8

2.8K 128 3
                                    

Avianna

Tupot obcasów odbijał mi się w głowie, kiedy stałam przed wielkimi drewnianymi wrotami, przypominające mi dzień, w którym po raz pierwszy spotkałam Devina. Nie były to cudowne wspomnienia, a myśl, że zaraz go ponownie ujrzę, sprawiała, że zbierało mi się na wymioty. Nie obchodziłam się dobrze ze stresem i nie lubiłam, kiedy ludzie zbyt długo się na mnie patrzyli, a o Bogini, za kilka sekund właśnie tak miało być. 

Wszyscy obecni czekali już po drugiej stronie drzwi, formując dwa rzędy po obydwóch stronach. Doznałam wcześniejszych ceremonii mojego rodzeństwa, dlatego dokładnie wiedziałam, jak wszystko miało wyglądać. Poza tym mama i tata bardzo przykładali się do tego, by wszystko wyszło perfekcyjnie, dlatego próbowaliśmy ten dzień już nie raz. To nie zmieniało faktu, że nadal mogłam się potknąć, lub – co gorsza – wywalić. 

Usłyszałam dźwięk dzwonów i poczułam powiew wiatru, a przez moje ciało przeleciała fala dreszczy. Drewniane wrota otworzyły się, lecz ja nie śmiałam spojrzeć na ani jedną znajomą mi twarz, zanim ruszyłam do przodu. Szmaragdowa suknia, którą miałam na sobie, ważyła tony i ciągnęła mnie wręcz w dół, przysparzając moje plecy o niemały ból.

Skup się Avianno to tylko jeden wieczór. 

W tle zaczęła grać stłumiona odgłosami zachwytu muzyka, a ja powoli ruszyłam naprzód. Oprócz mojej rodziny i niektórych omeg, delt oraz bet nie widziałam nikogo, kogo bym znała. Oczywiście oprócz rodziny Devina. 

Moje spojrzenie mimowolnie padło na blondyna, którego oczy wierciły we mnie dziury. Stał tuż obok swojego ojca, za to jego rodzeństwo nieco dalej. Nie był do przeoczenia w czarnym garniturze i szmaragdowo zielonym krawacie, którego (byłam tego pewna) nie założył przypadkiem. 

Zacisnęłam usta w cienką linię, czując, jak zaczyna brakować mi powietrza. 

Wspominałam już, że nie lubię gorsetów?

Po lewej stała moja rodzina razem z Bassetem, który jak każde z mojego rodzeństwa dumnie się we mnie wpatrywał. Mama i tata posyłali mi spokojne i przepełnione dumą uśmiechy, co dodało mi o wiele więcej odwagi. 

Przybrałam na twarz lekki uśmiech i nie przerywając chodu, odwróciłam spojrzenie od wszystkich i wpatrzyłam się w drogę prowadzącą do ogrodu. Ostatni raz byłam w tamtym miejscu niecałe dwadzieścia cztery godziny temu, rozmawiając z Riellą. 

Poruszałam się powolnym krokiem, skupiając całą moją uwagę na stopach, które wydawały mi się plątać niczym sznurowadła butów. Do altany przepełnionej kwiatami nie miałam daleko, zostało mi może z piętnaście metrów, nie poczułam się przez to jednak w ogóle lepiej.
Dotarłam poza salą balową, czując, jak wysokie pantofelki nieprzyjemnie ściskały moje stopy, zastanawiając, się czy przypadkiem nie były mi one za małe. Za sobą słyszałam kroki mojej rodziny, a tuż za nimi zapewne kroki rodziny Devina i reszty gości. 

Zacisnęłam moje palce wokół białego bukietu kwiatów, które dostałam w podarunku od matki blondyna, dopiero teraz zauważając, jak niemiłosiernie pociły się moje dłonie. Zastanawiało mnie, co by się stało gdybym faktycznie wyjechała do Leverton. Czy moi rodzice by na to pozwolili? 
Jedno było pewne, rozejm pomiędzy naszymi królestwami nie miałby prawa bytu, lecz dlaczego właśnie ja miałam za to odpowiadać. Riella zawsze wydawała się szczęśliwa, kiedy mówiła o swoim niedoszłym Królu. Co takiego dawało jej szczęście w aranżacji ślubu z wilkołakiem, którego nigdy wcześniej nie spotkała? 

Wbiłam paznokcie w łodygi kwiatów, wyrzucając dręczące mnie myśli z głowy i stanęłam przed przepięknie ustrojoną altaną. Wszędzie stały kwiaty i lampiony rozświetlające ogród. Mój ojciec wyminął mnie, stając tuż obok czekającej na mnie kobiety w altanie. Staruszka miała na imię Zaya i rozpoznawałam ją z poprzednich ceremonii. Była najstarszym wilkołakiem naszej watahy, a moja rodzina traktowała ją jako świętą, mimo jej prostego pochodzenia. 
Z tego co dobrze pamiętałam, miała ponad dwieście lat, normą był żywot do stu osiemdziesięciu. 
Była szamanką, do której często udawała się moja matka, kiedy jedno z mojego rodzeństwa zachorowało. Plotki mówiły również, że Zaya posiadała nadprzyrodzone moce, potrafiące przewidzieć przyszłość, choć ja nigdy nie słyszałam o nikim, komu faktycznie przepowiedziała jego los. 

VEINS  | REMONT |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz