nie potrzebowałam dodatkowych zajęć na ten temat. Tym bardziej nie z samą królową. Co prawda była miła i uprzejma, ale nie znałam jej i dla wszystkich dookoła była w dodatku strasznie sroga, nie tak jak moja mama, która zawsze dla każdego była czuła i życzliwa. Tutaj w Leverton czułam się jak jakiś odmieniec. 

- Dobrze widzieć, że znasz najważniejsze reguły etykiety królewskiej. Myślałam, że będziemy musiały zaczynać od samego początku. - Uśmiechnęła się, wstając od stołu, a tuż za nią omegi. Posłałam jej lekki, wymuszony uśmiech i pożegnałam się, dygając przed nią lekko. Kiedy opuściła jadalnie, odsapnęłam, rozsiadając się na krześle. 

Ten dzień był totalną klapą. 

- Księżniczko. - Do środka wszedł chłopak o imieniu Kenai. To Devin kazał mu się mną zająć. - Odprowadzę księżniczkę do komnaty. 

- Trafię sama - zaprotestowałam, lecz on nie ruszył się z miejsca. Stał przy drzwiach, patrząc się na mnie zielonymi, dużymi oczami. Był młody, młodszy od Devina i wydawał się o wiele lepszym kompanem niż blondyn. 

- To nie było pytanie księżniczko. - Kiwnął posłusznie głową, przy czym kilka jego brązowych loków opadło na jego czoło. 

Posłałam mu spojrzenie pełne politowania, lecz o nic więcej nie powiedział. Stał przede mną niczym słup, wpatrując się we mnie, a kiedy tylko to zauważałam, ten odwracał nerwowo spojrzenie. Przewróciłam oczami i dźwignęłam się do góry, przytrzymując przy tym moją niebieską suknię, która dzisiaj wyjątkowo mi się podobała. Przypominała mi o domu i o mojej rodzinie. Pachniała domem i wszystkim, co mi się z nim kojarzyło. Tak bardzo za nimi tęskniłam i serce kroiło mi się na samą myśl, że są tak daleko ode mnie, że nie mogę obudzić się w moim łóżku i powędrować od razu do komnaty Rielli. Brakowało mi nawet tych okropnych pobudek, które codziennie zapewniała mi moja Melody. W zamku znałam niemal każdego, a tutaj nie było ani jednej znajomej mi twarzy oprócz tej Devina, który również teraz zniknął. Nie byłam pewna czy mnie unikał, czy po prostu musiał zająć się sprawami przyszłego Alfy, lecz nie przeszkadzała mi jego nieobecność. Mimo mojej tęsknoty do Aramoru wolałam spędzać czas sama, niż w jego obecności. Choć zastanawiało mnie, gdzie mógłby się podziewać.

Czy siedział gdzieś w lesie z Alvarem i opróżniał kolejną butelkę alkoholu? 
Nie, to nie było w jego stylu. 
Co było więc w jego stylu?

Wcale go nie znałam i dopiero teraz do mnie to docierało. Nie wiedziałam, co lubi robić, jakie jest jego ulubione miejsce, lub co zawsze chętnie jadł. 
Być może żadne z tych pytań nie miało wcale wielkiego znaczenia. Na pewno nie powinnam się tym zajmować. To jak mnie potraktował kilka godzin temu, wystarczająco dużo o nim mówiło. Nie będę się broniła, nie powinnam była uciekać przez okno, ale jak miałam postąpić inaczej, kiedy on zakluczył drzwi? 

Przecież każdy by tak postąpił prawda? 

Zostałam niemal wepchnięta przez Kenaia do naszej komnaty, a z mojego gardła wydobył się ryk, kiedy usłyszałam przekręcanie się zamka. 

VEINS  | REMONT |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz