23 część pierwsza

1.2K 71 7
                                    

Avianna

Poczułam ciepło na mojej twarzy i mrużąc oczy, przewróciłam się na drugi bok. 

Teraz promienie słońca ogrzewały moje plecy, na co zarzuciłam kołdrę do góry i jeszcze szczelniej się nią obwinęłam. Otworzyłam niechętnie oczy i spojrzałam na zegar obok, który wskazywał coś krótko po dziewiątej. Przetarłam zaspane oczy dłonią i wyciągnęłam się w wielkim łóżku, ciesząc się własną samotnością. Miałam całą komnatę dla siebie, w dodatku Devin do tej pory jakoś nie raczył zaszczycić mnie swoją obecnością, nie żebym narzekała. Właściwie to w ogóle nie rozmawialiśmy, głównie dlatego, że skutecznie starałam się go unikać. Nie było to zbytnio trudne, ponieważ zamek był ogromny, ale przeszkadzał mi fakt, że regularnie odczuwałam nasilający się ból w klatce piersiowej i teraz nie byłam już pewna, czy zależy on od uczuć Devina. Równie dobrze mogłam nabawić się jakiegoś choróbska, które przypadkowo zaczęło się rozwijać, kiedy spotkałam Devina. 

Po głowie cały czas chodziły mi słowa wiedźmy o wyborze, który już niedługo będę musiała trafić. Moje życie nie było zbytnio turbulentne, ani interesujące i nie wiedziałam, dlaczego nagle miałoby się to zmienić. Nigdy nie podejmowałam poważnych wyborów, bo miałam od tego rodziców i starsze rodzeństwo, a moja opinia i tak nikogo nie interesowała. Ta cała sytuacja wydawała mi się strasznie dziwna. Powoli zaczęłam wierzyć, że wszystko, co się do tej pory wydarzyło nie było przypadkiem. Księżyc w dniu moich urodzin, dziwne sny, tajemniczy ból w klatce, brak wilczej więzi czy nawet ten głupi nieznajomy. Wszystko mieszało mi się w głowie i nie wiedziałam już, co powinnam zrobić. Wcześniej myślałam, że jeżeli to wszystko po prostu zignoruje, to po jakimś czasie się to uspokoi, ale jak widać, nic się nie uspokoiło. Na dosyt miałam jeszcze Devina, z którym nie mogłam dojść do porozumienia. 

Westchnęłam i podniosłam się na łokciach, rozglądając się równocześnie po komnacie. 

Niebyła ona nawet trochę podobna do tej blondyna, co sprawiało, że czułam się tutaj jeszcze lepiej. Była tutaj jedna długa szafa i komoda, obydwie były zrobione z drewna sosnowego, a tuż obok stały rozwieszone na dwóch wieszakach moje nieliczne suknie, które nie zmieściły się wszystkie w szafie. W moje oczy rzuciła się pudrowo różowa suknia w stylu matki Devina, która oczywiście w ostatniej sekundzie zmieniła cały plan sukni, tak by pasował do wystroju i jak sądziłam, garnituru Devina. 

Suknia była znacznie większa niż moja poprzednia i z pewnością droższa. Gorset był cały ozdobiony równie różową koronką, a ramiączka sukni miały swobodnie leżeć na moich ramionach. Cały dół był uszyty z dużej ilości tiulu i szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia, jak mam się w nią wcisnąć. Dół sukni został również otulony błyszczącą się koronką, która wiła się w górę. 

Westchnęłam i przekręciłam głowę, przyglądając się uważniej sukni. Podejrzewałam, że matka Devina specjalnie wybrała odcień różu, by w pewny sposób pokazać wszystkim, że od należę do ich rodziny. Możliwe, że interpretowałam jej znaczenie, ale wolałam wyjść z takiego założenia, niż udawać głupią. 

Usłyszałam pukanie do drzwi i zmrużyłam brwi, naciągając kołdrę pod samą brodę. Coś mówiło mi, że za drzwiami mógł stać Devin i gdyby nie mój niezbyt przydający się wilczy węch, zapewne mogłabym to stwierdzić za fakt. Tymczasem jak nie miałam bladego pojęcia, kto mógłby się dobijać do mojej komnaty rankiem. 

- Proszę! - odkrzyknęłam, czując chrypę w moim gardle, której po chwili się pozbyłam. 

Drzwi powoli się uchyliły i przeszła przez nie nieznana mi kobieta. Na jej szerokich ramionach wisiała biała, skromna sukienka, która sięgała do jej kostek, co tylko utwierdziło mnie, że kobieta nie należała do szlachty. W dłoniach trzymała dużą skrzynię, która zdecydowanie wyglądała na zbyt ciężką, a tuż za nią wyłoniła się doskonale znana mi twarz Cary. Jej jak zawsze radosna  twarz sprawiła, że od razu polepszył mi się humor. 

VEINS  | REMONT |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz