21 część druga

1.5K 84 7
                                    

* * *

Szybkim krokiem szłyśmy przez alejki różnych malutkich sklepików, których większość wyglądała na porzucone. Nie miałam bladego pojęcia, gdzie prowadziła mnie Cara i powoli zaczęłam się denerwować słowami pani Wilde, która ostrzegała nas przed niebezpieczeństwem, które czyhało po zmroku.

Na dworze było bowiem już ciemno, a w tutejszej okolicy nigdzie nie było latarń rozświetlających uliczki.

- Ała. - warknęłam pod nosem, a na końcu języka szykowała się wiązałka przekleństw, kiedy zahaczyłam boleśnie o korzeń drzewa. Puściłam rękę Cary i przystanęłam, podpierając się drugą nogą. Podwinęłam suknię i zauważyłam nie dużą, lecz niemiłosiernie piekącą szramę tuż nad kostką.

- Mocno boli? - spytała Cara.

- To tylko draśnięcie, przeżyje. - bolało i to cholernie, ale przecież nie mogłam płakać z powodu malutkiego draśnięcia. Przełknęłam gulę w gardle i opuściłam suknię, zmęczona ciągłym biegiem.

- Długo jeszcze? Przeznaczenie może poczekać, moje serce nie. - przetarłam dłonią spocone czoło i ziewnęłam, widząc, jak na twarz Cary wpływa mały uśmiech.

Dziewczyna podeszła bliżej i wskazała palcem na starą, niesamowicie zaniedbaną i niemal się rozpadającą małą budkę, w której świeciło się malutkie światełko.

- To tam. - ruszyła w jej stronę. Zagryzłam wargę na ten widok i niepewnie podążyłam w jej kroki.

Domek wcale nie wyglądał przytulnie tak jak ten pani Wilde. Wyglądał raczej jak jakiś opuszczony dom wiedźmy.

Co za ironia.

Cara niepewnie na mnie spojrzała i unosząc swoją prawą dłoń, lekko zapukała w drewniane drzwi. Wokół uniosło się echo, a światełko w środku nagle zgasło. Przestraszona spojrzałam na Carę, która w głębi tak samo jak ja, się bała.

Brunetka po chwili zapukała po raz kolejny, lecz i tym razem nikt nam nie odpowiedział.

- Ktokolwiek tak jest, nie chce z nami rozmawiać, lepiej już chodźmy. - pośpieszyłam.

Dziewczyna kiwnęła niepewnie głową i ruszyłyśmy żwawym krokiem z powrotem, lecz nagle zatrzymał nas jęk, który budził w każdej mojej kości strach.

Natychmiast odwróciłyśmy się w kierunku jęku, a przed nami ukazały się otwarte na oścież drzwi, które dosłownie kilka sekund temu były zamknięte.

- Do zdecydowanie do dupy pomysł. - spanikowałam. Pod żadnym pozorem nie chciałam tam wchodzić, jaki głupiec by tam wszedł?!

- Wchodzimy. - odpowiedziała. Cóż najwidoczniej tacy głupcy jak my!

Podążyłam za Carą, która ostrożnie kroczyła w głąb szpetnej chatki, aż w końcu obydwie byłyśmy w środku, a drzwi za nami zatrzasnęły się głośno.

Wydałyśmy z siebie okrzyk i jak na zawołanie w całej chatce zapaliły się światła.

- To był kurwa bardzo zły pomysł. - nerwy zaczęły mi puszczać i gdyby nie Cara, która mocno ściskała mnie za dłoń, już dawno bym spierdzieliła.

Moje ciało wręcz zaczęło się niekontrolowanie trząść, a ja poczułam, że zbiera mi się na wymioty.

- Via... tam ktoś siedzi. - szepnęła w moją stronę Cara, coraz mocniej ściskając moją dłoń. Zastygłam i zerknęłam w tę samą stronę, rozpoznając skuloną postać, siedzącą w starym, brzydkim fotelu. Postać wpatrywała w nas swoje jaskrawo niebieskie ślepia i po chwili powstała, ukazując swoją całość. Była to stara kobieta, która wcale nie wyglądała miło.

VEINS  | REMONT |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz