20

1.9K 72 19
                                    

Devin

Żwawym krokiem ruszyłem do miejsca, gdzie niemal byłem stuprocentowo pewny, że znajdę moją matkę.
Od momentu śmierci ojca wydawała się inna, jakby wręcz znalazła przez lata poszukiwany spokój. Nie chciałem jej zarzucać, że cieszy się śmiercią własnego męża, lecz wszystko na to wskazywało.

Stanąłem przed wrotami, prowadzącymi do byłej komnaty mojego ojca, a Omegi otworzyły mi drzwi. Moim oczom ukazało się prawie puste pomieszczenie z jedynie łóżkiem na samym środku. Od wielu lat to pomieszczenie budziło we mnie respekt, lecz w końcu byłem tu, jakby nic się nie zmieniło, a przecież zmieniło się tak wiele.

W kącie pokoju przy oknie, stała moja matka. Opierała swoje dłonie o parapet i obserwowała wszystko zza okna. Wyglądała dokładnie tak samo, jak wczoraj.

Nie wypowiedziałem ani słowa i skinieniem głowy, wskazałem omegą, by zamknęły drzwi.

Moje stopy postawiły dwa ostrożne kroki do przodu, a z mojego gardła nie wyleciał nawet jeden odgłos.
Czułem między nami napięcie, którego wcześniej nigdy przedtem nie czułem.

Wziąłem głęboki wdech, przygotowując się do rozmowy.

- Devin. - wypowiedziała bez emocji.

Nie odpowiedziałem, dając matce znak, by kontynuowała.

Kobieta odwróciła się do mnie, a wyraz jej twarzy kompletnie zbił mnie z tropu.

Na jej ustach widniał słaby, wręcz nieśmiały uśmiech, a oczy były przepełnione łzami.

Przełknąłem gulę w gardle i spuściłem wzrok na podłogę. To właśnie ona od zawsze wzbudzała we mnie respekt.
Była mózgiem i sercem tego królestwa, to ona kierowała ojcem.

- Kiedy twój ojciec ogłosił, gdzie was wysłał, popełnił niesamowity błąd. Niemal każdy z nas był pewien, że już nie wrócisz. Jak- jak to możliwe, że żyjesz? - jej dłonie splątały się w koszyczek, a z jej oczu  poleciało kilka łez.

Nie spodziewałem się, że to właśnie o tym będzie chciała rozmawiać.
Spojrzałem na nią oczami pełnymi skruchy i pokiwałem na boki głową.

Ona natychmiast zrozumiała mój gest, otarła łzy spływające po jej policzkach i zmieniła temat.

Nie chciałem rozmawiać, o tym co stało się tamtego wieczoru. Ja przeżyłem, lecz zginęło zbyt wiele wilkołaków w moim imieniu.

- Twój ojciec był złym Alfą. Chciał zgonu swojego własnego syna, więc los tak o to go potraktował. - zmrużyłem oczy i uważnie spojrzałem na matkę.

Jej słowa wydawały się przepełnione jadem, a wyraz twarzy potwierdzał tylko jej zachowanie.

Coś się nie zgadzało, ona nigdy by tak nie zareagowała,

- Byłaś u wiedźm prawda? - uniosłem brodę, zerkając na nią z góry.

Jej oczy skanujące mnie spod byka, rozbłysły, a ja poczułem, jak moje kolana się uginają.

- Co zrobiłaś? - warknąłem.

- To był zwykły pakt. Życie za życie, dokładnie tak, jak on sam zażądał.

- Ale – przecież... jak mogłaś wiedzieć, że dojdzie do walki? - przejechałem dłonią po moich włosach.

Kobieta westchnęła i pokiwała głową.

Za życie nie powiedziałaby mi, skąd wiedziała. Zbyt bardzo przyjaźniła się z wiedźmami, by zdradzać swoje sekrety.

- Najważniejsze jest to, że żyjesz. Stało się to, na co tak długo czekałeś synku. Jesteś Alfą tego stada i masz Lunę. Powinieneś być spełniony.

VEINS  | REMONT |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz