22

1.5K 57 16
                                    

Devin

Dla każdego wilkołaka rozłąka od swojej partnerki jest niczym tortury. Nie może bez niej normalnie funkcjonować, myśleć. Z Avianną nie widziałem się od wczorajszego wieczoru. Wracając karocą, nie rozmawialiśmy, dopiero w zamku nasze drogi się rozeszły.
Tej nocy Avianna spała po raz pierwszy w oddzielnej komnacie, nie zaprzeczałem.
Starałem skupić się na czymkolwiek, prócz dziewczynie, lecz nie potrafiłem.
Myślałem tylko o niej. O jej długich karmelowych włosach, o ślicznej, promiennej twarzy, melodyjnym głosie, czy nawet jej głupich grymasach. Nie potrafiłem przestać o niej myśleć, jej zapach panował w całym zamku, doprowadzając mnie do szału.

Nie wiedziałem, gdzie była, jednak jej zapach prowadził do ogrodów, więc nie mogła być daleko. Zbyt często chciałem po prostu się zerwać i do niej pobiec, lecz nie mogłem.

Odkąd przyjechaliśmy do Leverton, nie robiliśmy nic innego niż kłócenia się, co w pewnym sensie wykończyło nas obu. Nie chciała mnie. Rozumiałem ją, po raz pierwszy poczułem ten sam ból co ona i po raz pierwszy mogłem powiedzieć, że za kimś tęsknie.

Chciałem jednak puścić tę całą kłótnię mimo uszu, byleby znaleźć się przy niej, choć mój honor mi tego nie pozwalał. Byłem na nią zły i to bardzo, ale byłem też gotów o wszystkim zapomnieć.
Nie rozumiałem, jak można być tak irytującym, jak i pięknym w jednym.

Westchnąłem, podwijając rękawy mojej białej koszuli.

Prawda była taka, że Avianna była dzieckiem, dzieckiem, które brutalnie zostało zabrane od swoich najbliższych, gdzieś bardzo daleko, gdzieś gdzie nikogo nie znała. Myślałem, że kiedy zaprzyjaźni się z Carą, to wszystko się zmieni, ale stało się na odwrót.
Avianna coraz bardziej się ode mnie oddalała.

Usłyszałem pukanie do drzwi mojej komnaty. Odchrząknąłem i ruszyłem w ich kierunku, mając nadzieję, że stoi za nimi Via.

Jednym ruchem je otworzyłem, a przede mną ukazał się Atlas. Stał zgarbiony, spoglądając na mnie spod byka, ubrany w ciemnozieloną koszulę, która tak bardzo przypominała mi Vię.

- Cześć. - powiedział zniżonym głosem i wyprostował się, chcąc dodać sobie kilka centymetrów wzrostu, lecz to na nic się nie zdało. Uniosłem brwi, posyłając mu pytające spojrzenie.

- Musimy pogadać. - posłał mi słaby uśmiech, co jeszcze bardziej zbiło mnie z tropu.

- Mów. - ponagliłem go. Brunet westchnął i nerwowo rozejrzał się po korytarzu, po czym pokiwał głową na boki.

- Nie tutaj. - westchnąłem i niechętnie wpuściłem brata do środka.

Atlas w uwadzę rozejrzał się po pomieszczeniu i dopiero teraz zauważyłem, że nigdy przedtem tutaj nie był. Cóż ceniłem sobie prywatność.
Właściwie rzadko kiedy któreś z mojego rodzeństwa miało dostęp do mojej komnaty.
Zazwyczaj to Mason tutaj przychodził, kiedy potrzebował mojej pomocy, lub mały Charles, który wchodził, gdzie mu się zwyczajnie podobało.

Spojrzałem na bruneta i zamknąłem za nami drzwi, po czym postawiłem kilka kroków do przodu. Nie miałem ochoty na kolejne problemy, ani wymysły, którymi musiałbym się zająć i tak już miałem dużo na głowie.

- Pokłóciliście się? - brunet spojrzał na mnie, z cwanym wyrazem twarzy, a ja nie rozumiałem, jak to możliwie, że nieśmiały Atlas, stał się nagle taki pewny siebie.

- Co?

- Ty i Avianna, pokłóciliście się. - tym razem stwierdził. Posłałem mu pełne irytacji spojrzenie i zbliżyłem się o kilka kroków, krzyżując ręce.

VEINS  | REMONT |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz